Jakie byłoby nasze świętowanie, gdyby nie zaangażowanie pracowników kościelnych, ministrantów, śpiewaków, troszczących się o wystrój świątyni...
Zamieściliśmy przed kilkoma dniami świadectwo naszego czytelnika, dzielącego się radością spotkania z Jezusem podczas wakacji. W tle postać fantastycznego duszpasterza młodzieży, ojca Czesława Chabielskiego. Na użytek dzisiejszego komentarza warto przytoczyć fragment tekstu:
„Miałem na koniec trochę moralnego kaca. Bo ja, żeby zaoszczędzić kilka kilometrów jazdy rowerem wybrałem się na niedzielne spotkanie z Jezusem do stodoły a przecież oni poświęcili dla Jezusa sporą część swoich wakacji by na łonie przyrody, pod tucholskim lasem, w drewnianej stodole pogłębiać swoją wiarę, by przeżyć rekolekcje swojego życia.”
Podobne grupy, nie tylko w wakacje, można spotkać w innych miejscowościach w okresie Triduum Paschalnego. Krościenko, Konarzewo, klasztory… Rezygnujących z rodzinnej atmosfery, z klimatu coraz bardziej wynaturzonych i oderwanych od korzeni świątecznych tradycji, by ten najważniejszy w roku czas (papież też do pewnego momentu uważał, że najważniejsze jest Boże Narodzenie) przeżyć z Jezusem i dla Jezusa. Co prawda ilości osób, przeżywających Triduum w formie rekolekcyjnej, nie mierzy się w tysiącach, ale to właśnie oni już teraz, a jeszcze bardziej w przyszłości, decydować będą o kształcie i formie świętowania Paschy w naszych parafiach.
Pisząc o kształcie i formie mam przed oczami wyniki naszej redakcyjnej sondy. Trochę podchwytliwej. „Najbardziej podoba mi się liturgia…” Chociaż na ten temat napisano już setki artykułów, warto przypomnieć: Triduum, od Mszy Wieczerzy Pańskiej do Wigilii Paschalnej, jest jedną wielką liturgią. Ileż trzeba wysiłku formacyjnego, by ta prawda na dobre zagościła w umysłach i sercach wierzących. Przyjść dopiero na Wigilię lub ranną procesję (chociaż ona powinna być właśnie po Wigilii), to trochę tak, jakby zapraszającej na wesele parze młodych powiedzieć: dziękuję za zaproszenie, ale przyjdę dopiero jak na stół podadzą deser.
Pisząc o kształcie i formie mam także na myśli tysiące członków liturgicznej służby ołtarza: ministrantów, komentatorki, ceremoniarzy, śpiewających w scholach, organistów, troszczących się o wystrój świątyni… Jakie byłoby nasze świętowanie, gdyby nie ich trud. Podobny do opisanego w świadectwie pana Wacława. Gdy inni odpoczywają, oddają się ulubionym zajęciom, czy po prostu w ostatniej chwili przychodzą do świątyni, oni wcielają się w uczniów, pytających Mistrza: „Gdzie chcesz, abyśmy Ci przygotowali Paschę do spożycia?” Jeśli Triduum staje się tym, czym być powinno, to znaczy sercem i szczytem roku liturgicznego, w dużej mierze jest to ich zasługą.
Zastanawiam się czy są w Polsce parafie, gdzie na zakończenie Triduum daje ktoś kwiaty ministrantom. Oni zapewne tego nie oczekują. Mają świadomość bycia sługami nieużytecznymi. Co przecież nie musi oznaczać bycia sługami niezauważonymi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |