Garść uwag do czytań na siódmą niedzielę okresu wielkanocnego roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.
W Polsce nie, ale w wielu krajach świata tak. W Polsce w VII niedzielę wielkanocną obchodzimy przeniesioną z czwartku Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego. Ale są kraje, gdzie takich przenosin nie dokonano. I dla nich oraz dla wszystkich lubiących czytać o Biblii piszę te „Biblijne konteksty” :). Może się przydać, zwłaszcza że czytania te w sumie można też czytać w VI niedzielę...
Czytania tej niedzieli są przepiękne, bo utrzymane w klimacie radosnego oczekiwania na powtórne przyjście Pana. On powróci, nic na tej ziemi nie jest dla nas straszne. Tak najkrócej można przedstawić ich treść. W ich wezwanie? Przestańcie się bać. Proste :)
1. Kontekst pierwszego czytania Dz 7, 55-60
Te pierwsze dni, miesiące i lata po zmartwychwstaniu Jezusa i zesłaniu Ducha Świętego były dla pierwszych uczniów chyba jak unoszenie się nad ziemią. Nic od głoszenia orędzia o zmartwychwstaniu nie było dla nich ważniejsze i nic nie było dla nich straszne: wszak wiedzieli, maja potężnego obrońcę. Szybko zauważyli też, że rozrastająca się wspólnota domaga się podzielenia rolami: stołami mieli zająć się wybrani przez Apostołów diakoni. Co nie znaczy oczywiście, że zajmowali się tylko stołami. Szczepan czy Filip – o tych wiemy z całą pewnością – głosili też słowo Boże. A pierwszy z nich został też pierwszym chrześcijańskim męczennikiem. Scena jego męczeństwa to właśnie pierwsze czytanie tej niedzieli.
Za co właściwie został zabity? Ano za bluźnierstwo. Szczepan chyba chętnie dyskutował. Naraził się niektórym z synagogi „Libertynów i Cyrenejczyków, i Aleksandryjczyków, i tych, którzy pochodzili z Cylicji i z Azji”, jak czytamy nieco wcześniej. Ci poprowadzili go przed Sanhedryn. Szczepan w czasie przesłuchania wygłosił długą mowę, w której przypomniał kilka wydarzeń z historii zbawienia i zakończył ją mocnym oskarżeniem:
Twardego karku i opornych serc i uszu! Wy zawsze sprzeciwiacie się Duchowi Świętemu. Jak ojcowie wasi, tak i wy. Któregoż z proroków nie prześladowali wasi ojcowie? Pozabijali nawet tych, którzy przepowiadali przyjście Sprawiedliwego. A wyście zdradzili Go teraz i zamordowali. Wy, którzy otrzymaliście Prawo za pośrednictwem aniołów, lecz nie przestrzegaliście go.
Zawrzały gniewem ich serca – notuje autor Dziejów Apostolskich. I nie ma się co dziwić. Mocne oskarżenie. Ale ich autor był jakby w ekstazie. Już na początku zauważyli zresztą, że miał „twarz jakby anioła”. W tym momencie, wiedziony Duchem – jak pisze św. Łukasz – dolał jednak oliwy do ognia jeszcze bardziej. Przytoczmy tekst czytania:
Szczepan, pełen Ducha Świętego, patrzył w niebo i ujrzał chwałę Bożą i Jezusa, stojącego po prawicy Boga. I rzekł: «Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga». A oni podnieśli wielki krzyk, zatkali sobie uszy i rzucili się na niego wszyscy razem. Wyrzucili go poza miasto i kamienowali, a świadkowie złożyli swe szaty u stóp młodzieńca, zwanego Szawłem.
Tak kamienowali Szczepana, który modlił się: «Panie Jezu, przyjmij ducha mego!» A gdy osunął się na kolana, zawołał głośno: «Panie, nie licz im tego grzechu!» Po tych słowach skonał.
W scenie uderza podobieństwo do sceny śmierci Jezusa na krzyżu. Szczepan prosi Boga, by przyjął Jego ducha, prosi o przebaczenie oprawcom. Nawet zwrot „po tych słowach skonał” brzmi znajomo. Nie sposób jednak nie zauważyć, że i powód zabicia Szczepana jest ten sam, co w przypadku Jezusa: «Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga»– mówi Szczepan. Moment wcześniej, owszem, byli na niego wściekli, „zgrzytali zębami”. Ale dopiero po tych słowach rzucili się na niego. Podniósłszy wielki krzyk i – ciekawe – zatkawszy sobie uszy. Dlaczego?
W scenie procesu Jezusa wygląda to podobnie:
Skoro dzień nastał, zebrała się starszyzna ludu, arcykapłani i uczeni w Piśmie i kazali przyprowadzić Go przed swoją Radę. Rzekli: «Jeśli Ty jesteś Mesjasz, powiedz nam!» On im odrzekł: «Jeśli wam powiem, nie uwierzycie Mi, i jeśli was zapytam, nie dacie Mi odpowiedzi. Lecz odtąd Syn Człowieczy siedzieć będzie po prawej stronie Wszechmocy Bożej». Zawołali wszyscy: «Więc Ty jesteś Synem Bożym?» Odpowiedział im: «Tak. Jestem Nim». A oni zawołali: «Na co nam jeszcze potrzeba świadectwa? Sami przecież słyszeliśmy z ust Jego». Teraz całe ich zgromadzenie powstało i poprowadzili Go przed Piłata.
Mówienie o Synu Człowieczym stojącym ( Szczepan) czy siedzącym (Jezus) po prawicy Boga – to powód do zabicia. Dlaczego? Bo miejsce po prawej stronie króla zarezerwowane było dla następcy tronu. I Jezus i Szczepan powiedzieli, coś, co brzmiało jak bluźnierstwo – Bóg oddaje Jezusowi władzę. To dlatego nie tylko się oburzają, ale nadto zatykają sobie uszy. Nie chcą takiego, w ich mniemaniu, bluźnierstwa słuchać. I uznają, że za powiedzenie czegoś takiego trzeba bluźniercę zabić.
Znamienne: Jezus, a potem pierwszy z Jego uczniów giną, bo wyznają że On jest Panem, że Jezus jest Bogiem. Dopóki spór nie dotyka tego tematu, jest ostro, ale nie ma jeszcze tak skrajnej reakcji. To wiara w Jezusa jako Boga jest tym, czego Żydzi przełknąć nie mogą. Charakterystyczne, dziś bywa trochę podobnie: dopóki Jezus jest mądrym nauczycielem nie ma problemu. Muzułmanie też jako takiego nauczyciela Go szanują. Nawet Jego zmartwychwstanie jakoś uchodzi. Dopiero wyznanie, że jest Bogiem powoduje najgwałtowniejsze reakcje.
Można oczywiście zastanawiać się, czy Szczepan w swojej szczerości nie przesadził, czy nie był już zbyt odważny, wręcz zuchwały. Koniecznie trzeba jednak w tej scenie zauważyć, ze wszystko to dzieje się jakby z natchnienia Ducha. Przecież Bóg chcąc Szczepana uratować mógł po prostu zwyczajnie mu tej wizji nieba z Jezusem nie dać, prawda? Bez tego skończyłoby się pewnie na jakiejś mniejszej karze. Ale nie: to wyznanie Szczepana, wyznanie które doprowadziło go do śmierci, było przez Boga zaplanowane. Bóg tego chciał. Tak jak wcześniej chciał, by Jego Syn nie zaparł się swojej godności nawet wiedząc o grożącej mu za takie wyznanie śmierci.
Rozumiemy, że było potrzebne, gdy chodzi o Jezusa: on umarł, by nas zbawić. Ale śmierć Szczepana? To pewnie przypomnienie nam wszystkim, jak bardzo trzeba zawsze być wiernym Bogu. Bez oglądania się na konsekwencje.
Bo ostatecznie – koniecznie trzeba o tym pamiętać – śmierć nie jest końcem. Jest przejściem do nowego, lepszego życia. Życia z Bogiem. Tym bardziej powinniśmy umieć znosić dla Jezusa, dla prawdy o Nim jakieś inne, mniej dotkliwe konsekwencje.
A następujący po czytaniu Psalm przypomina: Pan Bóg króluje ponad całą ziemią.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |