Jeśli w centrum naszej wiary nie stanie miłujący Ojciec, wszystko się rozsypie. Mające napełniać radością i szczęściem pełnienie woli Bożej stanie się życiową udręką.
Zacznijmy od praktycznej uwagi. Z trzecią prośbą Modlitwy Pańskiej mamy problem. Chyba natury psychologicznej. „Bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi”. Mszał sugeruje, by całą frazę wypowiadać jednym tchem. Z reguły, w większości kościołów, dzielimy na pół. Jakie są tego konsekwencje?
Otóż wielu, gdy rozmowa schodzi na to, co po śmierci, ujawnia swoje lęki, patrzy w przyszłość z niepokojem, nie chce słyszeć o radości nieba. Bo przecież „jako w niebie tak i na ziemi”, dopowiadając: i na odwrót. Gdy tymczasem Jezus nie chce nas straszyć powtórką z łez padołu.
Prośby Modlitwy Pańskiej, podobnie jak cała teologia, mają swoją hierarchię. To znaczy wychodzą od tego, co najważniejsze, by przejść może nie do rzeczy mniej ważnych, ale wynikających z poprzednich. Dlatego Jezus nie zaczyna od woli Bożej, ale do niej prowadzi. „Ojcze”. Znaczenie słowa wyjaśniliśmy w pierwszej medytacji, dlatego nie ma sensu doń wracać. Musimy jedynie uświadomić sobie, że jeśli w centrum naszej wiary nie stanie miłujący Ojciec, wszystko się rozsypie. Mające napełniać radością i szczęściem pełnienie woli Bożej stanie się życiową udręką.
Twoja wola. To znaczy?
Wypowiadając bądź słysząc te prośbę niemalże natychmiast rozglądamy się wokół i zastanawiamy czy wolą Bożą będzie zjeść na piątkową kolację rybkę, czy raczej pokutnie, suchy chleb z wodą. Spokojnie. Nie od tego zaczynamy. Znów ujawnia się potrzeba pewnej hierarchii. Trzeba raczej zacząć od pytania bardziej ogólnego. Twoja wola to znaczy: na czym Ojcu w niebie zależy najbardziej.
Najkrótsza z możliwych odpowiedzi brzmi: byśmy z Nim, w miłości, żyli na wieki. Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, by go potępił, ale po to, by świat został zbawiony”. „Nie przeznaczył nas Bóg na gniew, ale na osiągnięcie zbawienia przez naszego Pana Jezusa Chrystusa”. „Wolą Bożą jest uświęcenie wasze”. „Weselcie się zastępy aniołów. Weselcie się słudzy Boga. Niechaj zabrzmią dzwony głoszące zbawienie”. I ta piękna wizja z niemalże mistycznej, starożytnej homilii na Wielką Sobotę. Jezus w otchłani pochylony nad śpiącym Adamem, woła: „Wstań, który śpisz i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus”. A gdy już to nastąpi, zupełnie inaczej będzie brzmiała pieśń Izajasza: „Pełne są niebiosa i ziemia chwały Twojej”. Już nie zapowiedź. Spełnienie odwiecznej woli Ojca.
Dalej też nie o rybkach
O podobieństwie człowieka do Boga decydują trzy cechy, jakimi nas obdarzył: rozum, wolna wola i dusza nieśmiertelna. Bóg chce nas zbawić, ale tylko we współpracy z nami. Konkretnie z naszą wolną wolą. Dlatego Izraelici na pustyni usłyszeli: „Kładę przed tobą Dobro i zło, życie i śmierć, szczęście i nieszczęście. Wybieraj…” Podobnie Apostoł: „Jeżeli w sercu swoim uwierzysz i ustami wyznasz, że Jezus jest Panem, osiągniesz zbawienie”. Przychodzący do Jezusa wielokrotnie slyszeli: „jeśli chcesz”. Wiara, a w jej konsekwencji zbawienie, jest wolną odpowiedzią wolnego człowieka na Boże wezwanie. Zatem prosząc: „bądź wola Twoja”, dajemy Bogu odpowiedź. Tak. Chcę. W owym „tak” zawiera się także miłość. Wybrałem Cię i chcę Cię kochać na wieki. I chcę być zbawiony.
To dość ważny element chrześcijańskiej duchowości. Ksiądz Franciszek Blachnicki często przestrzegał oazowiczów przed budowaniem duchowości na emocjach, podkreślając, że jest przede wszystkim wyborem, łączącym się z przyjęciem wszystkich jego konsekwencji. Stąd na rekolekcjach kładzie się między innymi nacisk na kształtowanie silnej woli. Ta niekoniecznie musi polegać na tym, że już w młodym wieku ktoś staje się idealny, w stu procentach żyje ewangelią. Jest to raczej zdolność do mozolnego kroczenia za Jezusem, trwania wbrew przeciwnościom, podnoszenia się z upadków, wytrwałej współpracy z łaską.
Teraz konkrety
Ale też nie o rybkach w piątek. Jak rozeznać? Najprostsza odpowiedź brzmi: kierować się Pismem świętym i nauczaniem Kościoła. Tyle, że ani jedno, ani drugie, nie jest poradnikiem, ani tym bardziej katalogiem, z którego zaczerpniemy wzór zachowań na każdą sytuację. Owszem, były takowe w przeszłości. Usiłujące przewidzieć wszystkie możliwe sytuacje i określić: to już grzech, to jeszcze lekkie przewinienie. Problem w tym, że na drodze zbawienia nie jest najważniejszym pytanie o grzech. Najważniejsze jest pytanie o miłość. Czy to jest miłość? Czy to jest miłość Boża. A jako że nemo iudex in sua causa – nikt nie jest sędzią we własnej sprawie – warto przywołać średniowiecznego mistyka. Tomasz a’Kempis, autor ponadczasowego dzieła „O naśladowaniu Chrystusa”, zauważa: tylko wół i osioł maja siebie samych za przewodników. Tym samym wracamy do punktu wyjścia. Do hierarchii próśb. „Ojcze nasz”. Chrześcijaństwo jest religią wspólnoty. Jesteśmy ludem w drodze do „naszego” Ojca. Dobre rozeznanie zawsze dokonuje się we wspólnocie. Nie narzucającej. Nie podejmującej za mnie decyzji. Nie zmuszającej. Bardziej wspierającej. Umiejącej spojrzeć na problem w całym jego życiowym kontekście. Potrafiącej odkryć dary i charyzmaty. Dostrzec to, co służy dobru wspólnemu i wzajemnemu zbudowaniu.
Niewątpliwie taką pierwszą, pomagająca rozeznać wolę Bożą, wspólnotą, jest rodzina. Tu, w dialogu miłości, pod okiem Opatrzności, uczymy się podejmować pierwsze decyzje wiary. Jak choćby tę wspomniana wyżej. W Wielkim Poście rybka czy suchy chlebem z wodą na kolację.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |