Trochę już wiemy, jak to jest być odgrodzonym, odseparowanym, ukrywać twarz. Dlatego brzmi to inaczej: zedrze zasłonę, odsłoni całun. Radykalność tego gestu uderza – choć może czekamy w mniejszym napięciu niż jeszcze trzy, cztery lata temu. Śmierć jej oścień, brak względu na osoby – jest blisko, wciąż jest blisko.
Dlatego Jezusowy gest nakarmienia tłumu wydaje się taki realistyczny. Tak jak realny jest nasz głód. Jak to, co zgina nas w pół, to, co sprawia, że szukamy Boga, wsłuchujemy się w Jego głos. To, co nie do zaspokojenia poza Nim.
Barbara, patronka dnia dzisiejszego, wiedziała o tym doskonale: pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć, pewnych przeszkód nie można ominąć. W tej ciemnej dolinie idzie za nami jednak krok w krok: Jego łaska, Jego obecność. Dosięga nas także tutaj Jego święta dłoń.
Rachunek sumienia: