Jeśli jesteśmy sprawiedliwi, to z łaski, nie z własnej mocy. Z łaski, na którą nie można zasłużyć.
Słowa arcykapłana Kajfasza zawierały proroctwo – zapadł wyrok. Jezus musi zginąć dla dobra wszystkich ludzi. Przyszedł na ziemię, aby pojednać wszystko ze sobą.
Jedyne, co mogę ofiarować Bogu, to skruszone serce, które w całej pełni przyjmuje prawdę o sobie: o swojej małoduszności, małości, interesowności, strachu, i wszelkich innych podłościach...
Nowości, które pojawiają się w naszym życiu, u jednych budzą radość, natomiast u innych budzą lęk. W gąszczu poglądów, idei, opinii można się pogubić, bo ich piękny i gładki sposób podania nie zawsze odpowiada rzeczywistości.
Jeśli pragnienie pochwały będzie dla mnie bodźcem do wszelkiego działania, to znak, że nie czynienie dobra jest dla mnie celem, a chęć zabłyśnięcia przed ludźmi.
Tacy ludzie jak Abraham, Dawid i Józef – kim dla nas są? Czy my jesteśmy tylko biernymi obserwatorami...?
Dać posłuch Bogu – choćby w sprawie takiej, jak miłość do nieprzyjaciół – to nie kwestia opłacalności, naszego widzimisię, życiowego zakrętu, na którym akurat jesteśmy.
Jeśli otworzę się na Boga, czy Bóg nie pokruszy moich planów? Czy nie wepchnie mnie w trudności? Czy nie skończy się to klęską?
Trudne jest to wyzwanie. Być dobrym dla tych, którzy dla mnie dobrzy nie są. Być uprzejmym dla tych, którzy patrzą na mnie wilkiem.
Jedynie Bóg przenika serca i sumienia ludzi. Tylko On wie, co prawdziwie się w nich kryje, gdy mówią: „Wiara, Bóg są mi obojętni”.
I wynik tej wojny już się nie zmieni.