Kiedyś sprawy duchowe były proste. Ktoś był „za”, a ktoś inny „przeciw”.
Teraz wielu ludzi patrzy obojętnie na to, co dotyczy wiary w Boga. Mówią, że Bóg ich nie interesuje.
A może jednak nic się nie zmieniło?
Może zawsze w sercu człowieka jest „za” lub „przeciw”, a człowiek oszukuje sam siebie sądząc, że wobec Boga można być obojętnym?
Jedynie Bóg przenika serca i sumienia ludzi. Tylko On wie, co prawdziwie się w nich kryje, gdy mówią: „Wiara, Bóg są mi obojętni”. Tylko On zna ból ich duszy i cierpienie serca, do którego nie chcą się przyznać sami przed sobą.
Nie wolno łamać tej tajemnicy. Należy z szacunkiem przyjąć ich słowa, nawet jeśli nie dowierzam treściom, które niosą.
I trzeba robić nieustanny rachunek sumienia, jak to jest z moją miłością wobec nich. Bo żaden człowiek nie będzie obojętny wobec miłości – albo odpowie na nią miłością (będzie „za”), albo będzie starał się ją zniszczyć (będzie „przeciw”).
Miłość wymaga odpowiedzi: tak, tak – nie, nie.
Czytania mszalne rozważa Elżbieta Krzewińska
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.