Nadzieja, której zwiastunami w noc Bożego Narodzenia są aniołowie, rodzi się i hartuje w trudnościach i mroku.
Zapominamy, by trudności i kłopoty na modlitwie powierzać Jezusowi. On potrafi je zmienić w coś wielkiego i pięknego
Dodawać skorzy nie jesteśmy. Niby czemu? Kryzys i inne trudności. A przecież nam też coś się od życia należy…
Boże miłosierdzie może być dla nas abstrakcją. Nawet łaska sakramentu – przejściowym zadowoleniem, uczuciem pokrzepienia, które mija przy pierwszych trudnościach.
Ile argumentów potrafimy znaleźć na swoje usprawiedliwienie. Zranienia dzieciństwa, trudności życia, zmieniające się czasy, inna kultura, samorealizacja, wolność wyboru...
Czy nie zaskakuje nas, z jakim uporem Jezus przygotowywał swoich uczniów na rozmaite trudności? Te wszystkie zapowiedzi o zgorszeniach...
Wiara oparta jedynie na uczuciach, przyzwyczajeniach, „zaliczaniu” kolejnych praktyk religijnych, pozostanie wiarą powierzchowną i załamie się w obliczu trudności
Niełatwo przyjąć Bożą wolę, gdy jest ona całkowicie odmienna od moich oczekiwań, pragnień, gdy wiąże się z przyjęciem cierpienia, akceptacją trudności
Bóg, który widzi w ukryciu, nie jest kimś rozwiązującym trudności deus ex machina, relacja z Nim nie polega na wymianie przysług.
Trudności w akceptowaniu Różańca jako kontemplacji mistycznej wypływają także z tego, że kontemplacja i mistyka to dla nas pojęcia dość odległe.
… choć do jednego celu.