Być błogosławionym wyśmianym czy herosem, wychodzącym obronną ręką z każdej sytuacji?
Wojenny język niezbyt pasuje do obrazu Boga pełnego miłosierdzia? A może nasze pojmowanie miłosierdzia jest wypaczone?
W postawie Adama odkrywam samego siebie. Gdy grzeszę, też najpierw chciałbym się ukryć. A gdy już nie mam wyjścia, jak on wskazać winnego mojego upadku. Człowieka, okoliczności, różnie... A Bóg?
Dzielimy się nie tylko naszą wiarą w prawdziwą i rzeczywistą obecność. Przede wszystkim Synem Bożym, prawdziwie i rzeczywiście obecnym w nas.
Nie musieliśmy kluczyć po pustyni w poszukiwaniu wody życia. Nie zacieraliśmy za sobą śladów w obawie przed pościgiem nieprzyjaciela.
Wierzyć to znaczy zobaczyć, co niewidoczne i uznać, że jest prawdziwe. Udział w cudzie Eucharystii powinien odzwierciedlać tę wiarę
Tak łatwo trwamy w nieprzebaczeniu twierdząc, że to winowajca nie dopełnił formalności. I sumienie mamy czyste.
Ile tracę, ile zyskuję? I co właściwie tracę?
Wszystko ma swoją cenę – czy nie mówimy tak?
W oczekiwaniu jest zawarta zarówno tęsknota Kościoła, jak i pragnienie wypełnienia Bożych obietnic.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...