Jak Maria Magdalena, płacząc przy grobie, wołamy, że bez Boga żyć się nie da. Że gdyby naprawdę odszedł i nas porzucił – przepadniemy.
Żeby za wszystko Bogu dziękować i we wszystkim wielbić Ojca, człowiek potrzebuje dobrego wzroku. Bo wszystko zależy od tego, jak patrzymy.
Czego uczy nas Anna, która tęsknie oczekiwała Mesjasza? Przede wszystkim tego, że dzięki postom i modlitwie zyskała siłę ducha.
Pełne kościoły, kolejki do spowiedzi, sami sobie wydajemy się pobożniejsi i w ogóle – nawet pokazują nas w telewizji... Tylko Biblia jakby nie nadążała za tym.
Wszystkie nasze sposoby na wzbogacenie się czy spełnione życie, wszystkie nasze rady na problemy ludzi, nasze lekarstwa na rany świata – okazują się kolejno chybione, za słabe, naiwne...
W niedzielę w oktawie Bożego Narodzenia w Kościele katolickim obchodzi się święto Świętej Rodziny z Nazaretu. W ten sposób liturgia ukazuje powrót do Boskiego źródła, z którego współcześnie żyjące rodziny mają czerpać wzorce i siłę do budowania cywilizacji miłości.
Człowiek, który jest chciany, otoczony troską, który może w takiej atmosferze dojrzewać, wzrastać. Czy umiemy tak spojrzeć na siebie samych?
Wiara w zmartwychwstanie otwiera: na tych daleko i na tych blisko, na swoich, i na obcych, na bliskich, których porzuciliśmy i na tych pozornie odległych.
Nie staję wobec Bożego słowa sama, nie istotne jest poczucie niemocy. Mam bowiem łączność z każdym z Apostołów...
Dziękujemy za miniony czas nie w świetle fleszy, huku petard, ale w ciszy naszego serca, na modlitwie. Ta nasza wdzięczność staje się liturgią.
… choć do jednego celu.