W życiu codziennym widzimy, że łatwiej jest kogoś oceniać niż doceniać.
Bóg nie ocenia nas według naszych zasług, ale hojnie obdarza swoją łaską.
Obgadujemy, plotkujemy powtarzając cudze osądy. Czy umielibyśmy to samo powtórzyć wprost osobie, którą oceniamy?
Naszych postanowień nie możemy oceniać jedynie na podstawie tego, czy udało nam się wytrwać.
Niczego nie pragnąć dla próżnej chwały, ale w pokorze oceniać innych jako wyżej stojących od siebie?
Największym wyzwaniem przy ocenianiu jest to, co inne, odmienne, nie poddające się szybkiemu i łatwemu opiniowaniu.
Powstrzymywanie się od ocen za cnotę nie uchodzi. Wręcz rodzi podejrzenia. O relatywizm. Bo jeśli nie ocenia to popiera...
Nie lubimy być oceniani, sądzeni, sprawdzani przez innych ludzi. Niepewnie się czujemy, gdy ktoś ma ocenić naszą pracę, wykonane zadanie.
Jezus pyta mnie dzisiaj o to, w jaki sposób patrzę na drugiego człowieka. W jaki sposób go oceniam, mierzę jego czyny i słowa.
Każdy z nas stoi „na środku” - inni ludzie przyglądają się nam i nieustannie oceniają nasze postępowanie. Każdy z nas wezwany jest do dobrych uczynków: błogosławienia innych...
Jest wielka różnica między ludzką słabością a złą wolą.