Jak dziś wyglądałaby ta ewangeliczna scena? A może tak: pani burmistrz chce z Tobą rozmawiać. Albo: czeka na Ciebie pan profesor. Albo ksiądz infułat właśnie raczył odwiedzić…
Słuchaliśmy tego, czego oni nie słyszeli – dlaczego więc jesteśmy dziś akurat tutaj, w tym okropnym miejscu?
Czy tęsknię za pełnią szczęścia zbawionych w niebie? Czy jestem gotowa stanąć przed Bogiem już dziś?
Jezus zachęca dziś, bym, jak światło na świeczniku rozświetlała ciemności grzechu swoją wiarą, a nie chowała się za zasłoną strachu i kompromisu. Żyła odważnie w prawdzie o sobie
Bóg rozumiejący ludzkie rozterki, rozumiejący kłopoty z uwierzeniem. Ogólnikowe hasło „Bóg jest dobry” nabiera dziś bardzo konkretnego kształtu…
Już nie musimy tracić wszystkiego: Jezus, uobecniony przez kapłana, dziś uzdrawia – tak samo jak kiedyś uzdrowił trędowatego.
Ewangelizacja. Kojarzy się dziś z akcją, z rodzajem happeningu, może imprezy, podczas której można o Bogu usłyszeć...
Dlatego wystarczy jedno, tylko jedno zdanie: Daj nam dziś to, co nam potrzebne, bo przecież wiesz…
Czy sto lat temu łatwiej było wierzyć w Boga niż dziś?
Kiedy patrzę w przeszłość żal mi tych wszystkich znajomych których los rzucił na zupełnie inne drogi. Gdzie są dziś? Jacy są? Czy jest im dobrze? Czy źle? Nie wiem.
Nie jest prawdą, że idą dla prezentów. Idą, bo kochają Jezusa. Pragną z Nim przyjaźni. To dorośli później coś psują...