Uchodził za klasowego łobuza. Może faktycznie nim nie był, ale tak na niego patrzyli inni, więc i sam tak na siebie patrzył. Trudna sytuacja w domu, nieciekawa w szkole. Ale tego dnia patrzył na ośnieżone drzewa a z jego ust wyrwało się coś, czego nikt się nie spodziewał: „jak tu jest pięknie”. Było. Jednak w jego ustach wyznanie godne poety zabrzmiało wyjątkowo zaskakująco. Kim faktycznie był ten chłopak? Może gdyby nie trudne koleje losu, gdyby ktoś wcześniej zaprowadził go w góry, uchodziłby nie za łobuza, ale bardzo porządnego młodego człowieka?
„Nie wyście mnie wybrali, ale ja was wybrałem”. Drugi dzień z rzędu zatrzymuję się nad tym samym fragmentem Janowej Ewangelii. Dziś na tych właśnie słowach. Kim byłbym, gdyby nie wspaniali rodzice i sympatycznie otoczenie, w którym przyszło mi wzrastać? Czy byłbym zadeklarowanym chrześcijaninem gdyby na mojej drodze życia tak wyraźnie nie stanął kiedyś Jezus?
Miewam pokusę, by uważać się za lepszego od innych. Ale nawet jeśli tak jest, niekoniecznie wielka w tym moja zasługa. Inni mogli nie dostać aż tyle. Obdarowany, wybrany przez Jezusa powinienem tym gorliwiej, wbrew wszelkim przeciwnościom, kroczyć Jego drogami. Bo jeśli nie ja, który tyle od Boga otrzymałem, to kto?
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.