Dla jednych miejcie litość, dla tych, którzy mają wątpliwości: ratujcie /ich/, wyrywając z ognia, dla drugich zaś miejcie litość z obawą Jud 1,22-23
Niełatwą decyzją jest zwrócenie komuś uwagi. Trudno tak do końca rozeznać swoje motywacje. To delikatna sprawa. Może czasem więcej wyrządzić zła niż przynieść pożytku. Nie jestem w stanie przewidzieć skutków mojego napominania. Komuś otworzy oczy na prawdę, innego zamknie na nią na długi czas. Kiedy zatem mogę, a nawet powinnam, napominać? Wtedy, gdy nabiorę pewności, że czynię to jedynie ze względu na dobro tego człowieka, wtedy gdy w tym zobaczę jedyny ratunek dla niego. A takiej pewności mogę nie mieć nigdy, dlatego warto wpierw całą sprawę przemodlić, prosząc o światło Ducha Świętego.
Bywa, że ktoś wręcz czeka na czyjś upadek, by wykazać komuś błąd i to, że jest kimś gorszym. Tak właśnie arcykapłani i uczeni w Piśmie czyhali na potknięcie, na pomyłkę Jezusa. Czasem nawet ją prowokowali, by wytknąć Mu brak kompetencji. Wystawiali na próbę, by pochwycić Go na błędzie. Czyż moje napominanie nie ma czegoś wspólnego z tą postawą? Czyż moją motywacją nie jest chęć zwracania uwagi na słabości innych, wytykanie ich tylko po to, by poczuć się lepszą od nich? To pycha, która pod pretekstem pomocy drugiemu człowiekowi, kamufluje prawdziwe intencje i tak naprawdę nie ma z nią nic wspólnego. Może wtedy lepiej zamilknąć i swoim świadectwem, czy też dezaprobatą niewłaściwych postaw zaniepokoić, zamiast wprost upominać?
Czytania mszalne rozważa Aleksandra Kozak
RubeusSMF
Stróże Poranka - Drogi
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.