Tak trudno mi kroczyć za Nim, zostawić Mu swój bagaż trosk, zmartwień i kłopotów i pozwolić się Jemu prowadzić.
Rozwijamy się jedynie dzięki wierze, która sprawia, że w każdej sytuacji chcemy się Jemu podobać. A królestwo Boże w nas niezauważalnie wzrasta.
Wielu świętych pragnęło uczynić Bogu przyjemność, bo nic tak nie uszczęśliwi człowieka, jak czynienie radości Bogu. A co Jemu sprawia przyjemność?
Za jego istnienie – dobre. Za dobro, które uczynił. Za łaski, których on sam doznaje. Za Bożą cierpliwość, która zostawia – jemu i nam - czas.
Nawet, gdy się modlę, gdy jestem na Mszy, a więc gdy ‘poświęcam’ czas tylko Jemu, moje myśli krążą wokół przyziemnych spraw, często banalnych i nieistotnych.
W obliczu sytuacji najtrudniejszych i bolesnych, kiedy wydaje się, że Bóg nie słyszy nie powinniśmy się obawiać, żeby wykrzyczeć Jemu nasze cierpienie. Publikujemy tekst papieskiej katechezy.
Jezus w swoim „pójdź za Mną” chce, by wszystko złożyć w Jego ręce, by oddać się Jemu i całkowicie Mu zawierzyć. I to od zaraz, nie od jutra.
W najśmielszych wyobrażeniach nikt nie sądził, że Boskość Jezusa przejawi się w służbie i oddaniu swojego życia na okup za wielu. Przecież to człowiek ma służyć Jemu!
Przemówienie Benedykta XVI do austriackich wolontariuszy i pracowników instytucji charytatywnych, wygłoszone w Wiedniu 9 września 2007 r.
Chyba rozumiem ową wdowę z Sarepty. Szczera do bólu. Gdy Eliasz poprosił, by najpierw jemu zrobiła jedzenie, nie odmówiła. Desperacja? Może nie miało dla niej znaczenia, czy przeżyje jeden dzień więcej czy mniej...
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...