O pracy nad pięknem oprawy liturgii i kształtowaniu człowieka wierzącego z ks. inf. dr. Stanisławem Ziębą rozmawia ks. Rafał Starkowicz.
W naszym języku funkcjonują takie zbitki słowne jak „ łatwy” czy „ciężki” chleb, albo „wyjechać za chlebem” do pracy za granicę.
Zbyt wielu zepchniętych na margines doznaje ciągłych krzywd. Zbyt wielu płacze nie mogąc, mimo uczciwej pracy, związać końca z końcem.
To prawda. Chcę jeść do sytości chleb, chcę mieć pracę i zdrowie. Chcę zaspokojenia różnych moich potrzeb, ale też i pragnień.
Samo poznanie talentu nie wystarcza. Trzeba go jeszcze rozwinąć, by mógł zaowocować, a to wymaga pracy nad sobą. Czasem bardzo wielkiej.
Chcesz, Panie, przebywać w mojej rodzinie, wśród moich koleżanek w pracy, w sklepie, gdy robię zakupy. Chcesz, Panie, być wśród ludzi.
Ciche, pokorne, na drugim planie. Czy jednak bez nich Jezus i Jego uczniowie mogliby porzucić pracę i zająć się sprawami Ewangelii?
Gołym okiem widać, że ruch w naszych kościołach zaczyna się dopiero w Wielką Sobotę. Wniosek jest oczywisty. Przed nami wielka praca nad Triduum.
Panie Jezu, jakże często nie chce mi się iść: do pracy, do domowych obowiązków, do chorych w odwiedziny, do wielu różnych miejsc.
Mówisz o założeniu na siebie jarzma. O zaprzęgnięciu swoich pragnień i wszystkiego, co posiadam, do pracy. I to ma dać mi ukojenie?
Tak, często obawiamy się, że bez materialnych protez nie będziemy w stanie funkcjonować. Dlatego budujemy, remontujemy...