Może się wydawać, że wystarczy pozór. Że wystarczy ludziom wydawać się sprawiedliwym. Że najważniejsze, by wyglądać pięknie...
Jezus – promotor dobra zabrania mi odwetu. Pragnie, abym przyjął postawę, która doprowadzi nieprzyjaciela do zmiany i sprawiedliwego życia.
Każdego dnia staję przed wyborem między tym, co dobre i sprawiedliwe, a tym co wygodne. Co dziś wybiorę?
Sprawiedliwie jest tak, jak dotąd było - głosi stara zasada. Bo ludzie ponoć się nie zmieniają. Na pewno?
W niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia.
Pozory łatwo wziąć za prawdę: uznać, że mamy do czegoś prawo, że należą się nam przywileje. Że wewnątrz pozostajemy sprawiedliwi.
Tylko Bóg osądzi sprawiedliwie nie raniąc nikogo. Mój osąd zawsze będzie dla kogoś krzywdzący, bo zbyt często wypływa z niewłaściwych pobudek.
Boże, Ty nagradzasz sprawiedliwych, a pokutującym grzesznikom udzielasz przebaczenia, wysłuchaj nasze błagania i udziel nam odpuszczenia grzechów, które wyznajemy. Przez naszego Pana…
Szkoda że klęski prawego i sprawiedliwego bywają ostateczne i nieodwołalne. Zwłaszcza jeśli stoi za nimi nie los/zrządzenie Boże, ale ludzka podłość.
Co innego jest bowiem zapłata od proroka, a co innego zapłata proroka; co innego zapłata od sprawiedliwego, a co innego zapłata sprawiedliwego.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...