W tym tygodniu zaprosiliśmy do współpracy wolontariuszy z Warszawskiego Hospicjum Społecznego. Postawiliśmy im kilka pytań. Jak dojrzewaliście do wolontariatu? Jakie cechy charakteru trzeba było rozwinąć, by w sposób odpowiedzialny wypełniać powierzone zadania? O tym będą pisać.
Niedziela
Agnieszka (w hospicjum od 2005 r.)
Zostałam wolontariuszem, bo jestem z natury społecznikiem. Lubię się udzielać, psychologicznie rzecz ujmując ;-) jestem typem „dawcy” - większą radość czerpię z dawania niż z brania. Pracując jako wolontariusz w hospicjum, stawiam sobie pewne cele, np. chcę spełnić marzenie chorej osoby, która pragnie odejść z tego świata w domu, w otoczeniu najbliższych. Jeśli uda mi się zapewnić jej bezpieczeństwo i pomóc zrealizować to marzenie, traktuję to jako sukces. Niezwykłe jest też to, że czasem rodzina zmarłego pacjenta po kilku miesiącach od jego śmierci odzywa się z podziękowaniami…
Często pojawiają się dylematy, trudności w wyborze między jakimś wewnętrznym zobowiązaniem, poczuciem odpowiedzialności a ochotą na odpoczynek lub chęcią poświęcenia czasu rodzinie.
Jakiś czas temu zostałam zatrudniona w hospicjum jako lekarz, ale nadal praca bardzo przeplata się u mnie z wolontariatem. Ten wolontariat to ta część pracy, która wykracza poza zakres obowiązków lekarza: to długie rozmowy z pacjentami, dodatkowe, wcale „niemedyczne” odwiedziny, to zorganizowanie wizyty księdza, zwrócenie uwagi na coś, co można jeszcze załatwić, by poprawić samopoczucie chorego.
Również teraz, gdy jestem pracownikiem hospicjum, swojej pracy nie traktuję wyłącznie jako „wypełniania obowiązków”, nie pracuję „od - do”. Dla mnie ta praca to
dawanie komuś samego siebie - a taki jest chyba sens wolontariatu.Lekcja do odrobienia:1. Zastanowię się, co robię, gdy pojawiają się dylematy, trudności w wyborze między poczuciem odpowiedzialności a ochotą na odpoczynek. Co wybieram najczęściej?
2. Postaram się znaleźć w tym tygodniu przynajmniej godzinę i poświęcić ją bezinteresownie bliźniemu.