„Masz takie zgaszone oczy. Chciałbym, by było w nich więcej słońca”
Żaby
Za oknami mrok gesty jak śmietana. Wyjeżdżamy na nocleg do drugiego domu wspólnoty. Dwadzieścia kilometrów za Łodzią skręcamy w szczere pole. Jesteśmy w Czołczynie. Kleją nam się oczy, a za oknami żaby urządzają sobie głośny koncert.
Zrywamy się o świcie. Żaby milczą. O siódmej w kaplicy siedem osób otacza księdza Grzegorza. Śpiewają jutrznię. Za oknem po horyzont zielone pola i lasy. – Maryjo, młoda Matko Światłości, Daj nam serce dziecka, proste, ufne i radosne - proszą młodzi. Po skrzypiących schodach schodzimy na śniadanie. Ku naszemu zaskoczeniu wspólnota zjada je w absolutnej ciszy. Słychać tylko deszcz miarowo bębniący w okno. Po chwili zza chmur wypełza słonce. Oświetla napis na drzwiach: Uciszam siebie, by usłyszeć Boga.
Wychodzimy na mokrą trawę. W głębokim ogródkowym basenie pływa ropucha. Nie potrafi się wygramolić. Krzysiek bierze grabie i wyciąga ją. – Ma się tego franciszkańskiego ducha – uśmiecha się szelmowsko. Zaczyna opowieść: pierwszy raz spiłem się w podstawówce. Waliłem głową w skrzynkę na listy i nie czułem bólu. Spodobało mi się. Potem przyszło palenie trawy, wąchanie kleju. Pogrążyłem się totalnie. Każde zarobione pieniądze przeznaczałem na wódkę. Piłem nawet w wojsku. Pamiętam scenę sprzed lat. Siedziałem na peronie w Tczewie. Duży węzeł kolejowy. Nagle przed oczami przesunął mi się cały katalog moich grzechów: piję, kradnę, cudzołożę, ćpam. Jaki to ma sens? Poczułem straszną pustkę. Nie do opisania. Emocjonalną, duchową, intelektualną. Skuliłem się. I wtedy poczułem dosłownie, jakby ktoś za mną stał i klepał mnie po ramieniu. Odwróciłem się i zobaczyłem ogromny napis: Jezus cię kocha. To był plakat jakiejś grupy modlitewnej. Odetchnąłem. Poczułem się kochany. Zanim trafiłem do Czołczyna przeszedłem długą i bolesną drogę. Ciężko mi o tym mówić. A słyszałeś wczoraj te żaby? – uśmiecha się Krzysiek – zasnąłem dopiero gdy na chwile przestały się drzeć.
Bez balonika
W domu pracują pozostali członkowie wspólnoty. Lesya – młodziutka nauczycielka z Ukrainy wyszywa płomień – symbol szkoły. Jest grekokatoliczką. Tęskni za przepiękną bizantyjską liturgią. Przy haftowaniu śpiewa Akatyst. Trafiła tu spod Lwowa. Wcześniej była w szkole we Francji. – W czasie studiów siedziałam w bibliotece i znalazłam ciekawy artykuł. Autor pisał o Afryce: o tym, że jej mieszkańcy, choć są niezwykle biedni potrafią się cieszyć życiem. Pisał, że każdy, kto kocha jest ubogi, bo jest narażony na zranienie przez drugą osobę. Tekst był podpisany: Daniel Ange. Zanotowałam sobie to w dzienniku. Przez myśl mi nie przeszło, że trafię kiedyś do prowadzonej przez niego szkoły – uśmiecha się Lesya. Tam usłyszała słowa: Nasz Bóg ma serce matki – opowiadał o. Daniel - A serce matki nigdy nie jest obojętne na cierpienie dziecka. Więcej: serce matki to jest nic, nic, nic w porównaniu w sercem Boga! Skoro matka jest poruszona, to o ileż bardziej Bóg! Miliony razy więcej!
Takiego płonącego z tęsknoty Boga poznają młodzi w szkole kontemplacji i ewangelizacji. Gdy doświadczą Jego miłości mogą z powodzeniem ewangelizować. Bez obawy, że wręczą komuś „ewangelizacyjny” balonik i bez słowa znikną za drzwiami.
Więcej o szkole przeczytasz na stronie: www.d-s.pl
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |