W człowieku drzemie pragnienie bycia czystym. Dlatego jest nadzieja.
Przed tygodniem pisałem o plamach na sumieniu. O białych – jako obszarach pustych, wypranych z moralnej wrażliwości. I o czarnych – w których uznanie zła jest wprawdzie obecne, ale nie ma wpływu na podejmowane decyzje. O nadziei nie napisałem. I życie mnie upomniało. Zatem – komentarza ciąg dalszy.
Od lat czterdziestu pięciu towarzyszę pierwszokomunijnym dzieciom – i jako katecheta, i jako spowiednik, i jako taki duchowy tato. Onegdaj moje dziewięciolatki miały pierwszą sakramentalną spowiedź. Rodzice też byli – bo przecież gdy dzieci sięgają po sakrament pokuty po raz pierwszy, trzeba im towarzyszyć modlitwą. I to z wielu powodów. Przeżywam mocno te pierwsze dziecięce spowiedzi, pamiętając własną. Dzieciaki przygotowane, widzę, słyszę i czuję, jak są przejęte. W małej parafii mają ten psychiczny komfort, że znają swojego księdza i czują się przy spowiedzi bezpieczne. A przecież właśnie o to chodzi – sakrament pokuty to sakrament duchowego bezpieczeństwa. Kilka dni temu papież Franciszek o spowiedzi mówił: „Wiele razy myślimy, że pójście do spowiedzi jest jak udanie się do pralni. Ale Jezus w konfesjonale to nie pralnia... Możemy zapytać: czy pójście do spowiedzi nie jest serią tortur. Nie! Idzie się tam, by wychwalać Boga”.
No i wychwalały Boga te moje pociechy. Co do spowiedzi – wiadomo, tajemnica. Wychodzę z konfesjonału i strząsam ze stuły grzechy parafian (jak ks. Twardowski), a z pamięci je „delejtuję” – które to określenie dzieci doskonale rozumieją. Ale muszę (i wolno mi) opowiedzieć, co było potem. Jedna z dziewczynek po chwili zapytała, kiedy może znowu pójść do spowiedzi. Tłumaczę jak potrafię. Przerwała mi. „Bo ja coś zapomniałam”. Tłumaczę więc, że przy następnej spowiedzi... Przerwała mi: „Ale ja chcę być czysta!” Odeszliśmy na bok, uzupełniła swoje wyznanie, przytuliłem (do siebie? Czy do Jezusa). Mój Boże! Skąd ona wzięła to określenie? Wiem, że nie użyłem takich słów, przygotowując dzieci do sakramentu. Może katechetka? Może mama albo babcia? A może po prostu niesamowite wyczucie dziecka, którego my, dorośli już nie pamiętamy z własnego dzieciństwa?
Dzieci mają sumienia wrażliwe, bardzo wrażliwe. I dlatego łatwo te sumienia złamać, wykrzywić, fałszywe filtry wbudować. Ale też dlatego jest nadzieja! Nadzieja moralnego odrodzenia pokolenia, które przychodzi po nas.
Kilka lat temu wpadł mi w ręce przedruk wspomnień proboszcza jednej z okolicznych parafii – czasy odległe, gdzieś 350 lat temu. Dobrze liczysz, Czytelniku, to po wojnie trzydziestoletniej. Zdziczenie obyczajów kompletne, ani moralności, ani prawa, ani nadziei. A jednak! A jednak po tym okresie zdziczenia przyszło moralne, społeczne, religijne odrodzenie. Wróciło prawo, wróciła moralność, wróciła normalność ludzkiego obyczaju. Nadzieja się spełniła. Bo w człowieku drzemie okrzyk, który usłyszałem z ust dziecka: „Chcę być czysta!”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |