Garść uwag do czytań na XXVII niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
Nie będzie chyba błędem potraktowanie jej jako wyraźnej kontynuacji tego, o czym Jezus wcześniej. A ucząc o nierozerwalności małżeństwa odwołał się przecież do sytuacji z Edenu, do pierwotnego zamiaru Boga! Chyba trzeba więc znów połączyć owo przyjęcie królestwa jak dziecko z Edenem.
Bardzo istotną rolę w opowiadaniu o pierwszych ludziach gra chyba wszystkim znana scena grzechu pierwszych rodziców. Gdy się w nią wczytać znajdujemy tam między innymi i tę prawdę, że grzech wszedł na świat wskutek braku zaufania ludzi do Boga. Szatan zasiał w Ewie wątpliwość co do czystych intencji Stwórcy, więc ta postanowiła sprawdzić, jaki naprawdę Bóg jest.
A dzieci? Zwłaszcza małe? Chyba wszystkie cechuje spora doza zaufania do rodziców. Dziecko może i miewa humory, chce nieraz po swojemu, ale ostatecznie i tak w razie czego u nich szuka schronienia. Wydaje się więc, że Jezus po prostu mówi: bezgranicznie zaufajcie Bogu. Chyba na tym właśnie polega owo przyjęcie królestwa jak dziecko...
5. W praktyce
- Człowiek nie powinien rozdzielać tego, co Bóg połączył. Uczeń Chrystusa musi ten pierwotny plan Boga wobec małżeństwa szanować. To jeden z elementów owej drogi pójścia za Jezusem. Choćby przyszło zaciskać zęby, choćby to bycie razem, albo przynajmniej nie zakładanie nowego związku, było ciężkim krzyżem. Bardzo ważne wskazanie dziś, kiedy rozwody stały się plagą. Bardzo ważne w kontekście rozpoczynającego się właśnie dotyczącego rodziny synodu biskupów, na którym i ten problem ma być omawiany. Nauka Jezusa jest jasna. Trudno ją obejść nawet najbardziej intelektualnie wysublimowaną ekwilibrystyką.
- Bezgranicznie zaufajcie Bogu... Przyjmujcie Jego królestwo bez powątpiewania.... O tym zaufaniu Bogu wiele się mówi. Ale dość często zdarza się, że w praktyce tego zaufania nie ma. I nie mam tu na myśli trudnych dla człowieka sytuacji ciężkiej choroby czy śmierci bliskich. Raczej sprawy znacznie łatwiejsze. Ot, handel w niedzielę. Bez niego nasza gospodarka się zawali? Wolne żarty. Najwyżej spadną dochody, zwłaszcza wielkich galerii handlowych. Czy większym zyskiem nie jest jednak posłuchanie Boga i pozwolenie, by rodziny tego dnia mogły być razem?
Albo kwestia zabezpieczenia materialnego. Roztropność, dobra rzecz. Ale jeśli dla pieniędzy trzeba popełnić jakąś nieuczciwość? Wtedy już prawo królestwa Bożego się nie liczy, bo przecież muszę zadbać o siebie? I o co ogóle chodzi?
Albo tak aktualna dziś kwestia przyjmowania uchodźców... Nagle Jezusowy nakaz przyjmowania przybyszów zniknął? Skąd tyle (nie)świętego oburzenia na tych, którzy wzywają do tego, by jednak tym uchodźcom sensowną gościnę u nas zapewnić? Zapewne postawy te wynikają ze strachu o przyszłość naszego kraju, o możliwy zalew islamem, o upadek chrześcijaństwa Ale czy nie powinniśmy jednak zaufać, ze skoro Bóg każe przybyszów przyjmować to mamy tak robić mimo naszych lęków? Dlaczego w naszym umyśle istnienie chrześcijańskiej Polski jest nienaruszalnym założeniem, choć przecież wcale tak być nie musi, a zmienne jest to, co z tak mocnym naciskiem nakazał nam Jezus?
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
4
|
5
|
» | »»