Rekolekcje "na ostatnią chwilę". Wielki Poniedziałek.
Starzy ludzie to skarbnica mądrości. Wiedzą o życiu znacznie więcej, niż najwięksi naukowcy, a swoją wiedzą potrafią ubogacić niejednego człowieka. Świadectwem tego jest trwający 1 minutę film „Droga do nieba” w reżyserii Michała Śmierzchalskiego, który pokazuje życie jego ukochanej babci. I jednocześnie rozbraja największych twardzieli. Dokument powstał na początku marca 2017, jako praca na konkurs organizowany przez firmę Sony. I ukazał się w serwisie internetowym Youtube. Bohaterka filmu „dzieli się w nim swoim 88-letnim doświadczeniem i rozważa swoje życiowe wybory”. Wsłuchajmy się w jej słowa:
„Ja wiem teraz, co źle robiłam. Tylko żeby mnie się życie powtórzyło drugi raz, to bym o wiele mniej pracowała, nie chciałabym tych domów, tylko każdy żeby miał malutkie dwa pokoiki z kuchenką w bloku. Żeby miał ciasne, ale własne mieszkanie, nagrzane. To jest ważne. A te bloki, jak mieliśmy, te duże pokoje, salony, niepotrzebne do życia. I co bym chciała więcej? Jak dzieci dorastały, trzeba się było więcej poświęcać – nie pracy, a rodzinie, dzieciom. Średnio zarabiać, średnio żyć i średnio mieszkać. To jest najlepsze”.
Świadectwo kobiety, która patrzy z perspektywy przeżytych lat na swoje dotychczasowe życie, jak i Ewangelia o bogaczu i Łazarzu stanowią dla nas wezwanie do wielkopostnego przebudzenia. Bóg przychodzi do nas z Dobrą Nowiną o zbawieniu, czyli z Ewangelią życia. I pragnie, byśmy zatrzymali się i zastanowili nad tym słowem. A może przeżyli wewnętrzny, zbawczy wstyd. I uświadomili sobie ową „szczęśliwą winę”, którą możemy oddać w ręce miłosiernego Boga.
Ciekawą analizę przypowieści o bogaczu i łazarzu przeprowadza papież Franciszek w Orędziu na Wielki Post 2017. Najpierw zachęca do niezadowalania się życiem przeciętnym, bo przecież celem naszej wędrówki jest Niebo, świętość. Ojciec Święty wskazuje, że człowiek ubogi opisany jest szczegółowo i nosi imię pełne obietnic, które znaczy: „Bóg pomaga”. A bogacz jest osobą całkowicie anonimową, grającą kogoś zupełnie innego. „Łazarz uczy nas, że druga osoba jest darem. Właściwa relacja z ludźmi polega na uznaniu z wdzięcznością ich wartości. Również ubogi przy bramie bogacza nie jest irytującą przeszkodą, ale wezwaniem do pokuty i przemiany swego życia” – pisze Papież. I podkreśla, że pierwsza zachęta wypływającą z tej przypowieści to wezwanie do otwarcia drzwi naszego serca na drugiego człowieka. Chrystus tą przypowieścią chce zainicjować w nas proces duchowego przebudzenia. „Pan chce nas poprowadzić od niemądrej roztropności do prawdziwej mądrości, nauczyć nas rozpoznawania autentycznego dobra” (Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu, cz. I, s. 184).
Krytyka Jezusa nie jest wymierzona w zasobność bogacza, lecz w obojętność na potrzeby bliźniego. Ziemski los żebraka wydaje się być przegrany. Nie może się podnieść i żebrać na własne utrzymanie, ale leży i liczy na litość przed drzwiami bogacza. Grozi mu nie tylko śmierć z wycieńczenia, ale zwątpienie w Boga i Jego miłość. „Cierpiącemu sprawiedliwemu, który widzi to wszystko, grozi niebezpieczeństwo pobłądzenia w wierze. Czy Bóg rzeczywiście nie widzi? Czy nie słyszy? Czy nie obchodzi Go los człowieka?” (tamże, s. 183).
Świat, w którym żyjemy, jest pełen Łazarzy głodnych chleba i ciepłego pomieszczenia, a jeszcze więcej w nim głodnych słowa i miłości. Nastolatka Ola wyznaje: „a ja sobie siedzę u siebie w pokoju, odcięta od rzeczywistości, tylko komputer i telefon i tym żyję, cierpię samotność”. Powodów braku miłości, poczucia osamotnienia jest zapewne wiele. Jeden z nich to zapewne małe zainteresowania naszą sytuacją przez najbliższych. Jakby nie dostrzegali, że jesteśmy obok nich. Postęp, bieg po pieniądze sprawiają, że czujemy się odrzuceni, zepchnięci na margines, a życie wielu rodzin nie przypomina w żaden sposób sielankowej atmosfery telewizyjnego „Klanu”. Zapominamy o najbliższych, bo są zbyt ubodzy, żeby razem z nami zasiąść do stołu. Wolimy nie mówić o trudnościach, ale z dumą opowiadamy o swoich sukcesach. W takiej sytuacji trudno nawet uwierzyć, że Bóg o nas pamięta.
Podobnie jak zupy i lekarstw, ludzie potrzebują miłości Boga oraz głoszenia zbawienia w Chrystusie. A my sami potrzebujemy antybiotyku na pośpiech i obojętność. Nie na darmo w tym roku duszpasterskim, jako przykład głębszego życia chrześcijańskiego, stawia nam Kościół św. Brata Alberta Chmielowskiego. To on przeżywszy wędrówkę od siebie, od swoich planów życiowych, dzięki spotkaniu Jezusa Chrystusa, dał się Mu prowadzić na górę głębszego życia religijnego, by później mógł iść do tych najbiedniejszych, z kanałów krakowskich i być dla nich dobry jak chleb.
Słowo Boże wzywa nas do otwarcia oczu na potrzeby i cierpienia bliźnich. Do wiary, która uwrażliwia serce, czyniąc je miłosiernym. Zakończmy nasze rozważanie słowami starożytnego mędrca: „Cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i patrz końca”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |