Krętactwo mnicha (Jr 20,7-9; Ps63; Rz 12,1-2; Ef 1,17-18; Mt 16,21-27)
– Dziękuję za zaproszenie, ale myślę, że mój przyjaciel z klasztoru zrobi to lepiej. To znakomity rekolekcjonista, naprawdę. Niech on przyjedzie do was ze Słowem. Ja niestety nie mogę – wykręcał się jak mógł młody mnich.
Mógł przyjechać i poprowadzić rekolekcje, na które zapraszała go wspólnota, ale strasznie mu się nie chciało. Przez słuchawkę udawał jednak pokornego. Wmawiał: nie jestem godzien, nie jestem przygotowany, mocno podkreślał walory brata, który miał go zastąpić.
Dziś opowiada: Odmówiłem, ale wkrótce Pan Bóg wyraźnie pokazał mi, że to ja miałem pojechać. Zaczęło mi się wszystko sypać. Jedna rzecz po drugiej, traciłem pod nogami grunt. Odczułem bardzo mocno, że nie posłuchałem głosu Pana Boga. Dziś zanim komuś odmówię, solidnie się zastanawiam – śmieje się.
I powiedziałem sobie: Nie będę Go już wspominał ani mówił w Jego imię! Ale wtedy zaczął trawić moje serce jakby ogień, nurtujący w moim ciele. Czyniłem wysiłki, by go stłumić, lecz nie potrafiłem.Modlitwa dniaBoże wszechświata, od Ciebie pochodzi wszelka doskonałość, zaszczep w naszych sercach miłość ku Tobie i daj nam wzrost pobożności, umocnij w nas wszystko, co dobre, i troskliwie strzeż tego, co umocniłeś. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków.
Przeganianie ptaków (Jr 1,17-19; Ps 71; Mt5,10; Mk 6,17-29)
Nie lękaj się ich, bym cię czasem nie napełnił lękiem przed nimi. A oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą warowną, kolumną żelazną i murem spiżowym przeciw całej ziemi...Znam te słowa na pamięć. Gdy trzy lata temu zostałem pobity i solidnie nastraszony na osiedlu, wystraszyłem się na dobre. Zaryglowałem się na cztery spusty, na jaw wypełzł mój skrywany przez lata lęk. Pech chciał, że co chwilkę wpadałem na ludzi, którzy mi grozili. I gdy później wracałem do domu, często natrafiałem na te tajemnicze słowa.
Nie lękaj się, abym cię nie napełnił lękiem.
Tak, jakby lęk zależał od mojej decyzji. Jakby był do okiełznania, oswojenia, jakbym to ja decydował, czy będę się bał, czy nie.
A może Pan Bóg szepcze: Nie dopuszczaj do siebie lęku, nie rozdrapuj ran. Bo świetnie wykorzysta to przeciwnik? Gdy otworzysz furtkę, będzie już za późno.
Gdy Abraham składał Bogu ofiarę i rozrąbał zwierzęta na połowy, jako pierwsze zaczęły się do nich zlatywać ptaki drapieżne. Biblia tak określa demony. Abraham je jednak przeganiał. Dopiero później między połówkami zwierząt przeszedł Pan. Przymierze zostało zawarte.
Może chodzi o ten moment? O tę krótką decyzję: pogrążam się w lęku, czy chwytam Słowa Pana, o tym, że czyni ze mnie twierdzę? Twierdzę? Z takiego duchowego chuchra?
Zapominam, że On buduje ją z kamieni odrzuconych przez przezornych i roztropnych budujących. Zapewnia przy tym:
Będą walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię [zwyciężyć], gdyż Ja jestem z tobą - wyrocznia Pana - by cię ochraniać.Bóle porodowe (1 Tes 5,1-6.9-11; Ps 27; Łk 7,16; Łk 4,31-37)
Dzień Pański przyjdzie tak, jak złodziej w nocy. Kiedy bowiem będą mówić: Pokój i bezpieczeństwo - tak niespodzianie przyjdzie na nich zagłada, jak bóle na brzemienną, i nie ujdą.Jezus mówi, że koniec świata przyjdzie jak bóle na brzemienną. To zaskakujące porównanie. Dlaczego? Bo przecież kobieta świetnie wie, kiedy jest w ciąży, z niecierpliwością i niepokojem czeka na rozwiązanie. Potrafi mniej więcej określić jego datę. Nie zna jedynie dnia ani godziny.
Otwieram oczy. Świat szaleje, a telewizor krzyczy na każdym kroku „pokój i bezpieczeństwo”. Przypominam sobie zmęczoną twarz Jana Pawła II, który zawierzając w Łagiewnikach świat Bożemu miłosierdziu powiedział: „Niech się spełnia zobowiązująca obietnica Pana Jezusa, że stąd ma wyjść iskra, która przygotuje świat na ostateczne Jego przyjście”.
Pamiętam, jak Philippe Madre – francuski lekarz ze Wspólnoty Błogosławieństw zawołał pod wałami jasnogórskiego klasztoru na Ogólnopolskim Czuwaniu Grup Odnowy w Duchu Świętym: „Jezus daje nam odczuć, że jest już blisko. Bardzo blisko człowieka, ale też blisko w czasie”.
Czy to już bóle porodowe?
Woda z sokiem malinowym (Kol 1,1-8; Ps 52; Łk 4,18; Łk 4,38-44)
Pozdrów świętych i wiernych w Chrystusie – woła święty Paweł. Ale kogo tu pozdrawiać?
Spoglądam na znajomych ze wspólnoty. Ukrywam twarz w dłoniach. Nie widzę świętych. Widzę jedynie poranionych, słabych, grzesznych. Czy aż tak oślepłem?
Przypominam sobie obraz sprzed trzech miesięcy. Z nieba lał się żar. Szliśmy po spękanej ziemi Hercegowiny. Otaczały nas skromne, rozsypujące się śródziemnomorskie domki. Gadaliśmy głośno po polsku, byliśmy bardzo spragnieni. Nagle przed biały dom z czerwoną rozgrzaną dachówką wyszła kobieta w średnim wieku. Pomachała do nas ręką, zapraszając do środka. Weszliśmy. Zawołała męża, posadziła nas przy stole, a później przyniosła wielki dzban zimnej wody z sokiem. Pyyycha. – Mam coś dla was – powiedziała po chorwacku. Przyniosła spore świece z wizerunkami Królowej Pokoju.
Widziałem podobne w sklepie. Każda kosztowała ponad 2 Euro. Rozglądam się po ubogiej chatce. Skąd ją stać na taki gest? Wydać na obcych kilkadziesiąt złotych?
– Czemu tak robicie – pyta na odchodne Maciek.
– Gospa (Maryja) tak kazała.
Nic więcej.
Starość nie radość? (Kol 1,9-14; Ps 98; Mt 4,19; Łk 5,1-11)
„Przenika się nawzajem tłum. Archanioły i ludzie” – pisał Józef Czechowicz. Świętość jest na wyciągnięcie ręki. Dlaczego tak trudno mi w to uwierzyć? Dlaczego słowa „z radością dziękujcie Ojcu, który was uzdolnił do uczestnictwa w dziale świętych w światłości’ – traktuję coraz częściej jak piękną metaforę? Ja się w gronie świętych??? Gdzie podziała się moja radość? Nie ufam przysłowiom. Zapytam o nią starców. Ojców pustyni.
– Nie zapominaj o radości! – woła abba Antoni - Kiedy demony ukazują się, tak się wobec nas zachowują, jakimi nas zastają i zmieniają swoje zwodnicze obrazy zależnie od tych myśli, które w nas znajdują. Gdy widzą nasz lęk i przerażenie, powiększają obawę przez zwidy i pogróżki, aż do duchowej udręki. Jeśli nas zastają radującymi się Panem... odchodzą zasmucone.
A abba Nil dodaje: Nie chowaj nigdy w czasie modlitwy w duszy smutku, inaczej biegniesz na próżno...
Marsjanie to kaszka z mlekiem (Kol 1,15-20; Ps 100; J 8,12; Łk 5,33-39)
Jezus, syn Boga jest pierworodnym spośród... umarłych. To bulwersujące.
Często narzekamy: czemu Bóg się nie objawia, dlaczego nie przychodzi? Objawił się. Wcielił. Przyszedł na ziemię, ale… nie spodobał się ludziom. Zginął wyrzucony poza wysokie mury Miasta Pokoju.
„Pierworodny spośród umarłych” jest panem życia. Paradoks. – To łaska, dar, tajemnica. Już sama wiara w naszego Boga jest wiarą, którą należy odesłać do domu wariatów! – opowiada znany kompozytor muzyki filmowej Michał Lorenc – Tu po ludzku nic się nie zgadza! Maryja – dziewicą? Wniebowstąpienie? Zmartwychwstanie? To są same niewiarygodne historie, przy których Marsjanie są kaszką z mlekiem… Przyzwyczailiśmy się niestety do tego. Dla ludzi zmartwychwstanie nie jest już cudem. Dla mnie jest. Dla mnie skandalem jest na przykład to, że w czasie Eucharystii spożywam ciało i krew mojego Boga. To dla mnie niewiarygodne. Ale są ludzie, którzy przychodzą na Mszę jak do baru mlecznego, „wciągają” komunię, „bo im się należy”. Bo, jak twierdzą „nie zgrzeszyli”. Ja grzeszę. Przyjmowanie komunii jest dla mnie tajemnicą...
Boże, zapomniałem o świeczce! (Kol 1,21-23; Ps 54; J 14,6; Łk 6,1-5)
– Mój znajomy nefrolog, był wielkim ortodoksyjnym hinduistą. Rano i wieczorem szedł do świątyni – opowiadał mi wczoraj werbista o. Marian Żelazek, który większość życia spędził wśród trędowatych w Indiach – I kiedyś przychodzi do mnie i z błyskiem w oku opowiada: Ojcze dziś złożyłem memu bogu specjalną puja (ofiarę). Zapaliłem 1008 świateł. Bardzo wykształcony człowiek. A ja pytam: A co byłoby gdyby zapalił pan 1007 świateł? A on zmartwił się: Oj, to wszystko byłoby na nic. Wszystko na nic. Wtedy poczułem, czym jest chrześcijaństwo. Oni chcą szczerze uczcić Boga, ale wystarczy, że się potkną, zapomną, przeoczą i klops. A mojemu Bogu nie są potrzebne światełka, ale moje serce.
Byłem wrogiem Boga. To on zrobił pierwszy krok. Pojednał się ze mną przez śmierć, po to bym stał się święty. Szaleństwo miłości. „Cudownie być chrześcijaninem” – woła dziś Kościół. Wiem, że to nie pusty chwyt marketingowy.