Definicja radości (So 3,14-18a; Ps: Iz 12,2-3.4bcd.5-6; Flp 4,4-7; Iz 61,1; Łk 3,10-18)
Tęsknię do radości. Prawdziwej radości. Chociaż nie potrafię jej precyzyjnie zdefiniować. Wiem jednak, że prawdziwa radość nie jest pustą wesołością, grubym rechotem, przewrotną ironią, sztucznym uśmiechem, śmiechem z kogoś. Wiem, że radość, to coś więcej niż zwykłe zadowolenie i satysfakcja. Mam pewność, że prawdziwa radość, to coś znacznie więcej niż tylko emocja. Prawdziwa radość wynika ze szczęścia.
Myślę, że w radości musi być pewność. Musi być poczucie bezpieczeństwa. Można nawet powiedzieć, że pewien rodzaj beztroski, ale nie tej nierozumnej, lecz głęboko uzasadnionej zaufaniem. Tej, która prowadzi do wdzięczności i dziękowania.
Nie ma prawdziwej radości bez miłości. Nie tylko świadomości bycia kochanym, ale także obdarzania kogoś miłością.
Św. Paweł radość wiąże dodatkowo z łagodnością. Chyba chodzi mu o brak agresji związanej z tym, co potocznie nazywamy walką o byt. A skoro nie ma agresji, to jest z radością ściśle powiązany pokój.
Widzę to dobrze. Nie tylko ja tęsknię do prawdziwej radości. Świat cały pragnie jej nieustannie, a skoro nie potrafi znaleźć, to zastępuje ją różnymi namiastkami, które tylko potęgują wszechobecny smutek.
„Radujcie się zawsze w Panu” - zachęcał Filipian św. Paweł. Nie ma innego źródła radości niż sam Bóg. Kto tego nie zrozumie, będzie zawsze smutny.
Myśli o powołaniu: Wiesz, że twoja droga nie jest wyraźna. I że nie jest taka, ponieważ nie idziesz blisko za Jezusem. - Na co czekasz, aby podjąć decyzję?
(św. Josemaria Escriva)
Kładę palec na moje usta (Jr 23,5-8; Ps 72; Mt 1,18-24)
Był człowiekiem prawym. I chyba dość wyrozumiałym, skoro odkrywszy, że jego żona poczęła dziecko, zanim zamieszkali razem, nie zamierzał szukać sprawiedliwości przed ludzkimi sądami. Nie uniósł się męską ambicją, nie szukał zemsty. Wolał załatwić sprawę potajemnie. Choć wszystkie jego nadzieje i życiowe plany wzięły w łeb.
Czy odetchnął z ulgą, gdy anioł we śnie pozwolił mu wziąć Maryję do siebie? Być może. Tyle że nikt go nie pytał o zdanie. Bóg zrobił jak chciał, a jemu przyszło się z tym pogodzić. W imię miłości do Ukochanej. W imię posłuszeństwa wobec Boga. Choć tak blisko wielkich spraw, pozostał w cieniu. Niepokojąco milczący....
Bóg nie zawsze prowadzi mnie po ścieżkach, którymi chciałbym iść. Choć znam wielu ludzi, którym w życiu ciężej, chciałbym mieć czasem więcej do powiedzenia. Zwłaszcza, gdy w wydarzeniach nie widzę woli Bożej, a odsuwa mnie od realizacji moich marzeń splot ludzkich ułomności. Ale dziś, patrząc na świętego Józefa, uświadamiam sobie coraz wyraźniej, że można nie krzyczeć o swojej krzywdzie i nie pisać o niej wierszy, a w milczeniu robić to, co do mnie należy. Może jednak wyniknie z tego większe dobro? Dowiem się na Bożym sądzie…
Myśli o powołaniu: Dobre ziarno sieje się dobrym przykładem, a miłość wymaga, aby wszyscy wzięli udział w tym siewie.
(św. Josemaria Escriva)
„Nie bój się” (Sdz 13,2-7.24-25a; Ps 71; Łk 1,5-25)
Czy ja się Boga boję? Nie wiem. Ale może powinienem. Zwłaszcza że nie można powiedzieć o mnie, jak o Zachariaszu i Elżbiecie, że jestem człowiekiem sprawiedliwym. Jest nade mną ten, który widzi każdą moją nieprawość. Może pewnego dnia upomnieć się o zapłatę z tego, co dał mi w dzierżawę. Pokażę mu puste ręce?
A jednak, kiedy czytam któryś już raz dzisiejszą Ewangelię, ciągle słowa anioła: „Nie bój się” uderzają mnie najbardziej. Nie bój się Zachariaszu, przyszedłem powiedzieć Ci, że Bóg spełni Twoje pragnienia. Nie bój się, choć będą na Ciebie dziwnie patrzyć. Nie bój się, choć pozostaniesz przez parę miesięcy niemy. Nie bój się…
Przypominam sobie inne sceny. Zwiastowanie Maryi, ukazanie się anioła pasterzom w Betlejem, powołanie Piotra, wskrzeszenie córki Jaira… Ciągle to samo wezwanie: „Nie bój się”. Kiedy Bóg działa, trzeba porzucić obawy, choćby przyszłość malowała się w najczarniejszych barwach.
Więc i ja nabieram otuchy. Cokolwiek się ze mną stanie, jestem w ręku Tego, który mnie kocha. Policzył włosy na mojej głowie. Na pewno mnie nie skrzywdzi.
Myśli o powołaniu: Podobnie jak na huk oceanu składa się szum poszczególnych fal, tak na świętość waszej pracy apostolskiej składają się cnoty osobiste każdego z was.
(św. Josemaria Escriva)
Rób co chcesz (Iz 7,10-14; Ps 24; Łk 1,26-38)
To tylko z pozoru wydaje się takie proste. Bóg obiecuje wielkie rzeczy? Tak. Ale najpierw każe uwierzyć w niemożliwe. Potem narazić się na tłumaczenie Józefowi, a może i innym ludziom. Przecież nie uwierzą. Takie rzeczy się nie zdarzają. „Oto poczniesz i porodzisz Syna”. „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię”. „Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym”. Brzmi zachęcająco. Gdyby nie te trudności po drodze.
Mnie też Bóg obiecuje wielkie rzeczy. No, może nie w tym życiu, ale w przyszłym. Podobno mam w niebie mieszkanie. Tylko tyle trudności po drodze. Będą się ze mnie śmiali, że jestem świętoszkiem. No i trzeba będzie zmarnować tyle okazji, by już tu, na ziemi, mieć trochę raju. Bo przecież zło, pięknie opakowane, nieraz kusi.
Może czasem umysł się buntuje. Ale wolę powtórzyć za pokorną dziewczyną z Nazaretu: jestem Twoim sługą, Panie. Chcę pełnić Twoją wolę.
Myśli o powołaniu: Pilną sprawą jest rechrystianizacja świąt i obyczajów ludowych. - Ważne jest, by publiczne widowiska nie wpadały w jedną z dwóch skrajności: albo świętoszkowate, albo pogańskie.
Módl się do Pana, żeby znaleźli się tacy, którzy zabiorą się do tego nie cierpiącego zwłoki dzieła, które można by określić jako "apostolstwo rozrywek".
(św. Josemaria Escriva)
Niech korona z głowy spadnie (Pnp 2,8-14 lub So 3,14-18a; Ps 33; Łk 1,39-45)
Trzeba było zrobić zakupy. Mogłem zejść paręset metrów niżej i wsiąść do autobusu, ale wolałem się przespacerować. To było dobrych kilka godzin drogi przez góry. Ale tego mi trzeba było. Dość już miałem oczekiwania na pogodę w zimnym i wilgotnym namiocie. Chciałem ruchu. Pogrążyć się w wilgotnych chmurach, spojrzeć z wysokich przełęczy przez tu i ówdzie porozrywaną zasłonę mgły. Podchodząc wygodną ścieżką wziąłem do ręki różaniec. „Któregoś Ty o Panno do Elżbiety niosła”. Przez góry, by bezinteresownie służyć. Tak jak wtedy ja. Z Bogiem w sercu, byśmy przez parę dni nie musieli się martwić zakupami. Nie trzeba było poważnych dyskusji czy mądrych kazań o służbie. Wszystko stało się zupełnie jasne.
Ludzie często wzdrygają się na myśl, że mają komuś służyć. To dla nich forma zniewolenia. Lepiej przecież być panem i łaskawie dawać się obsługiwać. Maryja, mając zostać Matką Boga, nie wahała się pójść usługiwać swojej starszej krewnej. Bo taka była potrzeba chwili. Bo tego wymagała sytuacja. Wiem, czasem mi się najzwyczajniej nie chce. Ale tamte chwile umocniły mnie w przekonaniu, że nie ma służby, na którą byłbym za dobry. Nie mam na głowie korony, więc nawet jeśli będę się musiał schylić, nic mi z głowy nie spadnie.
Myśli o powołaniu: Dzieła Boże nie są dźwignią ani trampoliną do kariery.
(św. Josemaria Escriva)
Mój Magnificat (1 Sm 1,24-28 1 Sm 2,1,4-5,6-7,5abcd Łk 1,46-56)
Kim jest Bóg? To pytanie zadaję sobie prawie każdego dnia. Mimo to nie mam na to pytanie gotowej odpowiedzi. Chyba dlatego, że poznając Go na kartach Pisma Świętego i w swoim życiu wiele razy już zobaczyłem, że nie zamkną Go żadne definicje. Będąc Osobą nie daje się zaszufladkować. Nie zgadzam się z teorią, że nic o Nim powiedzieć nie można. Ale wiem, że wszystko co o Nim pomyślę, będzie najwyżej przybliżeniem tajemnicy, której umysł nie jest w stanie pojąć.
Dlatego zadowalam się okruchami. I dziś z Maryją dziękuję Mu, że jest Bogiem wiernym. Moje grzechy mogły Go obrazić. A jednak nigdy nie odwołał danej mi na chrzcie obietnicy, że jestem dziedzicem życia wiecznego. Moja niewierność Go nie zniechęciła. Moje zdrady nie sprawiły, że na zawsze się ode mnie odwrócił. Ciągle mogę odnawiać z Nim moje przymierze. Wystarczy, że przychodzę ze szczerą wolą poprawy.
Dziękuję też, że jest Bogiem maluczkich, pogardzanych i odrzucanych. Nie pyta po raz osiemnasty, jak się nazywam i nie każe mi stać w kolejce do posłuchania. Kiedy się do Niego zwracam, ma dla mnie czas. Dla Niego nie jestem gorszy od wielkich tego świata. Bo zna moje imię i rozpoznaje mnie w tłumie innych ludzi.
To mój Pan i Bóg. To mój Ojciec…
Myśli o powołaniu: Traktuj swoje apostolstwo jako oddanie wszystkiego, a nie jako szukanie czegoś ziemskiego.
(św. Josemaria Escriva)
Błogosławiony upór (Ml 3,1-4;4,5-6; Ps 25; Łk 1,57-66)
Ma się nazywać Jan. Tak ma być i koniec. Nieważne, że sprzeciwia się to utartym zwyczajom. Skoro Anioł Zachariaszowi powiedział, trzeba go słuchać. A przecież mogli ulec ludzkim tradycjom. Imię nie ma przecież większego znaczenia. Postawienie na swoim nikomu by nie zaszkodziło. Oni wybrali jednak wierność słowom Bożego posłańca.
Czasem nie rozumiem dlaczego Bóg wymaga, by postąpić tak czy inaczej. Dziwię się dlaczego On, dobry i kochający tak utrudnia mi życie. Dlaczego każe mi iść wbrew modnym prądom i znosić ludzkie docinki. Czy to ważne? Skoro powiedział, widocznie wiedział co robi. Nie mnie z Nim polemizować…
Myśli o powołaniu: Nie miej wątpliwości: twoje powołanie to największa łaska, jaką Pan mógł cię obdarzyć.
Podziękuj Mu.
(św. Josemaria Escriva)
Myśli św. Josemarii Escrivy zostały zaczerpnięte z: Droga. Bruzda. Kuźnia, Katowice-Ząbki 2001