Refleksja na dziś - Niedziela Chrztu Pańskiego i 1. tydzień zwykły

Przeczytaj i rozważ


Co Bóg powinien? (Iz 42,1-4.6-7; Ps 29; Dz 10,34-38; Mt 3,13-17)

Nie wiem, co powinien zrobić Mesjasz według Jana Chrzciciela. Na pewno w każdym razie nie to, co zrobił. Na pewno nie powinien przychodzić do niego się ochrzcić, skoro chrzest to znak nawrócenia. Wręcz przeciwnie! Przecież to właśnie Jego przyjście Jan zapowiadał, to właśnie On właśnie miał chrzcić Duchem Świętym i ogniem! Doprawdy, zachowuje się zupełnie niezrozumiale, wręcz niepoważnie, nieodpowiednio do roli, do tego, kim jest!

Nie mniej zdumiewająca jest odpowiedź Jezusa. „Ustąp mi, tak należy uczynić” - mówi. Nie nakazuje, nie domaga się, nie żąda, nie ma pretensji. Prosi o zgodę. Przekonuje. Czeka na dobrowolną współpracę Jana.

Czasem jestem przekonana, że mam rację, że mój sposób postępowania jest tym jedynym właściwym, że tak jest najlogiczniej. Inna droga wydaje się niemożliwa, prędzej zaszkodzi całej sprawie niż cokolwiek pomoże. A tymczasem On przychodzi i cicho mówi: ustąp mi. Pracuj ze mną, po mojemu…

Wśród narodzonych z niewiasty nie było większego od Jana Chrzciciela. Może właśnie dlatego, że potrafił ustąpić Bogu, nawet nie rozumiejąc?



Oddać marzenia (1 Sm 1,1-8; Ps 116B,12-13.14 i 17.18-19; Mk 1,15; Mk 1,14-20)

Próbuję wyobrazić sobie Annę. Niepłodna, więc uznawana za odrzuconą przez Boga. Ne dano jej szans, by o tym zapomniała, nawet w święto. Właśnie w święto ktoś szczególnie dbał, by nie zabrakło jej bólu. Ten stan trwał wiele lat. Jak długo można znosić cierpienie, celowe ranienie przez ludzi i milczenie Boga?

Czy nie mógłbyś mi dać tego, o co proszę? Przecież widzisz, jak bardzo cierpię! Cisza. Jak możesz pozwalać, by tak mnie krzywdzono właśnie wtedy, gdy idę Ci dziękować? Dlaczego pozwalasz, by dni święta były moim przekleństwem? Cisza. Po co mi to robisz, Boże? Czego ode mnie chcesz??

Od Anny Bóg chciał, by oddała Mu to, co dostanie – jedynego, wybłaganego syna. Swoje pragnienia, swoje marzenia, swoje plany. Wszystko.

Co zatrzymuję dla siebie? Czego nie potrafiłabym Bogu oddać? Nie tylko z tego, co posiadam, także z tego, czego nie mam, a tak bardzo pragnę? Czy potrafię dla Niego zrezygnować ze swoich marzeń i planów?



Egoista i pasożyt (1 Sm 1,9-20; 1 Sm 2, 1.4-5.6-7.8; 1 Tes 2,13; Mk 1,21-28)

Zupełnie nie liczy się z moimi potrzebami, pragnieniami, moim dobrem! Swój zysk nazywa zyskiem wspólnym, a swoją stratę, choćby własnej wygody, naszą. Nieważne, że przez to cierpię, nieważne że ludzie się ode mnie odwracają! W dodatku zmusza mnie do występowania w jego imieniu, nawet potem powiedzieć nie mogę, że mi źle, przecież sam chciałem… Po prostu egoista i pasożyt!

„Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić!” – krzyczy opętany. Czyżby tak mu dobrze było w tym „towarzystwie”? Zapewne nie, przyszedł przecież do synagogi, szukał Boga. A jednak krzyczy, w imieniu egoisty i pasożyta, który niszczy jego życie. Egoista i pasożyt ma się czego obawiać, to prawda, dobrze wie, co mu grozi. Jezus przyszedł po to, by zwyciężyć zło.

Człowiek usidlony przez zło do końca. Nawet w swoim imieniu mówić nie może. Może tylko wołał rozpaczą serca, skoro Jezus go uwolnił.

Chcę zawsze pamiętać, że Bóg słyszy moje serce nawet gdy usta krzyczą co innego. I słucha serca.



Słowo Boga (1 Sm 3,1-10.19-20; Ps 40,2 i 5.7-8a.8b-10; J 10,27; Mk 1,29-39)

„Samuel dorastał, a Pan był z nim. Nie pozwolił upaść żadnemu jego słowu na ziemię.”

Słowo Boga. Mam je w obfitości. Słyszę je na Mszy Św., mogę czytać i rozważać kiedy zechcę. Ale co z niego mi zostaje? Co zostało z tekstów przeczytanych i rozważanych wczoraj? Ile słów upadło na ziemię, bo ich nie zauważyłam, nie zrozumiałam, uznałam za nieważne? Ile po prostu zapomniałam, w kilka minut po napisaniu rozważania?

„W owym czasie rzadko odzywał się Pan, a widzenia nie były częste.” Może dlatego Samuel uważał Słowo Boga za tak cenne, że nie uronił nawet jednego okrucha. Dostępność nie skłania do szacunku, obfitość sprawia, że nie zwraca się uwagi na drobiazgi.

Obfitość Słowa jest dla mnie oczywista. Czy kiedykolwiek przyszło mi do głowy podziękować Bogu za Jego Słowo, czy traktuję je jak coś należnego? Nie, nie za to konkretne, które wskazuje mi drogę w danej sytuacji, ale za to tylko, że Bóg chciał się nam - ludziom – objawić? Za to, że dał się nam także w Swoim Słowie?



Bóg czy złota rybka? (1 Sm 4,1-11; Ps 44,10-11.14-15.24-25; Mt 4,23; Mk 1,40-45)

Na pierwszy rzut oka pytanie Izraelitów wydaje się słuszne. Jeśli Bóg jest Panem, to czemu dopuszcza do przegranej swojego wybranego narodu? Czy mamy coś z tej klęski zrozumieć, coś zmienić?

Ale nie tak biegnie ich myśl. To „dlaczego” nie tyle jest pytaniem, co pretensją. Decydują się przymusić Boga, by stanął po ich stronie. Zapomnieli tylko o jednym – Bóg nie jest od spełniania ludzkich pomysłów.

Jak mogłeś mnie opuścić Boże? Tak bardzo tego pragnęłam, starałam się, modliłam! A Ty mi nic nie chcesz pomóc, tylko ciągle kłody pod nogi, wszystko się wali! Co jeszcze mam zrobić, żebyś mnie wysłuchał? Chcesz pielgrzymki, ofiary??

Gdybym chciała usłyszeć odpowiedź na to pytanie, zapewne usłyszałabym słowa: „Chyba pomyliłaś mnie ze złotą rybką. Chcę, żebyś pamiętała, że to Ja jestem Bogiem, nie ty. Wiem, co jest dobre, także dla ciebie, i tego dobra dla ciebie pragnę. Zaufaj mi.”

Pytanie, czy w ogóle zechcę słuchać.


Nie chcemy czekać (1 Sm 8,4-7.10-22a; Ps 89,16-17.18-19; 2 Kor 5,19; Mk 2,1-12)

„Posłuchaj, Samuelu, mamy dosyć tej niepewności. Z tobą zwyciężaliśmy, owszem, ale ty się starzejesz, a dobrych następców nie widać. Co z nami będzie, jak ty umrzesz? Nie chcemy już czekać, aż Bóg sobie kogoś wybierze. Potrzebujemy silnego człowieka, który będzie wygrywał wojny. Nowoczesne narody posiadają króla, wyznacz nam króla!”

Jak nieodległe to myślenie. Niepewność w życiowych kwestiach jest trudna do zniesienia, a myślenie o przyszłości jest przejawem rozsądku. Byłoby głupstwem nic nie robić i oczekiwać, że Bóg wszystko załatwi za mnie. Granica między odpowiedzialnością za swój los i brakiem zaufania do Boga jest jednak bardzo cienka.

Pracuję, planuję przyszłość, martwię się o los swój i najbliższych. I czasem dochodzę do punktu, w którym muszę wybrać między swoim – ludzkim – poczuciem bezpieczeństwa a zaufaniem Bogu. Bóg nie zabrania, tylko ostrzega: To zła droga, będziesz na nią narzekał, ale wtedy nie licz, że cię cudownie wyciągnę z kłopotów.

Wybiorę bezpieczeństwo i ludzką siłę czy zaufanie, że Bóg się nie spóźni z pomocą?



Dlaczego ja? (1 Sm 9,1-4.17-19;10, 1a; Ps 21,2-3.4-5.6-7; Mk 2,17; Mk 2,13-17)

Saul wyruszył po zagubione oślice. W zasadzie już chciał wracać do ojca, gdy ktoś mu poradził, by jeszcze zapytał proroka, więc do tego proroka się udał. I został namaszczony na króla.

Zupełnie nie po ludzku. Niby czym się ten człowiek wyróżniał, poza wzrostem? Pochodził – jak sam mówił - z najlichszego pokolenia Izraela. W najmniejszym stopniu nie pretendował do bycia królem. Jak bardzo musiał się zdumieć... Również Samuelowi zapewne nie było łatwo. Oto pojawia się jakiś przypadkowy człowiek - i on nagle ma mu oddać władzę nad Izraelem? Nad sobą?

Dlaczego Bóg wybrał sobie tego, a nie innego człowieka? Dlaczego wybrał na apostoła Mateusza? Nie był godniejszy, nie był wykształcony… Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników – mówi Jezus.

Jeśli Bóg mnie do czegoś wybiera nie mówi, że jestem lepsza. Być może po prostu bardziej tej drogi potrzebuję. A z drugiej strony – jeśli widzę, że mnie gdzieś prowadzi i stawia przed jakimś zadaniem nie powinnam mówić, że nie potrafię, że się boję, że to rola dla silniejszych czy mądrzejszych. To On mnie tu przyprowadził.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Listopad 2024
N P W Ś C P S
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
Pobieranie... Pobieranie...