Refleksja na dziś - 2. tydzień Wielkiego Postu

Przeczytaj i rozważ


Przemienieni (Rdz 12,1-4a; Ps 33; 2 Tm 1, 8b-10; Mt 17,1-9)

To, kim jesteśmy, określa Bóg. Tak jak Abrahamowi kazał porzucić ojczyste ziemie w wieku 75 lat, aby „uczynić z niego wielki naród”; tak jak Paweł, posłuszny Jego woli, stał się apostołem narodów – tak i my: nasze predyspozycje, uzdolnienia, pracowitość, to, kim jesteśmy, może rozwinąć się w pełni jedynie w Bożym świetle. Nie chodzi o posiadanie władzy, naszą satysfakcję czy tzw. samospełnienie – raczej o jakąś fundamentalną wewnętrzną przemianę, która zmienia także to, co na zewnątrz: nasze relacje z innymi i sobą samym, hierarchię wartości, priorytety.

Pytanie, czy my tego chcemy? Jak daleko pozwalamy Bogu się posunąć? Jak wiele z Jego celów przyjmujemy za własne? Aby przyjąć postawę Pawła i Abrahama, nie trzeba przecież wykonywać żadnych magicznych gestów. I nie każdemu dany jest głos z nieba, upadek z konia, spektakularne nawrócenie. Przecież Bóg wie, że tu jesteśmy. Wystarczy codzienne Ojcze nasz, odmówione, by powierzać się Jemu; spowiedź, przyjęcie Boga w Eucharystii... Bóg zna nasze pragnienie przemiany, wychodzi nam naprzeciw.

Przemienienie Jezusa na górze Tabor jest znakiem dla nas – On objawia, kim jest, pozwala nam zajrzeć głębiej w Boże tajemnice. W spotkaniu Przemienionego, w wierze, że to jest mój Bóg – jest punkt wyjścia naszej własnej przemiany, naszego nawrócenia.

Nagich przyodziać: Kiedy Jezus się przemienił, Jego lśniąco białe odzienie stało się zewnętrznym znakiem Boskości. Czy poprzez strój potrafię dostrzec w innym prawdę: człowieka, którego miłuje Bóg?


Grzech i grzesznik (Dn 9, 4b-10; Ps 79; Łk 6, 36-38)

Zło można usprawiedliwiać, bagatelizować, udawać, że się go nie widzi – ale tylko dopóty, dopóki nie dotyka nas osobiście, nie wyrządza nam krzywdy. Kiedy cierpimy – marzy nam się sprawiedliwość, wytrwale szukamy winnych. Wydaje się to zrozumiałe, usprawiedliwione nawet. Tym bardziej więc jak zgrzyt brzmią w uszach słowa Jezusa: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone”.

Okazać miłosierdzie, nie osądzać, nie wytykać palcem winnych, przebaczyć – tak łatwo sobie wytłumaczyć, że taka postawa wybiela zło, pozwala winnym uniknąć kary, daleka jest od sprawiedliwości... Dlatego osądzamy, piętnujemy winnych, pielęgnujemy gniew, chowamy urazę.

Tymczasem także i my jesteśmy ludźmi, grzesznikami. Dlatego przynależy nam wyznawanie Bogu własnych grzechów i pozostawianie Mu krzywd nam wyrządzonych. Nic więcej.

Nagich przyodziać: Czy umiem szanować strój, który noszę, zadbać o niego, nie niszczyć go własną niefrasobliwością? Czy niedbałość o odzienie nie jest w moim przypadku odmianą pychy (jestem „ponad to”, pozostawiam innym troszczenie się o rzeczy materialne) lub braku wdzięczności (za to, że nie cierpię z powodu zimna czy zawstydzenia nagością, jak wielu ludzi)?


Furtka (Iz 1,10.16-20; Ps 50; Mt 23,1-12)

Czytając przeznaczone na dziś czytania nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Bóg żąda od nas swoistej aktywności: „Chodźcie i spór ze Mną wiedźcie! – mówi Pan. Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby czerwone jak purpura, staną się jak wełna”. Obiecuje przebaczenie, ale jeśli nie pozostaniemy biernymi. tak jakby mówił: „Chcę, aby wam NAPRAWDĘ zależało”. O tak! My potrafimy wykłócać się o swoje, porywać się na heroizm nawet, jeśli sprawa wyda nam się tego warta, kiedy czujemy, że coś się nam opłaci... Czy jednak w tzw. sprawach ducha, w naszej relacji z Bogiem – stać nas na taką postawę?

Być może jest to wymierny sprawdzian głębokości naszej wiary. Wielkopostne nawoływanie wydaje się czasem mało konkretne, pełno w nim symboli i ogólników: „Obmyjcie się, czyści bądźcie! Usuńcie zło uczynków waszych sprzed moich oczu! Przestańcie czynić zło! Zaprawiajcie się w dobrem! Troszczcie się o sprawiedliwość, wspomagajcie uciśnionego, oddajcie słuszność sierocie, w obronie wdowy stawajcie!”; „Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony”. Jednak dzięki temu na pozór niejasnemu językowi jest to dla nas otwarta furtka – to jak daleko chcemy się zapuścić w teren rzetelnie spełnionych obowiązków, dobrych uczynków, heroicznych czynów – zależy już od nas samych i naszego osobistego wyboru. Tak więc „indywidualiści górą!”, nie?

Nagich przyodziać: Czy stać mnie czasem na coś szalonego w dziedzinie uczynków miłosiernych dla ciała? Od zrobienia komuś własnoręcznie modnej czapki na drutach do oddania markowego ciucha zamiast rzeczy-która-do-czegoś-jeszcze-się-przyda – twórcza inwencja mile widziana (nawet jeśli należysz do tych, którzy mają dwie lewe ręce i chodzą do sklepu z ubraniami dopiero wtedy, gdy zmuszają ich do tego dziury – na pewno jesteś w stanie coś wymyślić!).


Sługa (Jr 18,18-20; Ps 31; Mt 20,17-28)

Ile razy już to słyszałam, głoszone wprost lub mimochodem: służba to rzecz kobiet; mężczyznom przynależą „wyzwania”, „walka o słuszną sprawę”, „zdobywanie szczytów” (no, to ostatnie dozwolone jest kobietom pod szumną nazwą: „robienie kariery kosztem xyz”). Dlatego ogromnie ujmuje mnie Jezus, który mówi swoim uczniom, tym twardym facetom: „Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym”. Co więcej – on samego siebie stawia czyni miarą tej służby: „na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”.

Och, jak bardzo chciałabym mieć takich ludzi wokół siebie, blisko siebie! Mężczyzn i kobiety, którzy to wezwanie Chrystusa realizują na poważnie. „Być sługą” – nie jest dla nich hasłem reklamowym, lecz podejmowanym wciąż na nowo wyzwaniem; życiową walką; zdobyczą, której nie chcą wypuścić z ręki; najlepsza karierą, jaką mogliby sobie wymarzyć.

Nagich przyodziać: Przywołajmy w pamięci tych, których nie mają szansy dosięgnąć nasze dobre uczynki – zmówmy modlitwę za zawstydzonych, poniżonych, zziębniętych, umierających w zewnętrznej lub wewnętrznej nagości, takich, którzy nie mają gdzie się schronić.


Pragnę (Jr 17,5-10; Ps 1; Łk 16,19-31)

Dwie przeciwstawne postawy: „Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce” – „Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją”. Dwa obrazy: dzikiego krzaka, który usycha gdzieś na pustkowiu i potężnego drzewa, zasadzonego w pobliżu wody. Pytanie, z którym z obrazów chcę się identyfikować, tylko na pozór wydaje się retoryczne.

Czerpać życiodajne soki z rzeki – to przecież poddać się czemuś niezależnemu od nas; w języku Biblii: Bogu. W nim widzieć wartość własnego życia, nadzieję na przyszłość, spełnienie, ostateczny cel. W Jego prawie szukać rozstrzygnięcia swoich życiowych dylematów, wskazówek co do własnych wyborów. Zaufanie zakłada zawsze pewien element ryzyka, a to nigdy proste nie jest. Czy zdajemy sobie sprawę, na co się decydujemy, odmawiając „Ojcze nasz”, przyjmując sakramenty, nazywając siebie chrześcijaninem? Najgłupiej byłoby przecież, gdybyśmy będąc tak blisko źródła wody – usychali z pragnienia.

Nagich przyodziać: Istnieje pewna szczególna sytuacja, w której pojawia się problem „odzienia” – kiedy w życiu nas samych, naszych bliskich, w naszym otoczeniu ma się narodzić, rodzi się dziecko: nagi człowiek, który potrzebuje wszystkiego. Zróbmy coś, aby świat okazał się dla niego ciut bardziej gościnny.


Pasterz mile widziany (1 P 5,1-4; Ps 23; Mt 16,13-19)

Kolejny sprawdzian: „A wy za kogo Mnie uważacie?”. Pytanie skierowane zostało do wspólnoty uczniów, tak jaki i dziś kierowane zostaje do wspólnoty Kościoła. Wtedy wyznanie wiary złożył Piotr. Dzisiaj – czy potrafimy je powtórzyć?... Być może czasem przydaje się nam werbalne ćwiczenie: odpowiedź na pytanie, za kogo JA uważam Syna Człowieczego? Kim jest Jezus dla mnie osobiście? Tutaj jednak postawmy pytanie inaczej: czy umiem przyjąć / zaakceptować / złożyć wyznanie wiary swego Kościoła?

Wiara, owszem, ma wymiar osobisty. Ale rozstrzyga się także w grupie osób, we wspólnocie. Czy ja umiem przyjmować / coraz głębiej rozumieć sprawy wiary za Piotrem naszych czasów? Za hierarchami Kościoła – czyli tymi, którym w szczególny sposób Bóg polecił zadanie, by strzegli depozytu wiary dla całej wspólnoty? Nie idzie tu przecież o tytuły i godności, o przywileje i splendor. O zadaniach hierarchii pisze dziś Piotr: „paście stado Boże, które jest przy was, strzegąc go nie pod przymusem, ale z własnej woli, jak Bóg chce; nie ze względu na niegodziwe zyski, ale z oddaniem; i nie jak ci, którzy ciemiężą gminy, ale jako żywe przykłady dla stada”. Roztrząsanie tego, czy ktoś jest żywym przykładem dla nas czy też nie – jest być może czasem intrygujące. Jednak o wiele ważniejsze jest to, jak wiele chcemy przejąć z depozytu wiary, przekazywanego nam wybraną przez Chrystusa drogą.

Nagich przyodziać: Ludzką nagość można rozumieć metaforycznie jako stan, w którym pękają zewnętrzne osłony i widzimy kogoś odkrytego, poznajemy jego nie zawsze szlachetne zamiary, czyny, intencje. Czy umiem się zatrzymać w roztrząsaniu cudzych grzechów? Nie obnażać drugiego wtedy, kiedy służy to jedynie mojej moralnej (?) satysfakcji?


Przed ucztą (Mi 7,14-15.18-20; Ps 103; Łk 15,1-3.11-32)

To nieprawda, że tylko marnotrawni synowie potrzebują miłości. To nieprawda, że starsi synowie niczego nie rozumieją.

Jestem starszym synem. Nie dlatego, jakobym zawsze był blisko Ojca, czy pracował ciężko i nigdy niczego nie marnotrawił. Jestem starszym synem, bo czasami nie chcę, abyś wrócił.

Nie chcę, bo kiedy grzeszysz, trwonisz także moją miłość, mój trud. Bo już straciliśmy to, co by było, gdybyś wtedy został. Bo człowiek nie zmienia się w jednej chwili, na pstryknięcie palcem. Bo teraz, skoro wróciłeś, trzeba krok po kroku ponownie się do siebie zbliżać.

Tak mało.

Tak wiele.

Co zrobić, kiedy moje wołanie o miłość spotyka się z twoim? To trudne i nie ma prostych odpowiedzi.

Wiem tylko, że skoro jesteśmy synami – mamy Ojca. A on zostawił wszystko i wyszedł także mi na spotkanie. Po prostu beze mnie ta uczta nie byłaby świętem.

Bez ciebie, bracie, też.

Nagich przyodziać: Spróbować zrobić dobry uczynek tam, gdzie nikt się tego po nas nie spodziewa. Przełamać się wobec tych, z którymi nasze relacje są trudne. Bez moralizowania podarować coś, co nam wydaje się niepotrzebne i głupie, ale ma wartość dla kogoś innego. Uczynić coś bez oglądania się, kto z bliźnich powinien to zrobić.
«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Kwiecień 2024
N P W Ś C P S
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
Pobieranie... Pobieranie...