Prawo własnościIz 45,1.4-6; 1 Tes 1,1-5; Mt 22,15-21Mówi Bóg do jednego z pogańskich władców, potężnego Cyrusa: „Z powodu sługi mego Jakuba, Izraela, mojego wybrańca, nazwałem ciebie twoim imieniem, pełnym zaszczytu, chociaż Mnie nie znałeś”. Z powodu kogoś mało znaczącego, narodu niewielkiego, ale umiłowanego przez Boga, został wywyższony i obdarzony zwycięstwami potężny władca. Podoba mi się ten obrazek. Oznacza bowiem, że nasza siła nie tkwi w szczególnych zdolnościach, powalającej urodzie, ani nawet we wrodzonej pracowitości – lecz w tym, kim jesteśmy dla Boga.
Rodząc się, zostajemy postawieni wobec faktów dokonanych – nie mieliśmy wyboru ani czasu, ani rodziny, ani kraju, ani otoczenia. Nikt nas nie pytał także, czy chcemy zostać stworzeni. Jednak – dzięki Bogu – ten wybór w jakiś sposób do nas wraca. Dokonuje się, gdy mamy okazję w sposób wolny i świadomy wybrać Boga. Nie znaliśmy Go, jak Cyrus, kiedy zostaliśmy powołani do życia, kiedy nas chrzczono. Ale teraz, dzisiaj, możemy oddać Bogu to, co należy do Boga.
BogaczeEf 2,1-10; Łk 12,13-21Kiedy byłam mała, zastanawiałam się, co powinien zrobić ten człowiek z przypowieści, któremu dobrze obrodziło pole? Bo jego myślenie: "Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj!" nie spodobało się Bogu. Ma pozwolić, by wszystko się zmarnowało? Nie, raczej zbudować spichlerze, ale tak z dóbr korzystać, by pożytek przyniosły wszystkim. Już widziałam w wyobraźni długą kolejkę biedaków i bogacza, równie jak oni szczęśliwego, dumnie rozdzielającego każdemu pszenicę według potrzeb...
Dziś wiem, że to wszystko nie jest takie proste. Dlatego, że łatwo wkrada się w ten miły oku obrazek pycha i zaczynamy się rządzić: tak przecież lubimy rozdzielać, czynić się dobrodziejami... A nie o to chyba idzie Bogu, żeby jedni uznawali się za lepszych od drugich.
W pierwszym czytaniu słyszymy dzisiaj: "Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia". Paweł podkreśla: "A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił". Lecz dodaje od razu: "Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili". Inaczej mówiąc - wszyscy jesteśmy grzesznikami, zbawionymi dzięki łasce, ale to nie zwalnia nas z dobrych czynów. Wszyscy więc jesteśmy bogaczami, którym niespodziewanie obrodziło pole. I wszyscy mamy czynić co do nas należy. Bo w świecie, stworzonym przez dobrego Boga, bez czynienia dobra - pracy wykonywanej dla siebie nawzajem - nie da się żyć.
DomownicyEf 2,12-22; Łk 12,35-38Czy wyobrażaliśmy sobie kiedyś, co by było, gdybyśmy nie byli chrześcijanami? Mogliśmy nie zostać ochrzczeni, na przykład urodzić się w innym kraju, w innej rodzinie i czytać dziś nie komentarze na wierze tylko nowinki na plotek.pl... Albo moglibyśmy być porządnymi ludźmi oczywiście, ale bez Chrystusa, bez sakramentów, bez Kościoła... Czy wtedy coś byśmy stracili? Nie teoretycznie, ale my jako my? Jak zmieniłoby się nasze życie?
Co to oznacza być "poza Chrystusem"? Zgodnie z dzisiejszym listem - to znaczy "nie mieć nadziei ani Boga na tym świecie". Smutne, prawda? A przecież: mogłoby tak z nami być.
Nasz wybór Chrystusa naprawdę wszystko zmienia - także dlatego, że On pierwszy wybrał nas. Umarł za nas, choć jeszcze nie było nas na świecie. Święty Paweł podsumowuje: "A więc nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga".
ZłodziejEf 3,2-12; Łk 12,39-48Ciekawe jak to jest – wiedzieć... Jak w filmowej kwestii: „Zostało Pani jeszcze sześć miesięcy życia”. Lub: „Egzamin odbędzie się za kilka tygodni, 19 listopada”. Albo przynajmniej: „Wpadniemy do ciebie jutro około czwartej”... Co byśmy zrobili – wiedząc?
W zasadzie zresztą wiemy całkiem sporo. Może nie – kiedy umrzemy, ale – że umrzemy, wiemy na pewno. Znamy – przynajmniej przybliżone – terminy egzaminów, rozliczeń, wypłat... Nawet nasi goście nie są zazwyczaj tacy całkiem niespodziewani. Tylko czy to coś zmienia? Czy nasze życie, działania, hierarchia wartości i potrzeb są przez to inne?
Wiemy – a tak jakbyśmy nie wiedzieli. Oczekujemy – a tak jakbyśmy nie oczekiwali. Spodziewamy się – a tak jakbyśmy nie wiedzieli na co.
Mówi Jezus: „A to rozumiejcie, że gdyby gospodarz wiedział, o której godzinie złodziej ma przyjść, nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”. Czy jeśli usłyszę dzisiaj tę przestrogę, moje życie się zmieni?
GranicaEf 3,14-21; Łk 12,49-53Bóg stawia wyraźne granice. Albo się jest z Nim - albo przeciw Niemu. Ten wybór przekłada się na wszystkie nasze ludzkie sprawy. Wpływa na nasze relacje z innymi, zachowanie... Jezus mówi: "Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej."
Najczęściej tego nie chcemy - wolelibyśmy jakoś uładzić się po wierzchu, przyklepać różnice, uznawać się za porządnych bez sięgania głębiej... Dotyka nas lęk przed deklaracjami, tłumaczony czasem szczerością czy pokorą (że niby tylu chodzi do kościoła i grzeszy). Trzeba jednak porzucić strach, nie szukać pozornej jedności.
Nie ma to być bowiem podział ze względu na nasz egoizm, wyrządzone krzywdy czy historyczne zaszłości. To jest podział ze względu na Chrystusa, przebiegający przez sam środek naszych spraw. Cezura jest codziennie, w każdej chwili, udzielana odpowiedź na pytanie: czy wybieramy Boga, czy nie.
Zbiera się na deszczEf 4,1-6; Łk 12,54-59Współcześni Jezusowi mogli polegać raczej na sobie niż na meteorologach, więc ich z wiązek z przyrodą był zapewne silniejszy niż nasz. Jednak łatwo jest zrozumieć, do czego odwołuje się Jezus, mówiąc: "Gdy ujrzycie chmurę podnoszącą się na zachodzie, zaraz mówicie: Deszcze idzie. I tak bywa". Co charakterystyczne, Jezus nie zarzuca słuchaczom niewiedzy, lecz obłudę: "Obłudnicy, umiecie rozpoznawać wygląd ziemi i nieba, a jakże obecnego czasu nie rozpoznajecie? I dlaczego sami z siebie nie rozróżniacie tego, co jest słuszne?"
Czy my także tak naprawdę - w głębi serca - wiemy, co "jest słuszne" w "obecnym czasie"? Czy również po prostu łatwiej jest nam pewnych myśli i wniosków do siebie nie dopuszczać: może tych o grzechu i nawróceniu, może tych o konieczności pogłębiania wiary, o potrzebie pojednania, o konieczności dokonania wyboru...?
CelEf 4,7-16; Łk 13,1-9Czy myślimy, że jesteśmy lepsi? Owszem. Czasami. Zdarzało się.
Bo jesteśmy. No, może nie - lepsi, ale na pewno - w lepszej sytuacji. Choćby dlatego, że znamy Chrystusa. Dlatego, że głoszono nam Boże przebaczenie. Także dlatego, że nikt nam nie zamyka kościołów. A za publiczne wyznanie wiary spotyka nas co najwyżej uśmiech pełen politowania, nie więzienie czy śmierć.
Czemu więc brakuje nam dojrzałości w wierze? Czemu zachowujemy się jak "dzieci, którymi miotają fale"? Pawłowa recepta na życie wydaje się prosta: "żyjąc prawdziwie w miłości sprawmy, by wszystko rosło ku Temu, który jest Głową - ku Chrystusowi. Tylko czy On - Chrystus - jest dla nas rzeczywiście tak ważny, by nasze życie kierować ku Niemu? By wszystko cokolwiek robimy, oceniać ze względu na Niego? Uznawać za słuszne, gdy zbliża do Niego, za złe, gdy od Niego oddala?
Test na dojrzałość: czy to, co wiem o Bogu, moja relacja z Nim, czyni mnie lepszym?