Uprzywilejowanym miejscem spotkania człowieka z Bogiem jest Eucharystia. Dlatego w pierwszym bloku podejmujemy siedem tematów, jakie proponuje Słowo Boże Liturgii Środy Popielcowej i kolejnych niedziel Wielkiego Postu.
Piotr Blachowski
Nawrócenie
Każdy z nas miał, ma, lub będzie miał chęć pokazaniu światu, jakim to on jest, na ile go stać, bo przecież trzeba się wyszaleć, póki się jest młodym, silnym, przystojnym. W końcu młodość jest po to, by używać, szaleć, bez hamulców, bez skrupułów. Potem będzie rodzina, dom, dzieci, obowiązki, no to się ustatkuję. Więc pewnego dnia mówię w domu, że wyjeżdżam, biorę (nie tylko swoje) oszczędności, jadę, teoretycznie na zarobek, ale w zamyśle również na szaleństwo, na spotkania z przygodą, w końcu trzeba coś przeżyć, no nie?
Nie przeżył…, nie doczekał się rodziny, dzieci, obowiązków.. Zabili go, gdy szedł do pracy na Manhattanie.
Pracuję, bo muszę, po 12 – 14 godzin dziennie, przecież to oczywiste, muszę rodzinę utrzymać. Soboty? Przecież płacą dodatkowo, w wakacje pojadę z rodziną, pobędę z nimi 2 tygodnie, to aż się mną znudzą... Niedziele? Słuchaj, a co ty sobie wyobrażasz, jak ja mam ich utrzymać? Będę na emeryturze, to będę miał czas dla rodziny i na to, żeby chodzić nawet codziennie do kościoła. Nie zdążył..., Umarł w wieku 57 lat, 8 lat przed emeryturą.
Miała 36 lat, siedzieli sobie z mężem w kuchni – „Wiesz, jest tak cudownie, dzieci nam podrastają, może w końcu zgodzisz się na ten ślub kościelny? Chciałabym to mieć już formalnie, nie chciałabym odejść bez pogodzenia się z Bogiem.” On, 38-letni businessman, odpowiedział: „obiecuję, zrobimy to, ale muszę jeszcze załatwić 2 kontrakty, poza tym, wiesz, muszę się przekonać do wiary, a teraz nie mam czasu.” Nie dotrzymał obietnicy..., Zginął w wypadku samochodowym, jadąc podpisać owe kontrakty.
Wiem, to oczywiste, żyjąc na tym świecie musimy pracować, zarabiać, poszaleć, bo przecież nic za darmo, a rozrywka nam się należy, ale...
Ale to właśnie narzuca konieczność wyboru pomiędzy strąkami a ucztą w domu Ojca, bo tak po prawdzie musimy zdawać sobie sprawę z tego, że TEN świat jest nam dany tylko w dzierżawę, tak jak i nasze życie. Owszem, mamy wolną wolę, samoświadomość i możliwość ułożenia życia po swojemu, ale musimy również pamiętać o tym, że w każdej chwili możemy zostać wezwani do złożenia raportu z przeżytych dni, miesięcy i lat. To, czy będziemy pośród świń zajadać wraz z nimi owe strąki, czy też opamiętawszy się przeprosimy Ojca, który nas zaprosi do wspólnego domu, oblecze w białą szatę i usadowi na centralnym miejscu przy stole, zależy tylko i wyłącznie od nas.
Nie przeczę, dzisiejsze czasy zmuszają nas do wyborów pomiędzy polską biedą a zagranicznym dobrobytem, liczonym poprzez pryzmat, Euro. Odkładamy liczne sprawy ważne dla rodziny, bo inne problemy popędzają nas w kierunku życia doczesnego. Ale KAŻDEMU bez wyjątku przyda się chwila wyciszenia, modlitwy, refleksji przez pryzmat naszej wiary, refleksji, która uświadomi nam charakter naszego podejścia... Do naszego odejścia.
Niektórzy nazywają to nawróceniem, ja bym raczej nazwał to opamiętaniem, przebudzeniem z drzemki, ze snu zimowego.
Słowa Ewangeliczne: „trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się” może usłyszeć każdy z nas, jeśli zrozumie, że Pan na nas czeka i cieszy się z każdego, kto do Niego wraca po okresie odejścia czy błądzenia, bo podobno „błądzić jest rzeczą ludzką”, ale równocześnie „ludzką też rzeczą jest się odnajdować”.
Musimy jednak pamiętać, że wezwanie do nawrócenia nie dotyczy tylko tych, którzy są podobni do pierwszej postaci z Ewangelii, boć czy druga postać, drugi brat, jest bez winy? Ilu z nas jest podobnych do tego „dobrego, pokornego, siedzącego przy ojcu, dbającego o swoją pozycję”? Czy aby ta postawa nie jest czasami gorsza? Uwspółcześniona postać tego „dobrego” brata jest nam przecież doskonale znana. Dbanie o dobro swoje, rodziny, to pozytywna cecha, ale można by tutaj przytoczyć inną przypowieść, tę o talentach. Jakże wszystkie te przypowieści łączą się i ogniskują w tej jednej. Interpretacja Ewangelii pozwala nam wyciągnąć wnioski tak daleko idące, że aż czasami ogarnia trwoga. W zasadzie wszyscy postępujemy podobnie i choć drogi nasze różnią się szczegółami, to jednak zawsze są trudne. Problem Syna Marnotrawnego, wbrew pozorom, jest łatwiejszy, aniżeli drugiego syna; w nim odzwierciedla się cała nasza rzeczywistość. Jego słowa: "Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę", typowo faryzejskie, jakże oddają naszą dzisiejszą postawę i nasze życie: „Panie ja się codziennie modlę, jestem przy Tobie, a ty przebaczasz tym grzesznikom?” Na szczęście dla nas Ojciec odpowiada: "Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się”.
Czekając na „lepsze czasy” możemy się tylko zestarzeć. Dlatego już dzisiaj zadbajmy o jutro. Nie traćmy tego, co nam wpojono w dzieciństwie, bądźmy zawsze gotowi do zaproszenia na ucztę.