Czymże moje świadectwo może być szczególnym wobec życia z Chrystusem, przy Chrystusie i w Chrystusie? To, co działo się w moim życiu, tak naprawdę było tylko trampoliną, mostem do życia obecnego.
Faktem jest, że nasze życie to droga, która ma nas doprowadzić do świętości, do wiecznego szczęścia obcowania z Panem, ale czeka nas na niej wiele przeszkód, pułapek, zapadni, a jednocześnie wiele doświadczeń – różnych, pozytywnych i negatywnych – mimo wszystko prowadzących nas do Niego.
Jako dziecko działałem w kółku małych form teatralnych, śpiewałem w zespołach muzycznych, byłem ministrantem i młodzieżowym lektorem i kantorem. Chodziłem na pielgrzymki do Częstochowy, uczestniczyłem aktywnie w zespole, który śpiewał na mszach młodzieżowych. Potem zaczęła się gonitwa za utrzymaniem rodziny i przyszły doświadczenia ważniejsze, bardziej bolesne, wręcz dotkliwe. Praca fizyczna, kontakty osobiste z ludźmi różnego pokroju kształtowały moją duszę, doświadczały ją, a jednocześnie formowały ku dalszej drodze. Awanse w poszczególnych zakładach pracy były przyznawane nie na podstawie wykształcenia, lecz umiejętności, komunikatywności, kontaktów międzyludzkich. Wprawdzie piąłem się po szczeblach kariery, ale moja wiara zaczynała się przesuwać na coraz dalszy plan.
Nic nie wskazywało na to, że coś w moim życiu może się zmienić, a jednak człowiek nie może niczego być pewien. Ważny wyjazd służbowy, okazał się końcem pewnego etapu w moim życiu Ciężki wypadek spowodował, że zacząłem patrzeć na życie z innej perspektywy. Suma tych wszystkich doświadczeń sprawiła, że ponownie odczułem bliskość Boga.
Z chwilą zejścia z wózka inwalidzkiego zacząłem się przymierzać do powrotu do lektorowania i służby kościelnej, służby Bogu. Zacząłem myśleć o posługach liturgicznych, ale 6 lat temu było to tylko w sferze marzeń, poza tym nie zawsze czułem się godnym tej służby. Ale zdarzył się, w moim przekonaniu, cud: dostałem propozycję zostania szafarzem nadzwyczajnym. Ja, który kiedyś byłem od Boga dalej niż bliżej, mam teraz Go podawać innym, chorym? Z drugiej strony, podczas mojej choroby przychodzili do mnie szafarze, przynosząc Chrystusa, więc miałbym okazję zrewanżować się nie ludziom, ale Bogu. W rocznicę śmierci naszego nieodżałowanego Papieża Jana Pawła II, 2 kwietnia 2006 roku, odbyło się nadanie przez Arcybiskupa Damiana Zimonia uprawnień nadzwyczajnego szafarza Komunii Świętej prawie 90 mężczyznom, w tej grupie byłem i ja.