Pięć homilii
ks. Tadeusz Czakański
Co innego jest stworzyć niebo i ziemię, co innego jest zrodzić Syna. Co innego jest stworzyć słońce i gwiazdy, co innego jest zrodzić Syna. Co innego jest stworzyć morskie tonie i wszelkie zwierzęta, co innego jest zrodzić Syna.
Adwent, początek roku liturgicznego, to czas oczekiwania na narodzenie Syna. To szczególny czas Ojca. Chrześcijanin rozpoczyna każdy dzień w Imię Ojca, bo tak rozpoczęło się na chrzcie św. jego nowe życie: w Imię Ojca. Nazwa naszej codziennej modlitwy: „pacierz” pochodzi od pierwszego słowa modlitwy pańskiej, od łacińskiego słowa Pater – Ojciec.
Bóg jednym słowem stworzył cały świat. Rzekł – i stało się. Inaczej ma się rzecz z rodzeniem. Bóg swego Syna umiłowanego rodzi od zawsze. Dzięki temu jest Ojcem i nigdy nie jest sam. Nie chce też Bóg, by Jego stworzenie było samo, by człowiek był sam. Jednym z najdotkliwszych cierpień naszych czasów jest samotność. I to często samotność wśród ludzi, w tłumie, a nawet w rodzinie. Często można usłyszeć skargi: – Nie ma do kogo ust otworzyć. Kto mnie zrozumie, kto mnie wysłucha? Przed kim mogę się otworzyć, wygadać, wypłakać? Komu zaufać? Kogo się poradzić? Tak chciałbym to z siebie wyrzucić, wykrzyczeć, a nie mam nikogo. Ja już dalej nie dam rady...
Czy dobrze jest w takim wypadku sięgnąć po numer telefonu zaufania, czy też szukać pomocy pisząc listy z prośbą o radę? (A i takie listy nadchodzą do Redakcji. I trzeba odpisać, chociaż nieraz to nie takie proste.) Jeśli już nie można wytrzymać pustki wokół siebie, to rzeczywiście lepiej zatelefonować, lepiej napisać. Lepiej tak, niż sięgać po tabletki, alkohol czy ogłupiającą muzykę. A może przypomnieć sobie podstawową prawdę, że pewne obowiązki są jednocześnie potrzebami człowieka? Do takich podstawowych obowiązków i potrzeb należy praca. I dobroć. Również modlitwa.
Praca – owszem, wir pracy wciąga, lecz kiedy przychodzą święta lub zwykły weekend i znajdziemy się sami w czterech ścianach domu, pustka staje się nie do wytrzymania. Sama praca nie rozwiązuje problemu.
Dobroć we wszelkich jej przejawach? Często ludzie odczuwają samotność, bo nikogo nie obchodzą. Bardzo często dlatego, że również ich nikt nie obchodzi. W obu przypadkach przyczyna jest ta sama: człowiek żyje dla siebie, troszczy się tylko o własne sprawy. Stara się o coś, zdobywa lub traci, zjednuje sobie innych ludzi, osiąga swoje cele, ale osiągnąwszy je, odkrywa pewnego dnia, że jest przeraźliwie sam. Okazując innym dobro, wypełniamy pustkę serca radością, i to nawet wtedy, gdy spotykamy się z niewdzięcznością – bo więcej szczęścia jest w dawaniu, aniżeli w braniu. Jednak chodzi nie tylko o radosne serce, lecz aby serce było dla serca. Dlatego potrzebujemy drugiego człowieka, Dlatego inni potrzebują nas.
Modlitwa... Ktoś kiedyś powiedział: kto się modli, ten nigdy nie jest samotny. To na modlitwie dochodzi do spotkania z Ojcem – Dawcą wszelkiej pociechy. Ojcowskie serce Boga jest zawsze otwarte. Aby ludzie w pełni zrozumieli i doświadczyli, że są braćmi, potrzeba doświadczenia Ojca. Spotkania z Ojcem potrzebujemy wszyscy. I osamotnieni, i żyjący we wspólnotach rodzinnych czy zakonnych.
Rzadko używa się dziś wezwania „ojcze”. Żyjemy w epoce, która szczególnie dotknięta została kryzysem ojca. Dziś „tatuś” częściej kojarzy się z dostarczycielem pieniędzy, człowiekiem wiecznie nieobecnym i zagonionym, niż z ojcostwem, w którym można znaleźć autorytet, oparcie i pomoc. W układzie rodzinnym ojciec powinien być odblaskiem mocy i dobroci Bożej. Nie jest to takie proste i wiele jest jeszcze do zrobienia w naszych rodzinach, a czas Adwentu jest krótki. Nie traćmy jednak nadziei. Niech Bóg, który daje cierpliwość i pociechę, sprawi, że przy wigilijnym stole nikt nie będzie sam i dla każdego znajdzie się miejsce, a ojciec rodziny z pokorą i mocą rozpocznie modlitwę: Ojcze nasz...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |