Przez chrzest, który jest zanurzeniem w męce, śmierci, zmartwychwstaniu Chrystusa, jesteśmy uzdolnieni do miłowania w wymiarze krzyża.
Jezus pokazuje nam miłość w wymiarze krzyża. On sam dobrowolnie wchodzi w śmierć. Jezus ukazuje nam, że życie nie kończy się na śmierci, że nie jest ona kresem. Krzyż jest źródłem życia, błogosławieństwem. Chrystus zachęca nas, byśmy podobnie jak On weszli w tę śmierć, byśmy zaakceptowali to, że inni nas niszczą, są dla nas niesprawiedliwi. Wobec krzyża możemy przyjąć tylko dwie postawy - przyjąć go lub odrzucić. Jednak wyeliminować krzyża z naszego życia nie możemy. Chrystus pierwszy pokazał, że krzyż nie niszczy, nie miażdży. Za śmiercią jest życie. Szatan daje nam namiastkę życia, jedynie jego atrapę. On kłamie mówiąc: "Musisz unikać śmierci, bólu i cierpienia, bo tam kończy się życie". Tymczasem przez chrzest, który jest zanurzeniem w męce, śmierci, zmartwychwstaniu Chrystusa, jesteśmy uzdolnieni do miłowania w wymiarze krzyża. Aby lepiej zrozumieć, na czym polega to uzdolnienie, potrzebna jest nam katecheza ze Starego Testamentu.
Przyjrzyjmy się sytuacji Izraelitów na pustyni. Pustynia to symbol śmierci. Również człowiek, który nie miłuje, jest martwy. Na pustyni nikt o własnych siłach nie przeżyje - nie ma na niej wody ani pokarmu. Bóg każe Mojżeszowi uderzyć laską w skałę i wyprowadza z niej wodę [por. Wj 17,1-7].Wszystko jest tutaj figurą chrztu: Mojżesz jest typem Jezusa: laska, którą uderza w skałę jest figurą krzyża; skała jest symbolem ludzkiego serca niezdolnego do miłości, natomiast źródło, które tryska ze skały, oznacza życie - miłość.
Potrzebujemy, aby nowy Mojżesz - Chrystus laską, czyli krzyżem, otworzył źródło w skale naszego serca. O tej potrzebie mówi Jezus w rozmowie z Samarytanką [por. J 4,10-14]. Właśnie na Chrzcie Świętym dokonuje się owo uderzenie - Bóg otwiera nasze serca i uzdalnia nas do miłości. Jednak jest to zaledwie uzdolnienie. Chrzest niczego jeszcze nie załatwia. Nie jest problemem ochrzczenie wszystkich, lecz to, czy ochrzczeni będą umieli uzdolnienie to wykorzystać, czy będą je rozwijać. Bóg nie daje nam nic gotowego. Prawdą jest, że źródło zostało przez chrzest otwarte, ale to nie wystarcza. Koniecznością staje się formacja chrześcijańska, czyli katechumenat, w tym wypadku po chrzcie. Potrzebna jest ona, by źródło nie zostało od razu zagruzowane, zasypane, lecz by coraz bardziej otwierało się i rzeczywiście mogło bić z mocą. Uzdolnienie nas nie determinuje, nadal jesteśmy wolni. Wobec każdego daru Bożego człowiek zachowuje wolność.
Aby dobrze to zrozumieć, spójrzmy na Maryję. To, co my otrzymujemy na chrzcie świętym Ona, ze względu na swą wyjątkową rolę w historii zbawienia, otrzymała w chwili swojego poczęcia. Nazywamy to Niepokalanym Poczęciem. Maryja już w tym momencie została uzdolniona do miłości, lecz aby mogła wypełnić swoje powołanie, musiała w pełni odpowiedzieć na Słowo Boże. Maryja była wolna, nie była zdeterminowana swym poczęciem. Bóg w zwiastowaniu wychodzi do Niej z propozycją, którą Ona może przyjąć bądź odrzucić [por Łk 1, 26-38].
Gdy źródło nie jest pielęgnowane przez rodziców i chrzestnych, szybko ulega zagruzowaniu, zasypaniu. Tymczasem trzeba skierować wszystkie wysiłki, aby miłość mogła z nas rzeczywiście tryskać i by inni mogli korzystać z naszego życia. Po chrzcie nie należymy już do siebie samych. Nasze życie jest dla Boga i dla innych. Wtedy spełniamy naszą role w świecie - światła, soli, zaczynu - gdy miłujemy Boga z całego naszego serca, z całej naszej duszy i ze wszystkich swoich sił [por. Pwt 6, 5; Łk 10, 27], a bliźnich tak, jak Jezus nas umiłował, czyli aż do oddania swojego życia za nich [por. J 15, 12].
Co się dzieje, gdy ktoś został ochrzczony, a nie żyje według przykazania miłości? Tym gorzej dla niego, że ma chrzest. Lżej będzie ludziom bez chrztu na Sądzie Ostatecznym, niż ochrzczonym, którzy nie miłowali. Bognie będzie nas sądził z tego, czy jesteśmy ochrzczeni lub czy chodziliśmy do kościoła, lecz z tego, jak wypełniliśmy przykazanie miłości. Powie do nas:
"Byłem w więzieniu, byłem nagi, byłem bezdomny, byłem chory, byłem spragniony" [por. Mt 25, 31-41].
Nie wolno więc lekkomyślnie podchodzić do chrztu. Rodzice chcą dobra dla swoich dzieci, ale często nieświadomie sprowadzają na nie zło. Dlatego wzywam wszystkich, by się dobrze zastanowili, zanim przyjmą na siebie tak zobowiązujące zadanie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |