Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Garść uwag na do czytań na niedzielę Zesłania Ducha Świętego, rok B z cyklu „Biblijne konteksty”
Wszystko jasne, prawda? Ci, którzy pozwalają się prowadzić duchowi (z małej litery) nie podlegają prawu nie dlatego, że nie muszą go zachowywać. Wręcz przeciwnie. Dla nich zachowywanie go jest czymś tak oczywistym, że nie jest najmniejszym nawet ciężarem.
Dotykamy tu bardzo ciekawego tematu pewnej smutnej postawy niektórych chrześcijan, którzy zazdroszczą niewierzącym tego, że „mogą sobie pogrzeszyć”, bo nie muszą przejmować się Bogiem. Oni wcale nie kochają dobra. Kochają zło i frustrują się, że im nie wolno; że to dla nich owoc zakazany. Proszę zwrócić uwagę: tę postawę odnajdujemy u starszego syna z przypowieści o synu marnotrawnym. On czuł się przymuszony przez ojca do służby. Widzimy ją w postawie robotników z winnicy, którzy mają pretensję, że właściciel wypłacił pracującym od rana tyle, ile tym, którzy przyszli do pracy pod koniec dnia. I tę postawę odnajdujemy u chrześcijan, którzy mają pretensje do Boga (i Kościoła), że tak łatwo odpuszcza wielkim grzesznikom ich grzechy. Trudno nie skonstatować, że tacy chrześcijanie mogą mieć poważny problem z dostaniem się do nieba. Dlaczego? No bo skoro w niebie będzie samo dobro, sama miłość, to czy oni będą tam szczęśliwi, skoro kochali zło, a do dobra tylko się zmuszali? Przecież niebo będzie dla nich dalszym ciągiem tego koszmaru zmuszania się!
Wracając do treści czytania... Owe katalogi uczynków rodzących się z „ciała” oraz wypływających z „ducha” to świetne narzędzie do korygowania wypaczonych form pobożności. Zasadniczo zgadzamy się, że nierząd, nieczystość, wyuzdanie, bałwochwalstwo, czary, pijaństwo i hulanki to zło. Inne... No cóż. To już dla niektórych nie takie oczywiste. Nienawiści – czyli życzenia komuś zła – czasem się nie zauważa albo myli z pragnieniem sprawiedliwości. Gniew (nie uczucie, tylko postawa gniewu) nazywa się wyciąganiem konsekwencji. Pogoń za zaszczytami i zazdrość? Usprawiedliwiane poczuciem własnej wartości. Spory, niezgoda, rozłamy? Dla niektórych to wręcz cnoty, bo przecież świadczące o tym, że nie zgadzam się na niesprawiedliwość czy kłamstwo. I nie widzą, że walcząc o nie takimi metodami nie tylko nie zmniejszają zła, ale powodują, że ono się mnoży...
Podobnie jest z katalogiem „uczynków ducha”. Bywa, że „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” traktowane są jako przejaw słabości charakteru, nie dość mocne opowiedzenie się za prawdą i tym, co sprawiedliwe. Ale to właśnie nie ciągłe wkurzenie na wszystko i wszystkich (często, acz niesłusznie usprawiedliwiane wypędzeniem przez Jezusa przekupniów ze świątyni) wypływa z ducha, z ducha Bożego, a właśnie one. Rozeznając co jest we mnie czy w innych z ducha Bożego, a co nie jest, warto także z tych wskazań świętego Pawła korzystać.
3. Kontekst Ewangelii J 15, 26-27; 16, 12-15
Ewangelia Niedzieli Zesłani Ducha Świętego roku B pochodzi z dzieła św. Jana. Ma ono zasadniczo dwie części. Pierwszą, którą bibliści tytułują „Jezus i świat” i drugą, tytułowaną „Jezus i uczniowie”. Czytany tej niedzieli tekst pochodzi z tej drugiej części. To właściwie dwa różne fragmenty długiej, pożegnalnej mowy Jezusa, wygłoszonej przez Niego niedługo przed śmiercią, w Wieczerniku.
No i teraz jestem w kropce. Teraz właściwie powinienem wyjaśnić, o czym Jezus mówił, prawda? Streścić to jakoś. No ale aż strach coś takiego robić. Może więc tylko tak.... Długa ta mowa Jezusa zawiera co najmniej kilka ważnych tematów. To zapowiedź rychłego odejścia Jezusa. Ale że do domu Ojca, Jego uczniowie nie powinni się z tego powodu smucić, ale cieszyć. To obietnica, że w tym domu Ojca kiedyś się spotkają. To też obietnica, że mimo iż się rozstaną, pozostaną w ścisłym związku z Nim. A niejako gwarantem tego będzie Duch Święty. Uczniowie Jezusa mają więc pamiętać o przykazaniu, które im Jezus zostawił i zachowując w sercu pokój trwać w Nim (brrr, straszne uproszczenie, ale tu chodzi tylko o jakiś zarys).
Zanim padają w tej mowie słowa czytane w tę niedzielę Jezus dwukrotnie już zapowiada przyjście Ducha Świętego. Nazywa go w jednym miejscu „Innym Pocieszycielem”, i „Duchem Prawdy”, a w drugim "Pocieszycielem", "Duchem Świętym", który wszystkiego ich nauczy i przypomni im wszystko, co Jezus powiedział. To dość istotne.
Jako „Pocieszyciel” przetłumaczono tu greckie słowo „Paraklet”. Dosłownie „przywołany do boku”. Czyli Rzecznik, Obrońca, Adwokat, Wspomożyciel, Ten, który się Wstawia. I tym sensie Pocieszyciel... No właśnie, nie ma dobrego słowa oddającego o co chodzi, stąd kłopot z tłumaczeniem. Ale na pewno nie „Pocieszyciel” w sensie „głaszczący po główce”. Duch Święty – zapowiada Jezus – przejmie Jego funkcję. Jak wcześniej On sam był tym, który swoich uczniów wspierał i umacniał, tak teraz będzie to robił Duch Święty.
Duch Prawdy... No, można się zastanawiać, czy nie chodzi o Ducha Jezusa – bo przecież on jest Drogą, Prawdą i Życiem. Ale ważniejsza jest związana z tym tytułem funkcja Ducha: On doprowadzi uczniów do całej prawdy i będzie przypominał naukę Jezusa. To – jak zauważają katoliccy bibliści – zapowiedź nieomylności Kościoła. Nawet jeśli aż tak daleko nie iść, to jest to wyraźna zapowiedź tego, że Kościół będzie twórczo myśl Jezusa rozwijał i dostosowywał ją do nowych sytuacji. To że tak robi nie jest żadną zdradą Ewangelii, ale zwykłą konsekwencją rozwoju Kościoła, któremu Jezus obiecał w tym względzie pomoc Ducha Świętego. I tak Kościół robi przez wieki: dzięki pomocy Ducha Świętego trzyma się nauki Jezusa, ale zgłębia ją coraz bardziej wysnuwając na jej podstawie kolejne wnioski. Stąd rozwój doktryny i teologii, stąd odpowiedzi na pytania, których ludzie 2000 lat temu nie mieli...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |