Czwartek 1. tygodnia Adwentu.
Jedna z najdłuższych wakacyjnych wycieczek. Rusinowa Polana i Matka Boża Jaworzyńska. Fantastyczna pogoda, wszyscy pełni zapału. Ojciec Adam stał na progu kaplicy czekając, aż wszyscy chętni wpiszą się do księgi pamiątkowej. Chciał być sam. Gdy upewnił się, że nikt go nie obserwuje, zaczął wertować kartki. Zatrzymał się na dziewiątym lipca sprzed roku. A więc byli tu w tym dniu… Prosili… Pamiętali… Drugi raz ich natarczywość w modlitwie została wysłuchana. Próbował ukryć wzruszenie.
W drodze powrotnej przyszedł kryzys. Siedli zmęczeni na rondzie w Bukowinie oznajmiając, że dalej nie pójdą. Co robić, zastanawiał się ojciec Adam. Ostatni autobus odjechał. Do pokonania zostało jeszcze dziesięć kilometrów.
Nagle przyszedł mu do głowy pomysł zgoła szalony. Musiał być takim, bo jak wytrzyma jego operowana przed trzema miesiącami noga. Nic to, pomyślał i zawołał diakona Darka. Po chwili, na oczach zdumionej młodzieży, obydwaj tańczyli zbójnickiego. Nawet najbardziej zmęczeni poderwali się do drogi.
Następnego dnia ktoś pytał:
- Ojcze Adamie, naprawdę nie był ojciec wczoraj zmęczony? Naprawdę nic ojca nie bolało?
- Byłem. Wszystko mnie bolało. Ale gdybym wam o tym powiedział, do dziś siedzielibyście na tym rondzie.
Adwent: kogo i jak zmotywuję do drogi?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |