Dawać dobro nie spodziewając się niczego prócz odpłaty w niebie w zamian – to droga chrześcijanina.
Rozmyślania na kanwie Łk 14, 12-14.
Tekst z cyklu „W drodze do Jerozolimy”.
-- Spotkajmy się – mówi kolega dzwoniący do długo niewidzianego kolegi.
-- A jest jakiś interes do zrobienia? – pyta indagowany
-- Nie, tak tylko.
-- To po co mielibyśmy się spotykać?
Od pewnego poziomu nie ma już przyjaciół, są interesy – twierdzą niektórzy. Różne zresztą. Niekoniecznie musi zaraz chodzić o pieniądze. To może być jakaś chęć ustawienia się, zyskania na znaczeniu, zaistnienia w środowisku. Z tym wypada się pokazać, z tamtym lepiej nie mieć do czynienia; tamten dobrze żeby przyszedł, innego koniecznie trzeba unikać i nie zapraszać. Tak kręci się „wielki” świat. Znajomości, układy i układziki. System nieformalnych powiązań, znajomości, światek „lepszych”. Czy to źle? Czy tak nie wolno?
Wracamy znów na ucztę, na którą jeden z przywódców faryzeuszów zaprosił Jezusa. Tę samą, na której zdążył On już uzdrowić chorego na wodną puchlinę i tę samą, na której skrytykował wybierających sobie zaszczytne miejsca za stołem. Jakie były motywy tego, który Go zaprosił? Tego nie wiemy. Nie wiemy, czy chciał zyskać splendor, ogrzać się w blasku wielkiego nauczyciela i cudotwórcy, czy może raczej tylko znaleźć okazję, by bliżej Jezusa poznać i Go o to czy owo wypytać. Było to w każdym razie spore przyjęcie, na które przybyło wiele ważnych w tamtym środowisku osobistości. Inaczej nie byłoby problemów z owym wybieraniem sobie miejsc. A Jezus korzystając z okazji udziela gospodarzowi zastanawiającej rady.
Do tego zaś, który Go zaprosił, rzekł: «Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych».
Jak każda ewangeliczna rada, ta również skierowana jest do nas. I budzi zdziwienie. Czy nie wolno mi zaprosić na urodziny moich bliskich? Musze koniecznie zapraszać nieznajomych i chorych?
Tu nie chodzi o spotkanie w małym gronie rodziny czy przyjaciół. Tu chodzi o spotkanie, dzięki któremu może wzróść prestiż tego, który zaprasza. No proszę! Tyle ważnych osobistości przybyło! O, jaki ważny jest ten gospodarz! To jest ktoś! Szycha! Nie byle kto! A potem na gospodarza miały posypać się zaproszenia od tych, którzy z jego gościny skorzystali. Jezus wyraźnie to sugeruje, gdy mówi o „zaproszeniu nawzajem”, o odwdzięczeniu się. Zaproszenia do tej ważnej osoby, potem do innej. Wiadomo, takiego trzeba zaprosić. Z nim trzeba dobrze żyć, on ma układy, sporo może, sporo ważnych ludzi zna; on już należy do Towarzystwa!
Nie chodzi wcale o to, że nie mogę zapraszać do siebie swoich bliskich. To ostrzeżenie przed tym, by nie dać wciągnąć się w walkę o znaczenie, prestiż, godności, układy. Że tu pan dyrektor, tu burmistrz, że tam wojewoda, prałat czy arcybiskup. Chrześcijanin musi być ponad tym. I gdy towarzyska śmietanka, licząc na różnorakie zyski, zaprasza do siebie ważniaków, on potrafi ugościć tych, na których zaproszeniu nic nie zyska. Nic, prócz wdzięczności Boga oczywiście.
Nie bierz udziału w takich rozgrywkach – przypomina Jezus swoim uczniom wszystkich czasów. Nie bądź w relacjach z bliźnimi interesowny. Bądź ponad tym. Ten, który jest Panem Panujących i Królem Królujących, który jest Dyrektorem nad Dyrektorami i Prezydentem nad Prezydentami, takich bezinteresownie dobrych ludzi ceni najbardziej.
Zobacz też wszystkie (dotąd opublikowane) odcinki cyklu
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |