My także potrzebujemy, aby Pan poprowadził nas za rękę i sprawił, abyśmy "zstąpili" na naszych braci mieszkających w tym naszym mieście, wsłuchując się w ich potrzebę zbawienia - powiedział Franciszek w kazaniu podczas Mszy św. Wigilii Zesłania Ducha Świętego 8 czerwca na Placu św. Piotra w Watykanie.
Oto polski tekst papieskiej homilii:
Również dziś wieczorem, w wigilię ostatniego dnia okresu wielkanocnego, uroczystości Zesłania Ducha Świętego, Jezus jest pośród nas i głośno obwieszcza: „Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie, niech przyjdzie do Mnie i pije. Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza” (J 7, 37-38).
Jest to „rzeka wody żywej” Ducha Świętego, która wypływa z łona Jezusa, z jego boku przebitego włócznią (por. J 19,36), i która obmywa oraz czyni płodnym Kościół, mistyczną oblubienicę reprezentowaną przez Maryję, nową Ewę, u stóp krzyża.
Duch Święty wypływa z łona miłosierdzia zmartwychwstałego Jezusa, napełnia nasze łono „miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą” miłosierdziem (por. Łk 6, 38) i przekształca nas w Kościół-łono miłosierdzia, to znaczy w „Matkę z sercem otwartym” dla wszystkich! Jakże pragnę, aby ludzie, którzy mieszkają w Rzymie, rozpoznali Kościół, rozpoznali nas przez to więcej miłosierdzia, przez to więcej humanizmu i czułości, których tak bardzo potrzeba! Aby poczuli się w nim jak w domu, „w domu matczynym”, gdzie zawsze są mile widziani i gdzie zawsze mogą powrócić. By zawsze czuli się akceptowani, wysłuchani, dobrze zrozumiani, wspomożeni w uczynieniu kroku naprzód ku królestwu Bożemu ... Jak to potrafi uczynić matka, nawet gdy jej dzieci są już dorosłe.
Ta myśl o macierzyństwie Kościoła przypomina mi, że 75 lat temu, 11 czerwca 1944 r., Papież Pius XII dokonał szczególnego dziękczynienia i błagał Dziewicę, by chroniła miasto Rzym. Uczynił to w kościele Sant 'Ignazio, gdzie przeniesiono otoczony czcią wiernych obraz Matki Boskiej Miłości. Boska Miłość to Duch Święty, który wypływa z Serca Chrystusa. To On jest „duchową skałą”, która towarzyszyła ludowi Bożemu na pustyni, aby czerpiąc z niej wody żywej mógł ugasić pragnienie w drodze (por. 1 Kor 10,4). W krzaku, który nie spłonął, będącym obrazem Maryi Dziewicy i Matki, jest Zmartwychwstały Chrystus, który do nas mówi, przekazuje nam ogień Ducha Świętego, zaprasza nas do zstąpienia między lud, aby usłyszeć wołanie, posyła nas, abyśmy otworzyli przejście dla dróg wolności, które prowadzą do ziem obiecanych przez Boga.
Wiemy o tym: również dzisiaj, podobnie jak w każdym czasie są ludzie próbujący zbudować „miasto i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał nieba” (por. Rdz 11,4). Są to ludzkie projekty, także nasze projekty, mające służyć coraz większemu „ja”, wznoszące się ku niebu, gdzie nie ma już miejsca dla Boga. Bóg pozwala nam to czynić przez pewien czas, abyśmy mogli doświadczyć, do jakiego stopnia zła i smutku jesteśmy w stanie dojść bez Niego ... Ale Duch Chrystusa, Pana dziejów, tylko czeka aby wszystko zaprzepaścić, abyśmy zaczęli od nowa! Zawsze jesteśmy trochę „skąpi” w naszym spojrzeniu i w sercu; pozostawieni samym sobie w ostateczności tracimy perspektywę; dochodzimy do przekonania, że wszystko zrozumieliśmy, wzięliśmy pod uwagę wszystkie zmienne, przewidzieliśmy, co się stanie i jak to się stanie ... Są to wszystko nasze konstrukcje, które łudzą się, że dotykają nieba. Natomiast Duch Święty wdziera się w świat z góry, z łona Bożego, tam, gdzie narodził się Syn, i czyni wszystko nowym.
Co świętujemy dzisiaj razem w naszym mieście Rzymie? Świętujemy prymat Ducha, który sprawia, że milkniemy w obliczu nieprzewidywalności planu Bożego, a następnie podskakujemy z radości: „To właśnie Bóg miał dla nas w swym łonie!”: to pielgrzymowanie Kościoła, to przejście, to Wyjście, to przybycie do ziemi obiecanej, do miasta-Jerozolimy z bramami zawsze otwartymi dla wszystkich, gdzie różne języki ludzkie jednają się w harmonii Ducha.
A jeśli pomyślimy o bólach rodzenia, to zrozumiemy, że nasz jęk, ludzi mieszkających w tym mieście i jęk całego stworzenia są niczym innym, jak jękiem samego Ducha: są to narodziny nowego świata. Bóg jest Ojcem i matką, Bóg jest położną, Bóg jest jękiem, Bóg jest Synem zrodzonym w świecie, a my, Kościół, służymy tym narodzinom. A nie samym sobie, nie naszym ambicjom, wielu marzeń o władzy – nie! Temu mamy służyć, co czyni Bóg, tym cudom, jakie czyni Bóg.
„Jeśli pycha i rzekoma wyższość moralna nie przytępią nam słuchu, to zdamy sobie sprawę, że za tym krzykiem tak wielu ludzi kryje się prawdziwy jęk Ducha Świętego. To Duch Święty każe im raz jeszcze nie zadowalać się tym, co mają, lecz szukać i wyruszyć w drogę. To Duch nas ocali od wszelkiej «reorganizacji» diecezjalnej” (Discorso al Convegno diocesano, 9 maggio 2019r.). Niebezpieczeństwo polega na pragnieniu pomylenia tej nowości Ducha z pewną metodą reorganizacji wszystkiego. Nie to nie jest Duch Boży. Duch Boży wszystkim wstrząsa. Każe nam zaczynać nie całkowicie od nowa, ale podejmować nową pielgrzymkę.
Pozwólmy zatem, aby Duch Święty wziął nas za rękę i wprowadził do serca miasta, aby usłyszeć Jego wołanie, Jego jęk. Mojżeszowi Bóg mówi, że ten ukryty krzyk Ludu dotarł do Niego: On go usłyszał, ujrzał ucisk i cierpienie ... I postanowił przystąpić do działania, posyłając Mojżesza, aby pobudził i ożywił marzenie o wolności Izraelitów i objawił im, że to marzenie jest Jego wolą: uczynienie z Izraela ludu wolnego, Jego ludu, związanego z Nim przymierzem miłości, powołanego do dawania świadectwa o wierności Pana wobec wszystkich narodów.
Ale aby Mojżesz mógł wypełnić swoją misję, Bóg chce, aby „zstąpił” z Nim między Izraelitów. Serce Mojżesza musi stać się jak serce Boga, uważne i wrażliwe na cierpienia i marzenia ludzi, na to o czym wołają w ukryciu, gdy podnoszą ręce ku niebu, bo nie mają już nic, czego mogli by się uczepić na ziemi. Jest to jęk Ducha, a Mojżesz musi słuchać nie tyle uszami ile swoim sercem. Dzisiaj żąda od nas chrześcijan, słuchania sercem. Nauczycielem tego słuchania jest Duch. Trzeba otworzyć serce, aby On nauczył nas słuchania sercem. Trzeba je otworzyć!
Abyśmy usłyszeli krzyk Rzymu, także i my potrzebujemy, żeby Pan wziął nas za rękę i sprawił, że „zstąpimy” z naszych stanowisk między braci mieszkających w naszym mieście, aby usłyszeć ich potrzebę zbawienia, wołania które dochodzi aż do Niego i którego zwykle nie słyszymy. Nie chodzi o wyjaśnianie kwestii intelektualnych, ideologicznych. Składnia mnie do płaczu, gdy widzę Kościół przekonany o swej wierności Panu, że dostosowuje się do wymagań czasu, szukając dróg czysto funkcjonalnych, dróg, które nie pochodzą od Ducha Bożego. Taki Kościół nie potrafi zstąpić, a jeśli nie zstąpi, to nie będzie to duch jutra. Chodzi o otwieranie oczu i uszu, ale przede wszystkim serca, o słuchanie sercem. Wtedy naprawdę wyruszymy w drogę. Wtedy poczujemy w nas ogień Pięćdziesiątnicy, który pobudza nas byśmy wołali do mężczyzn i kobiet tego miasta, że ich niewola się skończyła, i że to Chrystus jest drogą, która prowadzi do miasta w Niebie. Do tego, bracia i siostry potrzebna jest wiara. Prośmy dzisiaj o dar wiary, aby pójść tą drogą.