Z Adamem Piecuchem, paulinem, rozmawia Marcin Jakimowicz
Marcin Jakimowicz: Scena z programu telewizyjnego. Ojciec mówi: „Ojcze nasz” to modlitwa przeciwko mnie. Zapada cisza jak makiem zasiał. Prowadzący spotkanie zdziwiony pyta: dlaczego przeciwko ojcu? I zaczyna się…
O. Adam Piecuch: – To bardzo trudna modlitwa walki wewnętrznej, wielkiego ukrycia. W pierwszych wiekach była to modlitwa tajemnicza, w którą wprowadzano katechumenów bardzo późno.
Dlaczego?
– Bo to modlitwa niezrozumiała, a nawet… gorsząca. Zobaczmy, jak brzmią już same słowa „Ojcze nasz”, czytane w świetle Ewangelii, gdzie napisane jest, że „Jego słońce świeci nad złymi i dobrymi”. Wzywam Ojca wszystkich, za których Jezus oddał swoje życie: a więc i Ojca najgorszych zbrodniarzy, ludzi, których potępiam, omijam szerokim łukiem. To gorszące.
O wiele łatwiej powiedzieć: Ojcze mój
– Jasne. Ale to też ojciec mojego największego wroga. I co ja na to? Przypomina mi się litania Matki Teresy. Gdy ją odmawiano w czasie beatyfikacji, ludzie byli oszołomieni. Zaczynała się od słów: „Jezus jest głodny, Jezus jest spragniony”. Bardzo dotknęło mnie jedno z wezwań: „Jesus is the Prostitute to remove from danger and befriend her”: Jezus jest prostytutką, by odsunąć ją od niebezpieczeństwa i zaprzyjaźnić się z nią. Niektórzy byli zniesmaczeni. Jak to, Jezus prostytutką? Pamiętam też reakcję Ojca Świętego: serdecznie się uśmiechnął. Modlitwa Pańska też może być dla nas zgorszeniem… „Święć się imię Twoje” – bardzo trudne słowa. Szczególnie dla nas, duchownych. Mamy żyć tak, aby ludzie widzieli nasze dobre czyny, ale chwalili Ojca, który jest w niebie. Ojca, nie nas. A to bardzo trudno odróżnić. Jak łatwo podszywamy się pod chwałę Bożą! Jak to niesamowicie kusi. Sami chcemy błyszczeć i uchodzić za kogoś szlachetnego, dobrego. A Jezus przypomina: unikajcie dwulicowości. Święć się imię Twoje, nie moje!
„Bądź wola Twoja, nie moja” – to słowa przeciw powszechnej religijności, gdzie człowiek ustala sobie plan dnia, doskonale wie, czego chce i dopiero gdy już nie daje sobie rady i nie może na nikogo liczyć, wzywa Boga. Po co? Aby wypełnił nasze plany i zamiary…
A Ojciec potrafi wstać rano i zapytać: „Boże, jakie masz plany na dzisiejszy dzień?” i błogosławić w ciemno za wszystko, co Ojca spotka?
– Dziś zapowiadał się bardzo spokojny dzień. Nie przewidziałem tego, że zadzwoni dziennikarz z „Gościa”, a tu nagle masz… (śmiech). I jak tu pełnić swoją wolę? Nie wiadomo, z czym Pan Bóg wyskoczy?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |