Niedziela Słowa Bożego zainicjowana w 2019 r. przez papieża Franciszka jest dniem – świętem, w którym każdy chrześcijanin powinien zadać sobie pytanie: jakie pytania stawia mu Pan Bóg przez swoje Słowo? Bóg jest bardzo konkretny, przychodzi zawsze na czas, z najbardziej odpowiednim Słowem na dany moment życia. Czy nie spóźniam się w usłyszeniu tego Słowa?
W pewnym momencie mojego kapłańskiego życia postanowiłem, że będę mówił tylko o Jezusie Chrystusie, jakby nikt inny nie istniał. Szczególnie dzisiaj, kiedy Chrystusa nie bierze się pod uwagę nawet podczas niektórych kościelnych dywagacji. A to On jest w centrum naszego życia i trzeba ciągle walczyć o to, żeby Jezus stawał się pierwszy. Nasze serce i umysł jest największym polem walki. Tak, Jezus ma być w centrum, nie tylko we wzniosłych deklaracjach, ale przez konkretne decyzje w prozie codzienności. Czas mija bardzo szybko. Łatwo się pogubić w życiu, jeśli nie wybieramy Boga jako jedynego Pana naszego życia. Życie jest takie, jak słuchamy Słowa Bożego. Taka jest też nasza modlitwa, nasze więzi z ludźmi. Od przyjmowania Słowa Bożego zależy przeżywanie sakramentów świętych, przynależność do wspólnot parafialnych, zaangażowanie w prawdziwie katolickie wychowanie dzieci. To wszystko ma jedno źródło: SŁUCHANIE SŁOWA BOŻEGO.
Bardzo poruszyły mnie słowa Benedykta XVI, który napisał: „nie istnieje bardziej dobroczynne i miłosierne działanie na rzecz człowieka, niż dzielenie się z nim Ewangelią i wprowadzanie go w relację z Bogiem”. To piękne zdanie niesie ze sobą prawdą naszego chrześcijańskiego powołania, czy jest to małżeństwo, kapłaństwo czy zakonna konsekracja. Miłosiernym jest ten, kto wnosi w środowisko Ewangelię i przez to wprowadza innych w relację z Bogiem! No tak, bo czy można dać komuś coś więcej jak ukazać źródło prawdziwego życia? „Albowiem w Tobie [Panie] jest źródło życia i w Twojej światłości oglądamy światło” (Ps 36,10).
W posłudze rekolekcjonisty coraz częściej słyszę pytanie: „dlaczego dzisiaj tak mało głosi się żywego Słowa?”. Bardzo pocieszające jest w tym wszystkim to, że coraz więcej osób poszukuje rekolekcji biblijnych, podczas których w ciszy mogą w mocy Ducha Świętego „oświetlić” swoją codzienność, często trudną i bolesną. Nie ma piękniejszego widoku, jak zobaczyć łzy szczęścia rekolektanta, które „przemyły” jak wiosenny deszcz widzenie codzienności życia, ale już od strony Boga. Dzisiaj trzeba z odwagą pokazywać ŹRÓDŁO życia, jakim jest Jezus Chrystus obecny w Kościele katolickim. Źródło Prawdy jest tam, gdzie jest. Prawda jest jedna i zadaniem ludzi, którzy nasycają się z tego Źródła jest doprowadzanie innych do niego. Jednak pić tę „wodę Ducha” musi każdy sam. Nie da się za nikogo pić wody. Trudno opowiadać jaki ona ma smak. Kosztować musi każdy sam. A wtedy oczy się otwierają, bo człowiek zaczyna dostrzegać codzienność w świetle Boga. Tylko tak można być świadkiem Pana, wprowadzać innych w relacje z Nim, nie w teorię, ale w doświadczenie! John H. Newman mówił: „Pragnę ludzie świeckich, którzy nie są aroganccy, pochopni w mowie, polemiczni, ale znają swoją religię, wchodzą w nią, wiedzą, gdzie stoją, co posiadają, a czego nie, którzy znają Credo tak dobrze, że potrafią je wyjaśnić, znają historię tak bardzo, że potrafią jej bronić”. Te słowa można odnieść również do duchownych. Szczególnie dzisiaj, gdzie dostrzegamy jak przekaz wiary został spłycony do banałów i tanich frazesów. A potem jesteśmy zdziwieni, że młodzież jest bardziej zainteresowana muzułmańskim sufizmem niż Ewangelią Jezusa Chrystusa.
Najpiękniejsze słowa, jakie do tej pory słyszałem na temat wiary to te, które wypowiedział Benedykt XVI dziękując za przeprowadzone rekolekcje dla Kurii Rzymskiej przez kardynała Gianfranco Ravasiego w 2013 r. Ojciec Święty mówił wtedy: „Wierzyć to nic innego, jak w nocy świata dotknąć ręki Boga, i tak – w ciszy – słuchać Słowa i dostrzec miłość”. Te słowa są bardzo aktualne, we mnie żywe i dynamiczne. Pobudzają mnie do nieustannego słuchania Słowa Jezusa, który przychodzi i pyta o jedno, o miłość. Przecież Jemu zależy na tym, abyśmy Go kochali. Bo w tym jest wszystko, jest nasze być, albo nie być. Na ile dotykamy ręki Boga, takimi jesteśmy kapłanami, żonami, mężami, zakonnikami. Ewangelia jest żywa bo daje życie, zapala światło nawet w największych mrokach naszych życiowych historii. Kiedy zamykamy oczy, żeby nie widzieć drugiego człowieka, wchodzimy w ciemność, izolujemy się, zamieramy. Widzimy wtedy tylko zło i nikczemności. A Jezus mówi: „podnieście oczy i popatrzcie na pola jak bieleją na żniwo” (J 4,35). Wtedy zapala się prawdziwe światło, dostrzegamy sens życia, a w nim także cierpienia i idziemy ku temu Światłu, które nie razi, ale prowadzi. „Bóg nigdy nie uznaje nas za straconych. Nieustannie zachęca nas, abyśmy podnieśli wzrok ku przyszłości pełnej nadziei i obiecuje nam siłę do jej urzeczywistnienia” (Benedykt XVI). Kto ufa Bogu, ten żyje. Tylko Bóg w Trójcy Świętej daje życie, jest Bogiem życia, jest miłośnikiem życia. Nie dajmy sobie wmówić, że jesteśmy niepotrzebni, oderwani od rzeczywistości i że życie nas przerasta. W trudnych czasach wzrastają wielcy ludzie. Wielcy to nie znaczy ci, o których głośno. Wielcy to najczęściej ci, którzy żyją i działają bez wielkiego halo. Wielcy to ci, którzy dobrze przeżyli cierpienie i idą dalej. Są wiarygodni. Po porostu są. Są i kochają Jezusa, Maryję, Kościół i ludzi. Ich uścisk to uścisk dłoni Boga.
________________________________________
Ks. dr Tomasz Rąpała – kapłan diecezji tarnowskiej, rekolekcjonista w CFR ARKA w Gródku nad Dunajcem, współpracuje z CFD salwatorianów w Krakowie