Życie nadzieją na szczęśliwą wieczność u boku miłującego Boga powinno być źródłem radości, choć doświadczamy zranień, cierpień, samotności, odrzucenia.
Poprzez tę tajemnicę zranionego Serca nieustannie rozlewa się także na ludzi naszej epoki odradzający strumień miłosiernej miłości Boga.
Ile argumentów potrafimy znaleźć na swoje usprawiedliwienie. Zranienia dzieciństwa, trudności życia, zmieniające się czasy, inna kultura, samorealizacja, wolność wyboru...
Słowa prawdy nie zawsze przynoszą radość. Czasem zabolą, zranią. Niosą jednak oczyszczenie i dopiero z czasem człowiek zauważa ich wartość
W spotkaniu z Jezusem chodzi o to, by nie uciekać, ale otworzyć przed Nim swoje serce, nawet gdy jest ono zranione, zagubione czy wątpiące.
Jezus czeka, bym, przyszła do Niego z moim poczuciem bezradności, bym oddała Mu, to, co we mnie słabe, nędzne. Bym oddała Mu swoje zranienia
Spowiedź pomaga nam zrozumieć proces pokonywania zła, a więc rzeczywistość grzechu i przemieniającą moc Bożego miłosierdzia. Dlatego w złamanym i zranionym świecie warto odnowić praktykę regularnej spowiedzi.
Cóż może słowo? A jednak – może podnieść na duchu i zranić, może pocieszyć i zdeptać, może wywyższyć i poniżyć. Słowo ma moc budzić do życia i zabijać.
Czerpię z Bożego miłosierdzia za każdym razem, gdy staję u kratek konfesjonału. Bóg natychmiast przychyla się do mojej prośby i wybacza. A ja wciąż w swoim sercu noszę niewybaczone zranienia
W świecie wywróconym „do góry nogami”, jak latarnie wskazujące drogę okrętom, winni lśnić chrześcijanie, a w ich oczach wypisane polecenie Jezusa: kochaj tak jakby Cię nigdy nikt nie zranił.
… choć do jednego celu.