Aby odkryć plan Boga wobec mojego życia i upodobnić się do Jezusa, muszę podjąć pewien trud. Chodzi o modlitwę, czytanie Pisma Świętego, wsłuchiwanie się w głos sumienia, nauczania Kościoła, mądre rady spowiednika.
Jeśli szukasz „boga-do-usług” tylko na tym stracisz – podobnie jak Izraelici.
Jedyną nadzieją jest dla mnie Pan, u którego mogę szukać pomocy, do którego mam wołać w chwilach beznadziei i trwogi.
Zakpił Bóg z człowieka? Czy może człowiek przestał pożądać i szukać?
Mam być wierna Bożym nakazom i wskazaniom. Mam szukać Jego woli, by całym sercem się jej poddać. Czy rzeczywiście w ten sposób żyję?
Im gorliwiej człowiek szuka Boga i ku Niemu jedynie kieruje swoje pragnienia, tym bardziej – dzięki Duchowi Świętemu - upodabnia się do Boga...
Gdzie szukamy chwały, gdzie czujemy się wyróżnieni i uprzywilejowani? Trzeba nam widzieć taką świętą przestrzeń w liturgii, w tym, czego doświadczaliśmy już tyle razy.
Szukałem argumentów, szukałem pięknych słów, czasem nawet próbowałem z Bogiem pohandlować. Dziś czytam: wielość słów niewiele znaczy.
Nie chcesz Boga, któremu będziesz służyć, ale szukasz bóstw, które posłużą twoim instynktom.
Wierzymy Bogu, ale szukamy oparcia we własnej modlitwie, marzymy o u-bóstwie, ale szukamy towarzystwa ludzi (duchowego) sukcesu.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...