Czy to nie smutne – odkryć, że jest się w sytuacji faryzeuszy – w sytuacji kogoś, kto poświęcił życie zgłębianiu świata i rządzących nim praw, kto szuka potwierdzenia swoich racji...
Gdy świat demonstruje znaki władzy chrześcijanie poddają się władzy znaków.
Moc miłości Jezusa, który złożył ofiarę ze swojego życia, jest w stanie przeprowadzić każdego człowieka przez wszystkie przeciwności...
Sytuacja, w której zawiedliśmy, nie jest więc z góry przegrana, nie trzeba nam pogrążać się w lęku i rozpaczy.
Nieraz trudno ją w kościele odróżnić od miejsca przewodniczenia. Jeśli nowe, to dość skromne. Ale to ważny, mający ważną wymowę znak.
Wszystkie swe myśli i całe swe serce zbierz w jedno w tym znaku, co idzie od czoła do piersi, od ramienia do ramienia.
Mowa Chrystusa jest jak dobrze wyjeżdżona droga. Znamy każdy jej szczegół i… przestajemy być czujni.
Cały świat jest Boga. Tak, bez wyjątku cały.
Jesteście ludźmi przewrotnymi. Żądacie znaku, ale żadnego, prócz znaku Jonasza, nie otrzymacie. Tak Jezus mówi o tych, wśród których działał. I ze wszech miar miał rację.
Im więcej w nas miłości, tym bardziej ofiarna służba na rzecz innych, bezinteresowna wobec potrzebujących...
I wynik tej wojny już się nie zmieni.