Z ks. dr. Wojciechem Bartkowiczem, rektorem Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie, rozmawia Grzegorz Polak - KAI.
KAI: Seminarium warszawskie wprowadziło eksperyment, który w zamierzeniu ma dać lepsze rozeznanie w ocenie prawdziwości powołania.
– Trzy lata temu wprowadziliśmy tak zwany rok propedeutyczny (nazwałbym go raczej rokiem quasipropedeutycznym, gdyż nie wydłuża sześcioletniego rytmu formacji podstawowej). To czas zorientowany na intensywną pomoc samemu kandydatowi, żeby głębiej odczytał swoje motywacje, próbował skonstruować mapę swoich zasobów i deficytów, zarówno duchowych jak i psychologicznych. Jest to również czas wyrównywania przynajmniej części braków wykształcenia ogólnego. Na zakończenie tego okresu seminarzysta wzywany jest do podjęcia na nowo decyzji o kontynuacji drogi do kapłaństwa – w świetle tego, co przeżył, co w sobie odkrył i co myśmy z nim przeżyli i zaobserwowali u niego w ciągu tego roku. Dzięki temu – ufamy – ma on szansę lepiej wykorzystać kolejne lata formacji.
KAI: Czy poza Warszawą ta praktyka jest stosowana?
– Tak, ale w wielu seminariach nie udało się w pełni wyodrębnić pierwszego rocznika. Zalecenia Konferencji Episkopatu Polski w tym względzie bywają stosowane jedynie częściowo, choćby ze względów praktycznych. Małe seminaria z różnych względów nie mogą sobie pozwolić na zorganizowanie dodatkowej substruktury dla paru czy kilkunastu kandydatów. Nasze seminarium zdecydowało się na współdziałanie z seminarium diecezji warszawsko-praskiej, co dało nam możliwości realizacji projektu z pewnym rozmachem. Trzech formatorów i jeden starszy kapłan czuwa nad czterdziestoma "pierwszakami" z archidiecezji warszawskiej i z diecezji warszawsko- praskiej.
KAI: Jan Paweł II pełnił swoją misję w sposób porywający i był ojcem wielu powołań. Czy podobnie może być z papieżem Franciszkiem, od którego bije entuzjazm i radość wiary? Albo inaczej: w jaki sposób autorytety wpływają na powołania?
– Z rozmów z kandydatami wynika, że wzorce kapłanów odgrywają bardzo istotną rolę w odkrywaniu przez nich własnej drogi powołania. U części są to wzorce bardzo konkretne, zaobserwowane we własnym środowisku – w parafii czy duszpasterstwie akademickim. Dla innych są to postacie, powiedziałbym, pomnikowe – w rodzaju Jana Pawła II, czy ks. Jerzego Popiełuszki. Być może w tym roku znajdą się kandydaci, którzy będą sygnalizować wpływ postaci papieża Franciszka na decyzję o wyborze drogi powołania...
Najmocniejszym dowodem na prawdziwość Ewangelii są świeci, zaś największym, najbardziej przekonującym argumentem za pójściem drogą powołania kapłańskiego są święci kapłani. To jest rzeczywiście podstawowa droga odkrywania powołania. Ufam, że żadnemu pokoleniu nie zabraknie takich mocnych, wyrazistych postaci, ludzi, którzy postawili swoje życie na jedną kartę i dali je Jezusowi i Kościołowi. Ufam, że będą oni nadal pociągać młodych, pokazując, że kapłaństwo można przeżywać w sposób piękny, mocny i twórczy.
KAI: A kto miał wpływ na wybór kapłaństwa przez Księdza Rektora?
– W powołaniu jestem – jak wielu – dzieckiem Jana Pawła II. Na wybór mojej drogi życiowej miał też wpływ kapłan, który opiekował się wspólnotą akademicką, do której należałem. Był to ks. Wiesław Kwiecień – pokorny, prosty człowiek o dziecięcej miłości do miłosiernego Boga.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |