29. tydzień zwykły (2004)

Przeczytaj i rozważ

Niedziela (29. zwykła)


Policjant? (Wj 17,8-13; Ps 121; 2 Tm 3,14-4,2; Łk 18,1-8)

Wielu z nas właśnie tego oczekuje. Niech powstrzyma rękę trzymającą narzędzie zbrodni, porazi złodzieja, usunie terrorystów, przeprowadzi lustrację wśród nieuczciwych urzędników, zamknie usta powtarzające kłamstwa i oszczerstwa, obroni dziecko przed rozwścieczonym rodzicem, unieruchomi silnik pijanemu kierowcy... Bóg – światowy policjant. Dał przecież obietnicę, że „weźmie w obronę swoich wybranych”.

A co ma zrobić ze mną? Gdy jadę z nadmierną prędkością, obchodzę prawo, bywam złośliwy i agresywny, posługuję się kłamstwem i oszczerstwem, kupuję nielegalne (czytaj ukradzione) filmy i programy, ironią okazuję pogardę bliźniemu, nieuczciwymi środkami niszczę uczciwego konkurenta... Też ma mnie bronić?

Jednak strzeże. Nie przed mandatem, konkurencją, czy zabłąkaną kulą terrorysty. Gdy nie chcę, by nienawiść przeniknęła do mojego serca; gdy wchodzę w środek zmagania małości z wielkością; gdy z ciemności wyrywam się ku światłu; gdy zwątpieniu przeciwstawiam nadzieję; gdy mimo wszystko chcę zrobić kolejny krok do przodu; gdy bardzo chcę i Jemu się powierzam..... On mnie strzeże. Dał przecież obietnicę.

Myśl dnia

Ludzi zdobywa się otwartym sercem, a nie zaciśniętą pięścią.

Prawdziwa wiedza, prawdziwa mądrość, prawdziwa kultura nie znoszą łańcuchów. Umysłu ludzkiego nie da się skrępować.

(ks. Jerzy Popiełuszko)

Poniedziałek


Powróci do was (2 Tm 4,9-17a; Ps 145; Łk 10,1-9)

Przyjeżdżający w odwiedziny po kilku minutach wpadają w zachwyt. Jaki tu spokój. Rzeczywiście. Wieczorną porą przejadą dwa zabłąkane samochody. Rzadko z oddali da się usłyszeć ujadanie psa, wyczuwającego skradającego się lisa bądź kunę. W większości domów są już pogaszone światła. Włączenie telewizora czy głośnej muzyki graniczy z barbarzyństwem. Przenikliwa cisza może być ukojeniem, ale też bywa zabójcza. Widziałem zaszywających się na długie godziny w szuwarach nad jeziorem bądź znikających w gąszczach lasu. Ale też nerwowo poszukujących w bagażniku radioodbiornika, wypełniających każdą minutę wzajemnym przekrzykiwaniem.

Ciekawe, bo to, czy dla kogoś ten dziewiczy spokój będzie pokrzepieniem, czy też go zmęczy, widać w momencie, gdy wysiada z samochodu. Ufne spojrzenie, naznaczone delikatnym uśmiechem, zapatrzenie w dal, przyciszony głos, natychmiast wpisuje przybysza w pejzaż, czyni jego cząstką. Zwiastuje przybycie człowieka pokoju. Kogoś, kto tutaj rozwinie dar ukryty w sercu. Spięta twarz, rozbiegane oczy, nerwowo wykrzykiwane słowa, tworzą kontrast, pogłębiający się z każdym dniem pobytu.

Czasem ktoś planuje wyjazd w dziewicze zakątki, by zredukować stres, odnowić duchową energię, wrócić psychicznie wzmocnionym. Często wraca zawiedzeniony. Bo to jest chyba tak: jeśli przywozisz tylko zmęczenie, twój pokój wróci do ciebie. Jeżeli zaś przywozisz serce zranione grzechem, wyrzutami sumienia, zniszczonymi relacjami z bliźnimi – nie wystarczy las, jezioro, góry, łąki, bobry w rezerwacie czy stada dzikiego ptactwa w szuwarach. Najpierw potrzebny jest Lekarz. Jeśli Go zabraknie twój niepokój wróci do ciebie.

Myśl dnia

Sumienie raz obudzone łatwiej odróżni prawdę od zakłamania, łatwiej odróżni dobre ziarno od plew. Łatwiej rozumie, że wielkie hasła i rozwinięte sztandary, pod którymi można by się podpisywać obydwiema rękami, są puste, jeśli w tym samym czasie są przetrzymywani w więzieniach bracia z obudzonymi sumieniami, którzy byli zatroskani o dobro domu ojczystego.

Słowa, aby żyły, muszą być prawdziwe. Bo słowa kłamliwe często już na drugi dzień okazują się śmieciem, nawet gdyby były powielane w milionach egzemplarzy. Złe świadectwo o czasach dzisiejszych wystawiają dla historii posiekane dekretami cenzury katolickie pisma.

(ks. Jerzy Popiełuszko)

Wtorek


Cena szczęścia (Wj 17,8-13; Ps 121; 2 Tm 3,14-4,2; Łk 18,1-8)

Jeden z ostatnich odcinków „Świętej wojny”. Żona wygrywa samochód. Ponieważ brak im pieniędzy na ubezpieczenie, Bercik postanawia czuwać, by nikt go nie ukradł. Wymyśla sprytne zabezpieczenia, siada przy oknie ze strzelbą, wyjmuje silnik, przywiązuje sobie sznurek do nogi, wreszcie nerwowo zasypia, zrywając się co chwila z łóżka. Gdy wreszcie rozebrany na części samochód zostaje sprzedany, Bercik znów czuwa. Tym razem w obawie, by nikt nie ukradł pieniędzy.

Śmieszne? Nie. Samo życie. Tylko pokazane w krzywym zwierciadle. Jesteśmy bardzo czujni. W odpowiednim momencie ukłonić się szefowi, zdążyć w kolejce po akcje PKO, nie pozwolić by ktoś uprzedził mnie na ścieżce awansu, nie zaspać do pracy, nie przegapić kolejnego odcinka ulubionego serialu. Jednym słowem: bądź czujny, by zdążyć przed innymi. Z czasem jakieś dziwne bóle pod sercem, kłopoty z zaśnięciem, nerwice.

Tylko pod drzwiami, którymi ma wejść Pan wracający z uczty – pusto.

Lis do Małego Księcia: „Gdy będziesz miał przyjść na przykład o czwartej po południu, już od trzeciej zacznę odczuwać radość. Im bardziej czas będzie się posuwać naprzód, tym będę szczęśliwszy. O czwartej będę podniecony i zaniepokojony: poznam cenę szczęścia!”

Pod drzwiami pusto. Naprawdę nie chcesz poznać ceny szczęścia?

Myśl dnia

Kultura to uczciwy dialog i wymiana zdań, uczciwa walka słowna, a nie pieniactwo zawodowych po-lemistów, którzy w środkach masowego przekazu oczerniają innych.

Życie ludzkie i życie narodu jest jak gleba: gdy rzuca się w nią plewy, zbiera, się chwasty, a gdy rzuca się ziarno prawdy, miłości, poszanowania ludzkiej godności, zbiera się plon, i to plon obfity.

(ks. Jerzy Popiełuszko)

Środa


To do mnie? (Ef 3,2-12; Ps. resp. Iz 12; Łk 12,39-48)

Zawsze imponowało mi, gdy widziałem przed sobą słuchaczy żywo reagujących na głoszone słowo. Starałem się używać wszelkich możliwych środków wyrazu, by nikt przez tych kilkanaście minut nie zdążył znudzić się i zasnąć. Byłem dumny, gdy schodziłem z ambony ze świadomością, że – jak mawiał nasz nauczyciel kaznodziejstwa – wisieli u moich warg. Pan Bóg jednak ma sposoby i na pychę. Po kolejnej zmianie parafii stanąłem przed nowym audytorium. Szybko zorientowałem się, że między mną a wiernymi jest jakaś niewidzialna bariera. Twarze unieruchomione obojętnością, wzrok utkwiony w bliżej nieokreślonym punkcie, jakikolwiek brak reakcji, to wszystko sygnalizowało nastawienie na przetrwanie do szczęśliwego końca. Nie pomagała ani praca nad prostym językiem, ani staranny dobór przykładów, ani mimika, ani umiejętne operowanie głosem. Wreszcie podjąłem postanowienie. Nie słuchają? Trudno. Będę mówił kazanie do siebie. Taką medytację nad Słowem Bożym na głos. Oczywiście bez jakiegoś skrajnego duchowego ekshibicjonizmu. Trochę metodą św. Franciszka Salezego. Wprowadzenie. Rozwinięcie. Postanowienie. Krótka modlitwa na zakończenie. Przestałem wodzić wzrokiem po kościele i badać reakcję zgromadzonych. Po kilku tygodniach zadzwonił dzwonek. W drzwiach stał uczeń z gimnazjum. Trochę skrępowany, niezbyt pewny, jak zostanie przyjęty, nerwowo przebierał palcami dłoni. „Bo ja, proszę księdza, chciałem porozmawiać o ostatnim kazaniu. Miałem wrażenie, że ksiądz mówi specjalnie do mnie...”

- Nie, Jarku, mówiłem do siebie. Chociaż porozmawiać możemy.

„Panie, czy do nas mówisz tę przypowieść, czy też do wszystkich?”

Myśl dnia

Ogromu cierpienia narodu nie wolno nam zaprzepaścić, ale w pokornej i ufnej modlitwie musimy je składać Bogu w ofierze.

Może do skuteczności ofiarnego kielicha narodu potrzeba jeszcze więcej naszego osobistego zaangażowania? Może jeszcze za mało naszych dobrowolnych wyrzeczeń, za mało czysto ludzkiej solidarności, za mało odwagi do demaskowania zła, za mało troski o cierpiących, krzywdzonych i więzionych? Może ciągle za dużo w nas egoizmu, zalęknienia, za dużo pijaństwa, za dużo ludzi sprzedajnych, bez własnego zdania, chcących wygrywać własne interesy kosztem innych? Może ciągle jeszcze za mało ludzi wiernych ideałom, za które bracia nasi przelewali własną krew?

(ks. Jerzy Popiełuszko)

Czwartek


Rzucić ogień (Ef 3,14-21; Ps 33; Łk 12,49-53)

W pewnej parafii nastąpiła zmiana proboszcza. Po kilku miesiącach cicha do tej pory plebania zaczęła tętnić zupełnie nowym życiem. W salonie, przy kominku, popołudniami zasiadali emeryci. Tam, gdzie do tej pory rósł owies, młodzież budowała boisko do kosza i siatki. Strych okazał się rajem dla majsterkowiczów a nieużywana od piętnastu lat salka przy garażu dobrym miejscem spotkań nie tylko dla ministrantów. Dodać do tego trzeba częste i nie zapowiedziane wizyty, niekoniecznie związane z chrztami, ślubami i pogrzebami. Jeden radził się, jaki komputer kupić dzieciom. Inny miał sprawę w sądzie i nie wiedział, jak napisać odwołanie. Jakaś matka prosiła o pomoc, bo syn zaczął pić.
Po kilku miesiącach zdezorientowana gospodyni żaliła się w sklepie: Pani, tamten to był porządny ksiądz. Furtka zawsze była zamknięta. A teraz.... Zrezygnowana machnęła ręką i wyszła.

Rzucanie ognia nie zawsze musi być kojarzone z rewolucją., trzęsieniem ziemi, radykalnymi zmianami, pogonią za nowością. Czasem wystarczy otworzyć drzwi. Pozwolić, by każdy mógł wejść i ogrzać się. By chociaż przez kilka minut mógł być tym jedynym najważniejszym. By parafię kojarzył z domem i rodziną w jak najlepszym tego słowa znaczeniu.

Nie szkodzi, ze czasem kwiatki przed drzwiami są podeptane.

Myśl dnia

Konieczna jest odnowa prawdy, jeśli się chce, żeby jednostki, grupy i narody nie wątpiły w siłę pokoju i nie zgadzały się na nowe formy przemocy.

Wolność jest nam przez Boga nie tylko dana, ale jednocześnie zadana, tak też jest i z godnością człowieka. Jest nam ona zadana na całe życie. I od nas zależy, czy ten dar godności dziecka Bożego doniesiemy do samego końca naszej życiowej drogi.

(ks. Jerzy Popiełuszko)

Piątek


Staraj się dojść do zgody (Ef 4,1-6; Ps 24; Łk 12,54-59)

Najpierw w kancelarii zjawił się mąż. Załamany perspektywą odejścia żony. Umówiliśmy się na spotkanie w rodzinnym gronie w niedzielne popołudnie. Kilka dni później, w atmosferze rozbrajającej szczerości, rozmawialiśmy wspólnie o przyczynach kryzysu. W tle pojawił się konflikt z jego rodzicami. Syn i synowa poszli do pracy w mieście. On ratownik kopalniany. Ona pielęgniarka. Dyżury, szkolenia, podnoszenie kwalifikacji, konieczność częstych wyjazdów w domu. Rodzice z kolei przywiązani do gospodarstwa. Życie naznaczone rytmem orki, zasiewu, żniw, codziennego dojenia krów. Przekonani, że poza pracą na roli, wszystko inne jest dodatkiem. Odmowa pomocy najpierw wzbudzała niechęć, potem podejrzliwość, na końcu sprawiła, że synowa, pierwszy w ich odczuciu winny, stała się osobą w domu niepożądaną. Nie ulegało wątpliwości: kolejny krok to spotkanie z rodzicami.

Ci nie kryli oburzenia, że w rodzinne problemy został włączony ksiądz. Od początku atakowali. Szybko górę wzięły urojone żale i uprzedzenia. Atmosfera gęstniała, nie dając nadziei na pojednania. Właściwie już miałem zakończyć tę nieudaną misję, gdy przypomniałem sobie, że przecież teściowa należy do Żywego Różańca. Propozycji modlitwy o zgodę nie mogli odrzucić. Po kilku minutach odmawialiśmy tajemnice bolesne. Na zakończenie poprosiłem ich, jak we Mszy św., by przekazali sobie znak pokoju. Widziałem, jak się łamali. W oczach pojawiły się łzy. Potem zjedliśmy pierwszą od wielu miesięcy wspólną kolację.

„Ty mocą Ducha działasz w głębiach serca, aby nieprzyjaciele szukali zgody, przeciwnicy podali sobie rękę i ludy doszły do jedności. Twój dar, Ojcze, sprawia, że szczere szukanie pokoju gasi spory, miłość zwycięża nienawiść, a pragnienie zemsty ustaje przez przebaczenie.” (II ME o Tajemnicy Pojednania)

Myśl dnia

Lepiej jest cierpieć z gorliwości o sprawy Boże, niż uzyskać pochwałę roztropności od nieprzyjaciół Boga
i Kościoła.

Zachować godność człowieka to pozostać wewnętrznie wolnym nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia. Pozostać sobą - żyć w prawdzie - to jakieś minimum, aby nie zmazać w sobie obrazu
dziecka Bożego.

(ks. Jerzy Popiełuszko)

Sobota


Cierpliwość ogrodnika (Ef 4,7-16; Ps 122; Łk 13,1-9)

Jedna z tych fascynujących rozmów o rozwoju wewnętrznym. Niedawno wrócił z rekolekcji. Miał wiele wspaniałych postanowień. Obiecał Panu Bogu, że zmieni zupełnie styl życia. Przez tydzień wydawało mu się, że już jest w przedsionku nieba. Potem był ten nieszczęsny kiosk z gazetami i lądowanie w dziwnie znajomym bagienku. Następnego dnia patrzył ze wzgardą na swoje odbicie w lustrze i powtarzał: jesteś cienki. Pełna uniesień modlitwa gwałtownie wyschła. Wieczorem, w kościele, na widok konfesjonału, ogarnęła go dziwna niechęć. Teraz zastanawia się, co dalej i czy w ogóle jest sens.

Zaczynamy od prostego pytania.
- Ile dałeś sobie czasu?
- Na co?
- Na wzrost.
- Jaki wzrost? Przecież powiedziałem Panu Bogu, że zmieniam swoje życie. Zaczynam wszystko od nowa.
- Dobrze powiedziałeś. Teraz zacznij zastanawiać się, jakie rośliny chcesz posadzić, czego potrzebują do wzrostu, co robić, gdy zostaną zaatakowane przez szkodniki, dowiedz się, ile trzeba czekać na pierwsze owoce.

Jeszcze próbował się buntować.
- Ale ja przecież obiecałem Panu Bogu, że wszystko natychmiast zmienię. Że do żadnego z tych świństw, które robiłem, nie wrócę!
- Jacku drogi. Jak za dotknięciem zaczarowanego ołówka świat zmienia się tylko w bajkach. Na szczęście dla mnie i dla ciebie Pan Bóg o tym doskonale wie.

Myśl dnia

Nie wystarczy urodzić się człowiekiem. Trzeba jeszcze być człowiekiem.

Zachować godność, to być sobą w każdej sytuacji życiowej. To stać przy prawdzie, choćby miała ona wiele kosztować. Bo prawda wypowiadana głośno kosztuje. Tylko za plewy się nie płaci. Za pszeniczne ziarno prawdy trzeba zapłacić. Każda rzecz, każda sprawa wielka musi kosztować i musi być trudna. Tylko rzeczy małe i liche są łatwe.

(ks. Jerzy Popiełuszko)
«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Grudzień 2024
N P W Ś C P S
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
Pobieranie... Pobieranie...