II tydzień Adwentu (2004)

Przeczytaj i rozważ

II niedziela Adwentu


Z czym przychodzimy? Z butną deklaracją (Iz 11,1-10; Ps 72; Rz 15,4-9; Mt 3,1-12)

W mowie potocznej „głos wołającego na pustyni”, bywa rozumiany zamiennie z „grochem rzucanym o ścianę”. A jednak głos Jana Chrzciciela był głosem bardzo skutecznym: ciągnęły do niego tłumy, ludzie wyznawali grzechy, nawracali się. Czemu? Na czym polegała wyjątkowość Jana? Skąd jego tak wielki wpływ na ludzi?

Myślę, że zdecydował o tym autentyzm jego powołania prorockiego: „A i ty dziecię, prorokiem Najwyższego zwać się będziesz, bo pójdziesz przed obliczem Pana, przygotować Mu drogi” (Łk 1,76), po drugie Jan poznał Tego, którego poprzedza, Mesjasza, jeszcze przed swoim narodzeniem (patrz Łk 1,41-45). Wreszcie jeszcze przed narodzeniem wzrastał wśród błogosławieństw. Razem z matką, Elżbietą, słuchał Hymnu Maryi, wielbiącego Boga - Magnificat (Łk 1,46-55). Jakże bardzo różnią się dzieci, które już w łonie matek doświadczają miłości i słyszą słowa dobre, słowa błogosławieństwa, od tych, które przychodzą na świat wśród nienawiści, przekleństw i bluźnierstw... Powołany na proroka Jan od samego początku wzrastał w Bożej atmosferze dobroci, miłości, prawdy i błogosławieństw.

O wszystkim, co przeżył przed swoim publicznym wystąpieniem, Jan daje świadectwo. Dla Mesjasza, którego ma wprowadzić na świat, porzuca wygodne i dostatnie życie w domu ojca, kapłana jerozolimskiej świątyni: „Sam Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej, przepasane pasem na biodrach, a za pokarm służyły mu szarańcza i miód leśny” (Mt 3,4). Surowym, skromnym życiem, świadczył o prawdziwości swego powołania i o doniosłości misji Poprzednika Pańskiego. Tak jak dziś, tak też w czasach Świętego Poprzednika Pańskiego, ludzie bardziej potrzebowali świadków niż nauczycieli. Nie zrażały ich twarde słowa Proroka: „Plemię żmijowe, kto wam pokazał jak ujść przed nadchodzącym gniewem... nie myślcie, że możecie mówić: Abrahama mamy za ojca...” (Mt 3,7-9).

Dziś każdy z nas przychodzi nad Jordan (gdzie Jan udzielał chrztu nawrócenia). Z czym przychodzimy? Z butną deklaracją: jestem chrześcijaninem, katolikiem, prawosławnym, ewangelikiem... dzieckiem Bożym? Cóż znaczą te deklaracje w zestawieniu z naszym życiem? W jakim stopniu fakt chrztu ma realny wpływ na moje życie? Jak pogodzisz udział w zbawczych dobrach, jakie Chrystus przekazał Kościołowi, ze swoją pychą, z szukaniem na co dzień rozwiązania swych problemów poza Chrystusem, u wróżek, magów, w horoskopach, u szarlatanów „lekarzy” co uzdrawiają nieboską mocą? Jak pogodzisz swój chrzest z ciągłym poszukiwaniem mądrości, prawdy i dobra u rozmaitych guru, którzy odrzucają, szydzą, pogardzają Chrystusem? Jak pogodzę z Ewangelią swoją wyniosłą obojętność na bóle i kłopoty bliźnich? Jak pogodzisz swój chrzest ze zgodą na aborcję, eutanazję, na łamanie jakichkolwiek zasad wyrosłych z Bożego Prawa?...

„Już siekiera do korzenia drzew przyłożona.... drzewo nie wydające dobrych owoców zostanie wycięte i w ogień wrzucone” (Mt 3,10). Czy nie przerażają te słowa? To do mnie i do ciebie wypowiada je Św. Jan...

Dobrze, że na mojej drodze stanął ktoś, kto pokazał mi, jak ujść przed nadchodzącym gniewem (ojciec, matka, przyjaciel, ktoś całkiem nieznajomy). Dobrze, że tu jestem, nad Jordanem, że ostre słowo Jana, jak miecz, przeszywa moją duszę i serce. Oby ten ból mojej duszy wydał owoce godne nawrócenia, zanim przyjdzie Ten, który chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem (por. Mt 3,11)

Kościół naucza:

Ukierunkowanie eschatologiczne Eucharystii „wyraża i wzmacnia komunię z Kościołem zbawionych w niebie”. Nie przypadkiem anafory liturgii wschodniej i łacińskie modlitwy eucharystyczne przypominają z czcią Maryję, zawsze Dziewicę, Matkę naszego Pana i Boga Jezusa Chrystusa, Aniołów, świętych Apostołów, Męczenników i wszystkich Świętych. Ten wymiar Eucharystii zasługuje na podkreślenie: gdy sprawujemy ofiarę Baranka, uczestniczymy w liturgii niebiańskiej i jednoczymy się z niezliczonym tłumem, który woła: «Zbawienie w Bogu naszym, Zasiadającym na tronie i w Baranku» (Ap 7,10). Zaiste, Eucharystia jest bramą nieba, która otwiera się na ziemi. Jest promieniem chwały niebieskiego Jeruzalem, który przenika cienie naszej historii i rzuca światło na drogi naszego życia.
(Jan Paweł II, Ecclesia de Eucharistia, 19)

Kościół modli się:

I ja wołam do Ciebie, Panie, Boże Abrahama, Boże Izaaka, Boże Jakuba, Boże Izraela, który jesteś Ojcem Pana naszego Jezusa Chrystusa, Boże, który z wielkiego miłosierdzia swego miałeś w nas upodobanie, abyśmy Cię poznali, który stworzyłeś niebo i ziemię, który panujesz nad wszystkim, który jesteś jedynym i prawdziwym Bogiem, ponad którym nie ma innego Boga, udziel nam przez Pana naszego Jezusa Chrystusa również panowania Ducha Świętego. Użycz każdemu, tę księgę czytającemu, aby Cię poznał, boś Ty sam tylko Bogiem. Niech każdy wzmocni się w Tobie i trzyma się z dala od heretyckich, odwracających od Boga i bezbożnych myśli.
(św. Ireneusz z Lyonu, Wyznanie wiary)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Duszo moja, wolno ci wpatrywać się w tę jedność Trojga i samej uczestniczyć w tej wspólnocie serc - jeśli nie wzrokiem, to wiarą. Boże mój, wierzę, iż wówczas rozwarło się na ziemi uczestnictwo w sprawach niebiańskich, które już nigdy nie będzie odebrane. Obowiązkiem i szczęściem moim jest, abym sam w to uczestnictwo wstąpił. Obowiązkiem jest i szczęściem moim być w harmonii z ową tak przejmującą muzyką, która wtedy zaczęła rozbrzmiewać. Udziel mi takiej łaski, która - tylko ona - może sprawić, iż będę tę muzykę słyszał i rozumiał, aby przemknęła mnie całego, Niech dusza moja oddycha razem z Jezusem, Maryją i Józefem. Niechaj żyję w ukryciu, poza światem i poza myślą o świecie, z Nimi razem. Pragnę zwracać ku Nim oczy w smutku i w radości, żyć i umrzeć w błogiej jedności z Nimi.
(J.H. Newman)

a name=nie>

Poniedziałek (II tydzień Adwentu)


Krótki kurs praktycznego apostolstwa (Iz 35,1–10; Ps 85; Łk 5,17–26)

Św. Tomasz z Akwinu, w komentarzu do paralelnego miejsca w Ewangelii Św. Mateusza pisze: „Ten paralityk symbolizuje grzesznika, który leży w grzechu: jak paralityk nie może się poruszać, tak i grzesznik nie może sobie poradzić sam. Ci, którzy niosą paralityka, to osoby, które przez swoje rady prowadzą grzesznika do Boga.”(Komentarz do Ewangelii wg św. Mateusza 9,2).

Piękny obraz i wymowna lekcja apostolstwa wiary i miłości. Wiary w to, że jedynie Jezus - Bóg, jest tym, który skutecznie leczy z paraliżu grzechu, miłości do człowieka, który sam sobie nie może poradzić ze swą słabością. Miłości czynnej, nie jedynie deklaratywnej, miłości, która każe nam podstawić ramię pod krzyż słabości naszego bliźniego, by pomoc mu z nim dojść do Chrystusa.

Istotą apostolstwa jest towarzyszenie, przewodzenie w drodze ku Chrystusowi, jest prowadzenie do Chrystusa, tych co skutkiem niewiedzy, skutkiem własnych grzechów, skutkiem doznanych ran i zgorszeń nie poznali Chrystusa lub od Niego odpadli.

Apostolstwo zawsze będzie natrafiać na trudności („nie mogli w żaden sposób go przenieść [przed Jezusa] z powodu tłumu „/Łk 5,19/) dlatego apostolstwu potrzebna jest wyobraźnia, inwencja, upór i przede wszystkim wiara („weszli na płaski dach i przez powałę spuścili go z łożem na sam środek, przed Jezusa”/Łk 5,19/). „Jezus widząc ich wiarę rzekł: Człowieku odpuszczają ci się twoje grzechy”(Łk 5,20).

Wielu naszych braci i sióstr ma trudności z dotarciem do Chrystusa (paraliż grzechu, lub rany doznanych zgorszeń), potrzebują naszej pomocy(choć nieraz bronią się przed nią). Czy nie zrażamy się pierwszymi napotkanymi trudnościami, czy nie rezygnujemy z apostolskiej aktywności w doprowadzaniu ich do Chrystusa (spowiedź, modlitwa, Msza św.)? Czy nie rezygnujemy? Przecież Pan czeka na ich ból i rany aby je uleczyć swoim przebaczeniem.

Jeszcze jedno. Apostolstwo zamiera przez zawiść i podejrzliwość i gniew. Czy widząc skuteczne wysiłki apostolskie braci nie obruszamy się, czemu udaje się jemu a nie mnie? Kim on jest, że... ? (por. Łk 5,21) Może po prostu udaje się (nie może być inaczej) Jezusowi, który posługuje się wiarą i determinacją, miłością i pomysłowością swoich najlepszych, bezinteresownych apostołów. Ty i ja możemy należeć do ich grona...

Kościół naucza:

Znaczącą konsekwencją tego wpisanego w Eucharystię ukierunkowania ku eschatologii jest również fakt, iż w naszej dziejowej wędrówce daje ona impuls i zasiewa żywe ziarno nadziei w nasze codzienne zadania i obowiązki. To, że chrześcijańska koncepcja prowadzi nas ku «nowemu niebu» i «nowej ziemi» (por. Ap 21, 1), nie osłabia naszego "poczucia odpowiedzialności za tę doczesną ziemię", (przyp. 33) raczej je rozbudza. Pragnę z całą mocą przypomnieć to na początku nowego tysiąclecia, ażeby chrześcijanie czuli się bardziej niż kiedykolwiek wezwani, aby nie zaniedbywać obowiązków przynależnych mieszkańcom tej ziemi. Ich zadaniem jest przyczyniać się, kierując się światłem Ewangelii, do budowania świata na miarę człowieka i odpowiadającego we wszystkim zamysłowi Boga. (...)

Głoszenie śmierci Pana «aż nadejdzie» (1Kor 11, 26) zakłada, iż wszyscy uczestniczący w Eucharystii podejmą zadanie przemiany życia, aby w pewnym sensie stało się ono całe «eucharystyczne». Właśnie ten owoc polepszania egzystencji i zaangażowanie na rzecz przemiany świata zgodnie z Ewangelią, wyrażają aspekt eschatologiczny Ofiary eucharystycznej i całego życia chrześcijańskiego: «Przyjdź, Panie Jezu!» (Ap 22, 20).
(Jan Paweł II, Ecclesia de Eucharistia, 19)

Kościół modli się:

Święty jesteś, Panie, Boże wszechmogący i Ojcze naszego Pana Jezusa Chrystusa, który jest rajem rozkoszy, królewskim berłem, wspaniałą miłością, niezawodną nadzieją, [niezachwianą] wiarą, niezbadaną wolą. Święty jesteś, Panie Boże! Ty jesteś Królem nad królami i Panem nad panującymi. Tylko Ty masz nieśmiertelność i mieszkasz w niedostępnej światłości. Żaden człowiek Cię nie widział ani nie [słyszał]. Ty siedzisz na tronie nad Cherubinami, odbywając spacery na skrzydłach wiatrów. Ty stworzyłeś niebo i ziemię, morze i wszystko, co w nich istnieje (por. Ps 146,6). Ty rządzisz wszystkimi rzeczami. Twoja jest cała ziemia i niebo całe! Ty jesteś dobrocią i doskonałością nieosiągalną w [zakresie spraw i] prac ludzkich. Wywołujesz wiatry, które są Twoimi zwiastunami, i wzniecasz ogniste płomienie, które są Twoimi sługami. Ty stworzyłeś człowieka na [swój] obraz i na [swoje] podobieństwo (por. Rdz 1,27), zmierzyłeś niebo piędzią, całą ziemię garścią i całą [przestrzeń swą miarą]. A oto wszystko jest bardzo piękne przed Twoim obliczem i w Twoich rękach [...]
jest los [Twoich] dzieci.
(Modlitwa Piotra i innych Apostołów, papirus, II w.)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Wielki Arcykapłan rzekł do krewnych swoich: „Nie znam was”. A wolno nam wierzyć, że w owej chwili najczulsze serce Jezusa ogarnęło wspomnieniem całe życie swoje od urodzenia i przywołało z przeszłości nawet dni niemowlęctwa i dziecięctwa, kiedy był związany jeszcze z innymi, od których dawno już został oderwany. Był czas, kiedy św. Elżbieta i św. Jan Chrzciciel należeli do Świętej Rodziny. Św. Elżbieta, podobnie jak św. Józef, już umarła i czekała teraz na Jego przyjście, aby rozerwał więzy, które broniły i jej, i św. Józefowi dostępu do nieba. Św. Jan już od dawna został odcięty od swego domu i od ludzi, i od wszelkich ziemskich przywiązań - i zaczął już zwiastować nadchodzącego Zbawiciela, wyczekując, kiedy On wreszcie się objawi.

Udziel mi łaski, Jezu, abym żył mając przed oczami tę błogosławioną wspólnotę. Niechaj życie moje upłynie w obecności Twojej i Twoich najdroższych przyjaciół. Chociaż ich nie widzę, niechaj to, co widzę, nie uwiedzie mego serca w jakąkolwiek inną stronę. Ty, który pobłogosławiłeś mnie tak łaskawie i dałeś mi przyjaciół, spraw, bym w żaden sposób nie zależał od nich ani nie polegał na nich, ani nie rzucał się W ich objęcia, ale w Tobie niech będzie moje życie i obcowanie moje, i codzienne wędrowanie niech będzie wśród tych, którymi Ty się otoczyłeś na ziemi i z którymi teraz radujesz się w niebie. Oby dusza moja przebywała z Tobą i - przez Ciebie - z Maryją i Józefem, z Elżbietą i Janem.
(J.H. Newman)

Wtorek (II tydzień Adwentu)


Owce szczęśliwe i dysydentki (Iz 40,1–11; Ps 96; Mt 18,12–14)

Czy przeżyłeś kiedyś ból osamotnienia, niezrozumienia, będąc w poważnym kłopocie, przeżywając trudności? Nigdy nie usłyszę może twojej odpowiedzi, ale znając nieco życie, domyślam się, że pewnie tak... Właśnie tak czuje się zagubiona owca: samotność, lęk, poczucie bezsensu czegokolwiek. A wydawało się, że manowce są takie cudne... (aluzja do znanego wiersza Edwarda Stachury). W każdym razie owca na bezdrożu, na manowcach, przeżywa stan najwyższego zagrożenia. Zagrożone jest jej życie, zagrożone jest jej zbawienie - wszystko.

Czemu odchodzą od trzody, od stada tych dziewięćdziesięciu dziewięciu szczęśliwych owiec, jakie maja powody ? Pewnie są niezauważane, może czują się zbyt „takie same” jak inne, nie godzą się na jednakowość, może chcą zaznaczyć swoją indywidualność... Różnie bywa.

Szczęśliwe owce zauważają, tę która odeszła, zagubiła się, dopiero przez jej brak. Tylko Pasterz dobrze widzi każdą z osobna, zna swoje owce... On czuwa, nie zniewala, nie zatrzymuje, pozwala odejść... lecz baczy pilnie, żeby tej próbującej życia na własny rachunek nic się nie stało. Podczas gdy szczęśliwe owce bawią się w swoim gronie i tylko na chwilę przerywają wzajemny zachwyt sobą, by potępić owcę dysydentkę, nazwać ją głupią, złą, nieudaczną, doprawdy śmieszną, żałosną (mają całą litanię tych „nicków”), by zaraz powrócić do swojego szczęścia; Pasterz zostawia je z ich błogim stanem i wyrusza na pomoc owcy uwikłanej w cienie, chodzącej po zboczu z ruchomych kamieni, zagrożonej. Dlaczego wyrusza? Bo wie, że Ojciec pragnie, aby żadna z jego owiec nie zaginęła, że musi je bezpiecznie doprowadzić do owczarni Ojca. Znajduje. Co wtedy? Wtedy panuje wielka radość w sercu Pasterza, że wypełnił wolę Ojca, cieszy się z tej odnalezionej bardziej niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu szczęśliwych owiec. Czy jednak te szczęśliwe potrafią dzielić radość Pasterza? To niesprawiedliwe, myślą szczęśliwe do niedawna owce. No czemu On tak się zachwyca tą głupią nieudacznicą? A myyy???

Owczarnią Ojca jest Kościół. Modlę się o to, by szczęśliwe owce tej owczarni nie adorowały się nieustannie nawzajem, by dostrzegały owce chodzące po obrzeżu stada, by także miały odrobinę fantazji owiec dysydentek, a dysydentki, żeby nie pogardzały rozwagą szczęśliwych.

Kościół naucza:

Opis ustanowienia Eucharystii w Ewangeliach synoptycznych porusza prostotą i «dostojnością», z jaką Jezus w wieczór Ostatniej Wieczerzy ustanawia ten wielki Sakrament. Istnieje pewien epizod, który w pewnym sensie jest preludium: „namaszczenie w Betanii”. Pewna kobieta, utożsamiona przez Jana z Marią - siostrą Łazarza, wylewa na głowę Jezusa flakonik „drogocennego olejku”, wywołując wśród uczniów, szczególnie u Judasza (por. Mt 26, 8; Mk 14, 4; J 12, 4), negatywną reakcję, jakby ten gest, biorąc po uwagę potrzeby biednych, był «marnotrawstwem» nie do przyjęcia. Jednak ocena ze strony Jezusa jest zupełnie inna. Z całym poszanowaniem obowiązku wspierania potrzebujących, którymi uczniowie zawsze będą musieli się zajmować - «ubogich zawsze macie u siebie» (Mt 26, 11; Mk 14, 7; por. J 12, 8) - On, myśląc o zbliżającej się chwili swojej śmierci i złożenia do grobu, docenia namaszczenie, którego dostąpił jako zapowiedź tej czci, jakiej Jego ciało, nierozerwalnie związane z tajemnicą Jego osoby, będzie godne także po śmierci.

W Ewangeliach synoptycznych rozwinięciem opowiadania jest wyznaczenie przez Jezusa zadania uczniom, którzy mieli „przygotować starannie «dużą salę»” gdzie mogliby spożyć Paschę (por. Mk 14, 15; Łk 22, 12), oraz przekaz o ustanowieniu Eucharystii. Ukazując przynajmniej w zarysie niektóre „hebrajskie obrzędy” wieczerzy paschalnej, aż do hymnu „Hallel” (por. Mt 26, 30; Mk 14, 26), opis - chociaż z odmiennościami różnych tradycji - przekazuje w sposób zwięzły i uroczysty zarazem słowa Chrystusa wypowiedziane nad chlebem i nad winem, które On sam przyjął za konkretne znaki swego ofiarowanego Ciała i swej przelanej Krwi. Te wszystkie szczegóły zostały zapamiętane przez Ewangelistów dzięki praktyce «łamania chleba», która zakorzeniła się już w pierwotnym Kościele. Lecz oczywiste jest, iż od czasów Jezusa, wydarzenie Wielkiego Czwartku nosi widzialne oznaki «wrażliwości» liturgicznej, formującej się na bazie tradycji starotestamentalnej i otwartej na przekształcenia w celebracji chrześcijańskiej, tak by harmonijnie wyrażała ona nową treść Paschy.
(Jan Paweł II, Ecclesia de Eucharistia 47)

Kościół modli się:

Wszechmogący Panie Cherubinów! Ty, który sprawujesz straż nad niebiosami, Panie wszelkiej cnoty, Boże, Ojcze naszego Pana Jezusa Chrystusa, Stwórco wszechrzeczy, któryś z nicości powołał wszystko do bytu; Ty wszystko obejmujesz, a żadna rzecz Ciebie nie obejmuje. Dokoła Ciebie, z każdej strony stoją sześcioskrzydli serafini; każdy z nich ma sześć skrzydeł, dwoma zakrywał swą twarz, dwoma okrywał swe nogi, a dwoma latał (por. Iz 6,2). Wszystko Ciebie zawsze chwali. Przyjmij także naszą aklamację, kiedy wołamy do Ciebie:

Święty, Święty, Święty Pan Zastępów.
Pełne [jest] niebo i ziemia Twojej chwały.
(Anafora św. Marka, papirus, II – III w.)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Posiadanie Ciebie, Miłośniku dusz, jest szczęściem, i to jedynym szczęściem nieśmiertelnej duszy. Radowanie się widokiem Twoim jest jedynym szczęściem wieczności. Obecnie mogę i zabawiać się i podtrzymywać marnościami podległymi zmysłom i czasowi, ale one nie będą trwały zawsze. Będziemy z nich odarci, kiedy odejdziemy z tego świata. Pewnego dnia wszystkie cienie się rozproszą. I cóż ja wtedy uczynię? Nic mi nie pozostanie oprócz wszechmocnego Boga. Jeśli nie potrafię czerpać radości z myśli o Nim, to później nie będzie nikogo, kim mógłbym się radować; w takiej mierze, w jakiej to mnie dotyczy, Bóg i moja dusza będą jedynymi dwiema istotami, jakie pozostaną w całym świecie. Czy tego chcę, czy nie chcę, będzie On wszystkim we wszystkim. W jakiejż więc będę niedoli, jeśli Jego nie będę kochał, a nie pozostanie nic innego do kochania, jeśli będę czuł niechęć do Niego, a On będzie wtedy patrzył na mnie!
(J.H. Newman)

Środa (II tydzień Adwentu - uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP)


Wyrachowany miłośnik darmowego (Rdz 3,9–15; Ps 98; Ef 1,3–6.11–12; Łk 1,26–38)

„Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga” (Łk 1,30). Któż z nas, wierzących, nie pragnąłby otrzymywać od Boga obfitej łaski, która w istocie jest przecież komunią z Bogiem? Łaska, wspaniały dar, dar niezasłużony i niezasłużalny, całkowicie darmo dana człowiekowi możliwość obcowania z Bogiem. Łaska - udzielenie się Boga człowiekowi (tak ją definiują teologowie). Naprawdę chcemy tego Daru?

W naszej powszedniości przywykliśmy sądzić, że to co darmowe, niewiele jest warte, choć nader chętnie po tę darmochę sięgamy (darmowe degustacje w marketach, darmowe reklamówki szamponów, herbat, darmowe minuty w sieciach telekomunikcyjnych); świat nas nęci darmową tandetą, chętnie i bez lęku po nią sięgamy, co więcej, wbrew zdrowemu rozsądkowi, sądzimy, że robimy świetny interes. Nęcą nas także rzeczy tanie. Chętnie bierzemy tanie kredyty... i nie zauważmy jak stajemy się niewolnikami reklam, tandety i ofiarami odsetek, które „nie wiadomo skąd na nas spadły”.

Przebacz Boże, ale powiem, że „Nie bój się Maryjo”, to zupełnie zbędne zastrzeżenie. Ona „zmieszała się...”, była zaskoczona, onieśmielona, ale kochająca Cię ponad wszystko Dziewica, nie bała się Łaski. Maryja żyła i żyje przecież Łaską i w Łasce od zawsze (Kecharitomene) i na zawsze.

Natomiast ja, miłośnik darmowego, wzbraniam się przed darmową Łaską. Cóż, chętnie bym ją przyjął, jak bardzo ona pomnożyłaby moje możliwości... Wzbraniam się jednak przed przyjęciem darmowej Łaski, nie z pokory, nie z onieśmielenia, lecz... z wyrachowania. Darmowa Łaska zobowiązuje. Zobowiązuje do tego, czego się tak obawiam, czego bardzo nie chce robić. Do czego? Do zerwania z grzechem (bardzo lękam się konfesjonału..., tłumaczę sobie siebie:” jestem słabym człowiekiem i nie może być inaczej”), do dobrowolnej rezygnacji z szukania siebie, do troski, aby we wszystkim co robię działa się wola Boga. To takie trudne – więc nie biorę tej Łaski i... i pozostaję mierny, przeciętny, letni, obojętny, nijaki... (od lat już może w tym samym miejscu). A Ty Panie, jak cierpliwy petent, stajesz ciągle przy zamkniętych drzwiach małego świata mojej duszy ze swoją Ofertą. Czy to dlatego Twoja miłość do mnie jest taka niepojęta?

A może dziś coś się zmieni? Może wreszcie zauważę, że to dlatego iż z ust Niepokalanej padły słowa „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego...” (Łk 1,38), w Jej życiu wielkie rzeczy uczynił Wszechmogący ? (por. Łk 1,49)...

Także w moim i twoim życiu mogą się dziać wielkie rzeczy... naprawdę. Niepokalana uczy jak przyjmować Łaskę i odpowiadać na nią całym życiem.

Kościół naucza:

Opis ustanowienia Eucharystii w Ewangeliach synoptycznych porusza prostotą i «dostojnością», z jaką Jezus w wieczór Ostatniej Wieczerzy ustanawia ten wielki Sakrament. Istnieje pewien epizod, który w pewnym sensie jest preludium: „namaszczenie w Betanii”. Pewna kobieta, utożsamiona przez Jana z Marią - siostrą Łazarza, wylewa na głowę Jezusa flakonik „drogocennego olejku”, wywołując wśród uczniów, szczególnie u Judasza (por. Mt 26, 8; Mk 14, 4; J 12, 4), negatywną reakcję, jakby ten gest, biorąc po uwagę potrzeby biednych, był «marnotrawstwem» nie do przyjęcia. Jednak ocena ze strony Jezusa jest zupełnie inna. Z całym poszanowaniem obowiązku wspierania potrzebujących, którymi uczniowie zawsze będą musieli się zajmować - «ubogich zawsze macie u siebie» (Mt 26, 11; Mk 14, 7; por. J 12, 8) - On, myśląc o zbliżającej się chwili swojej śmierci i złożenia do grobu, docenia namaszczenie, którego dostąpił jako zapowiedź tej czci, jakiej Jego ciało, nierozerwalnie związane z tajemnicą Jego osoby, będzie godne także po śmierci.

W Ewangeliach synoptycznych rozwinięciem opowiadania jest wyznaczenie przez Jezusa zadania uczniom, którzy mieli „przygotować starannie «dużą salę»” gdzie mogliby spożyć Paschę (por. Mk 14, 15; Łk 22, 12), oraz przekaz o ustanowieniu Eucharystii. Ukazując przynajmniej w zarysie niektóre „hebrajskie obrzędy” wieczerzy paschalnej, aż do hymnu „Hallel” (por. Mt 26, 30; Mk 14, 26), opis - chociaż z odmiennościami różnych tradycji - przekazuje w sposób zwięzły i uroczysty zarazem słowa Chrystusa wypowiedziane nad chlebem i nad winem, które On sam przyjął za konkretne znaki swego ofiarowanego Ciała i swej przelanej Krwi. Te wszystkie szczegóły zostały zapamiętane przez Ewangelistów dzięki praktyce «łamania chleba», która zakorzeniła się już w pierwotnym Kościele. Lecz oczywiste jest, iż od czasów Jezusa, wydarzenie Wielkiego Czwartku nosi widzialne oznaki «wrażliwości» liturgicznej, formującej się na bazie tradycji starotestamentalnej i otwartej na przekształcenia w celebracji chrześcijańskiej, tak by harmonijnie wyrażała ona nową treść Paschy.
(Jan Paweł II, Ecclesia de Eucharistia 47)

Kościół modli się:

Napełnij także nas Twoją chwałą i racz zesłać Twojego Ducha Świętego na te rzeczy stworzone, i spraw, aby chleb stał się Ciałem naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa, a kielich Krwią Nowego Testamentu, ponieważ nasz Pan Jezus Chrystus tej nocy, której był wydany, wziął chleb, połamał i dzięki składając podał swoim uczniom mówiąc:

Bierzcie, jedzcie z tego wszyscy: To jest moje Ciało, które za was będzie wydane na odpuszczenie grzechów.

Podobnie po wieczerzy wziął kielich, pobłogosławił go i, kiedy się napił, podał go im mówiąc: Bierzcie, pijcie z niego wszyscy: To jest moja Krew, która za was będzie wylana na odpuszczenie grzechów.

Ile razy spożywacie ten Chleb, a ten Kielich pijecie, głoście moją śmierć (por. 1 Kor 11,26), wyznawajcie moje zmartwychwstanie.

Głosimy śmierć Twoją, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i modlimy się [...]

Uczestniczyć w Twoim darze w mocy Ducha Świętego, aby umocnić i rozwinąć wiarę, mieć nadzieję na osiągnięcie przyszłego życia wiecznego przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, [przez którego] jest chwała Tobie, Ojcze, wraz z Duchem Świętym na wieki wieków. Amen.
(Anafora św. Marka, papirus II-III w., cz.2)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Tu, na ziemi, wszystko się zmienia. Przyznaję to, Panie, wierzę w to; i będę odczuwał to coraz silniej, im dłużej będę żył. Przed oczami Twymi, bezmiernie straszny Panie, całe przyszłe moje życie jest obnażone. Wiesz dokładnie, co mi się wydarzy każdego roku i każdego dnia, aż do ostatniej mojej godziny. I chociaż nie wiem, co Ty widzisz w moich przyszłych dziejach, tyle jednak wiem, iż odczytujesz w życiu moim nieustanną zmianę. Żaden rok nie pozostawi mnie takim, jakim mnie zastał, tak od wewnątrz, jak i na zewnątrz. Nigdy nie będę pozostawał długo w jednym stanie. Jak wiele zdarzeń stanie na pewno na mojej drodze, nieoczekiwanych, nagłych, trudnych do zniesienia! Nie znam ich. Nie wiem, jak długo mam żyć. Gnany jestem, czy chcę tego, czy nie, nurtem nieustannej zmiany. Boże mój, w czym mogę ufność moją położyć? Nie ma niczego, czemu miałbym zaufać; a nawet myślę, że gdybym czemukolwiek na ziemi zaufał, właśnie z tego powodu zostałoby mi to zabrane. Wiem, że zabrałbyś mi to, jeśli mnie kochasz.
(J.H. Newman)

Czwartek (II tydzień Adwentu)


Wybiegnij z okopu (Iz 41,13–20; Ps 145; Mt 11,11–15)

Święty Jan Chrzciciel, to postać cechująca się wielkim radykalizmem życia, surowością wobec siebie, które uzasadnia nie pragnienie osobistej doskonałości dla niej samej, żeby była podziwiana przez ludzi, żeby budziła ich uznanie, lecz doskonałości, będącej znakiem dla innych. Jan pokazuje nam, że świat człowieka nie zamyka się perspektywą doczesności, że człowiek może i musi przezwyciężać siebie, swoje ograniczenia (grzech i wszystko co z niego wynika: głuchotę duszy, prowadzącą do błędnego przekonania, że Bóg milczy, że jestem Mu obojętny, lęk, poczucie niemożności, nieufność wobec innych), aby osiągnąć (odzyskać) poczucie sensu życia w komunii z Bogiem i ludźmi.

Być może przeżywałeś (może przeżywasz właśnie teraz) tę głuchotę duszy, lęk, nieufność wobec otaczających cię ludzi, poczucie bezsensu życia... Są one spowodowane twoim grzechem albo ranami zadanymi ci przez grzechy tych, którym ufałeś, których kochasz, na których liczyłeś, którzy zawiedli... Człowiek ogłuszony takim doświadczeniem nie jest w stanie (tak przynajmniej uważa) wykrzesać z siebie jakiejkolwiek nadziei, nie może znaleźć w sobie jej źródła, popada w paraliż (nic nie jestem w stanie zrobić, nic nie muszę, nic nie chcę, wszystko mi już obojętne). Szatan osiąga sukces, osadził cię w okopach niemożności i bezsensu...

Nie ma wyjścia? Tak, człowiek nie może, nie chce, nie musi, nie ma nadziei..., gdy jest sam, a raczej, sam na sam z demonem, który go gnębi i któremu nie ma już siły się przeciwstawić.

W Adwencie sporo czasu spędzamy nad Jordanem. To tutaj Św. Jan wzywa nas byśmy postawili w naszym życiu na Boga, który przychodzi, który jest już blisko... w Jezusie Chrystusie. Wzywa do porzucenia lęku i beznadziei: „Nie lękaj się, przychodzę ci z pomocą. Nie bój się, robaczku Jakubie, nieboraku Izraelu! Ja cię wspomagam, mówi Pan, odkupiciel twój, Święty Izraela”(Iz 41,13-14). Woła, abyśmy wyszli z okopów.., żebyśmy zawalczyli o siebie, o to co najważniejsze w naszym życiu, o nasze zbawienie, żebyśmy zaczęli żyć ofensywnie:„A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je”(Mt 11,12).

Powiesz może: „Św. Jan, Jordan, pustynia – to historia, tyleż samo pięknie co i bezowocnie o niej rozmawiać, w końcu jaki to może mieć wpływ na moje życie?”. Może mieć wpływ.

Zdarzyło mi się, nie raz, przeżywać poczucie bezsensu i niemożności, zawsze wtedy spotykałem Proroka znad Jordanu. To był przyjaciel, znajomy, ktoś obcy, ktoś „przypadkowy”. Ostatnio był to ksiądz, który w kazaniu mówił o mankamentach wojny pozycyjnej, o tym, że w okopach ginie najwięcej żołnierzy, bo najłatwiej wrogiej artylerii osiągnąć stały, nieruchomy cel... Rozumiesz teraz czemu Szatan chce więzić nas w okopach bezsensu i niemożności?

Dzielę się z tobą, tym co stało się dla mnie pewną życiową mądrością: wybiegnij z okopu, naprzeciw nieprzyjaciela, zawsze wybiegaj...

Kościół naucza:

W kontekście tego wzniosłego poczucia sensu tajemnicy staje się zrozumiałe, w jaki sposób wiara Kościoła w tajemnicę eucharystyczną wyraziła się w dziejach nie tylko poprzez potrzebę wewnętrznej postawy pobożności, lecz także "przez szereg zewnętrznych wyrazów", mających na celu przywołanie i podkreślenie doniosłości sprawowanego wydarzenia. Tu bierze swój początek droga prowadząca stopniowo do określenia "specjalnego statutu normującego liturgię eucharystyczną", w poszanowaniu różnych tradycji kościelnych, które prawowicie się wytworzyły. Na tym fundamencie rozwinęło się także "bogate dziedzictwo sztuki". Nawiązując do chrześcijańskiej tajemnicy, architektura, rzeźba, malarstwo, muzyka bezpośrednio lub pośrednio znajdowały w Eucharystii motyw wielkiego natchnienia.

Tak, na przykład, było z architekturą, w której, gdy tylko sytuacja historyczna na to pozwalała, dokonało się przejście od pierwotnych miejsc sprawowania Eucharystii w domus rodzin chrześcijańskich do pięknych "bazylik" z pierwszych wieków, do imponujących "katedr" średniowiecza, do "kościołów" wielkich lub małych, wzrastających z czasem na ziemiach, do których docierało chrześcijaństwo. W ramach przestrzeni liturgicznych rozwinęły się formy ołtarzy i tabernakulów, odzwierciedlając nie tylko motywy ludzkiej fantazji, lecz także reguły wypływające z jasnego pojmowania tajemnicy. Podobnie można powiedzieć o "muzyce kościelnej"; wystarczy pomyśleć o natchnionych melodiach gregoriańskich, o wielu wielkich kompozytorach, którzy zmierzyli się z tekstami liturgicznymi Mszy św. Czy wśród przedmiotów kultu i paramentów stosowanych w celebracji Eucharystii nie dostrzegamy olbrzymiej ilości wytworów artystycznych, "wyrobów rzemiosła i prawdziwych dzieł sztuki?"

Można zatem powiedzieć, że Eucharystia kształtowała Kościół i duchowość, i wywarła mocny wpływ na «kulturę», szczególnie w sferze estetyki.
(Jan Paweł II, Ecclesia in Eucharistia 49)

Kościół modli się:

Panie Boże, daj mi oblicze otwarte wobec Ciebie, żebyśmy z ufnością, która wypływa z Ciebie, spełnili tę ofiarę żywą i świętą, z sumieniem czystym od wszelkiej nieprawości i rozgoryczenia. Zasiej w nas, Panie, miłość, pokój i zgodę wzajemną i ku wszystkim ludziom.
Zasługuje na chwałę [wypowiedzianą] każdymi ustami i wyznawanie wszystkimi językami, i uwielbienie, i wywyższenie przez wszystkie stworzenia godne czci i chwały Imię [sławnej Trójcy], Ojca i Syna,. i Ducha Świętego, który stworzył świat w swojej dobrotliwości, a jego mieszkańców w miłości swojej, który zbawił ludzi w swojej łaskawości i okazał śmiertelnikom wielką dobroć.

Majestat Twój, Panie, błogosławią i uwielbiają tysiące tysięcy istot niebieskich i miriady miriad świętych aniołów, zastępów duchowych; słudzy ognia i duchy chwalą Imię Twoje [i] ze świętymi cherubinami i duchowymi serafinami oddają cześć Twojej wielkości.

Gdy wołają i chwalą bez końca, i wykrzykują jeden ku drugiemu, i mówią:

Święty, Święty, Święty Pan, Bóg potężny. Niebiosa i ziemia pełne są Jego pochwał (por. Iz 6,3) i substancji Jego bytu, i blasku Jego chwalebnego światła.
(Liturgia Wschodnia, Anafora Apostołów Addea i Mari)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Wszystko oprócz Ciebie, Panie, podlega zmianom, a Ty trwasz. Ciągle jesteś jednym i tym samym; zawsze prawdziwym Bogiem człowieka, i niezmiennie tym jesteś. Jesteś najbardziej niezwykłym, najcenniejszym i jedynym istotnym dobrem; a przy tym dobrem najtrwalszym. Stworzenie się zmienia, Stwórca nigdy. Przeto tylko wtedy stworzenie przestaje się zmieniać, kiedy znajduje oparcie w Tobie. Na Ciebie aniołowie patrzą i pokój jest z nimi; dlatego cieszą się szczęściem doskonałym. Nigdy nie mogą utracić szczęścia, bo nigdy nie mogą utracić Ciebie. Nie znają udręki ani obaw, ponieważ kochają Stwórcę; nie jakiekolwiek stworzenie podległe czasowi i zmysłom, ale „Jezusa Chrystusa wczoraj i dziś, tego samego także na wieki”.
(J.H. Newman)

Piątek (II tydzień Adwentu)


Czas. Mam pewne podejrzenie (Iz 48,17–19; Ps 1; Mt 11,16–19)

Czas... powiadają, że jest on łaską. Trudno odmówić słuszności temu stwierdzeniu. Jest łaską w sensie szansy danej nam przez Boga, byśmy Go szukali i znaleźli, byśmy w tym poszukiwaniu Boga odnaleźli siebie, posiedli siebie, w zjednoczeniu z Nim. Pisze o tym Św. Augustyn w słynnym fragmencie swoich Wyznań: „Ku sobie stworzyłeś nas Boże i niespokojne jest serce człowieka, póki nie spocznie w Tobie”. To wspaniała intuicja człowieka, który szukał, szukał na drogach i bezdrożach, szukał po omacku, w ciemności niewiary i grzechu, szukał niecierpliwie, gorączkowo, nic zaś, z tego co znajdował, nie czyniło zadość jego pragnieniu pokoju.

Wiele czasu upłynęło zanim Aureliusz Augustyn, wielki myśliciel, filozof, stał się wielkim świętym Augustynem, zanim znalazł Boga i postanowił całą swą mądrość, całe swoje doświadczenie, oddać Mu do wyłącznej dyspozycji i tak znaleźć w Nim uspokojenie serca.

Bóg pozwala się znaleźć człowiekowi, więcej, pomaga mu się znaleźć. Czyni to na różne sposoby: „Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna”(Hbr 1,12). Dzisiejsza Ewangelia mówi właśnie o tym - Jan Prorok i Jezus Chrystus Syn, jednak oba te sposoby przemawiania Boga, okazały się niezrozumiałe dla współczesnych Jezusowi Żydów. Dlaczego? Mam pewne podejrzenie. Myślę mianowicie, że na dramacie minięcia się z oczekiwanym i nierozpoznanym Mesjaszem, zaważyły nie tylko wpisane w żydowską świadomość koncepcje, Mesjasza Króla, Mesjasza Wodza – Wyzwoliciela, ale przede wszystkim niezrozumienie Słowa o zawartym w człowieku podobieństwie do Boga: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył”(Rdz 1,27). Skoro jako człowiek podobny jestem do Boga, to w Bogu mam szukać podobieństwa do siebie. Dramat: oczekiwali Boga „przykrojonego”, na swoja, ludzką miarę.

Nie rozpoznali w Janie znaku Boga, bo był zbyt nieludzki, przecież nie jadł, nie pił (zły duch go opętał); Syn Człowieczy je i pije (żarłok i pijak, a jeszcze rozmawia z grzesznikami), za mało święty, mniej święty niż ja, który gardzę grzesznikami, odcinam się od nich, żeby sobie kto czegoś złego nie pomyślał o mnie (por. Mt 11,17-19). Nie mogę oprzeć się smutnej refleksji, ze oto po dwóch tysiącach lat, Jan i Chrystus nie tylko niepokoją, ale także budzą w nas niekiedy faryzejskie zgorszenie.

Upływa czas, kolejny Adwent, kto wie czy nie ostatni... Prośmy usilnie Pana, aby odjął ślepotę od naszych oczu, od naszych serc (zwłaszcza od serc), abyśmy tak jak zadufani w sobie potomkowie Abrahama według ciała, nie rozminęli się z Oczekiwanym. Przemów do nas i zajaśniej nam Panie!...

„Przemówiłeś, zawołałeś i pokonałeś moją głuchotę. Zajaśniałeś, Twoje światło usunęło moją ślepotę. Zapachniałeś wokoło, poczułem i chłonę Ciebie. Raz zakosztowałem, a oto łaknę i pragnę; dotknąłeś, a oto płonę pragnieniem Twojego pokoju”(św. Augustyn Wyznania).

Kościół naucza:

W tym wysiłku adoracji tajemnicy Eucharystii, zawartym w perspektywie obrzędowej i estetycznej, w pewnym sensie « współzawodniczyli » chrześcijanie Zachodu i Wschodu. Jakże więc nie złożyć szczególnego dziękczynienia Panu za wkład, jaki do sztuki chrześcijańskiej wniosły wielkie dzieła architektoniczne i malarskie tradycji bizantyjskiej czy całego słowiańskiego regionu geograficznego i kulturowego? Na Wschodzie sztuka kościelna zachowała wyjątkowo silne poczucie tajemnicy, zachęcając artystów do podejmowania pracy twórczej nie tylko jako wyrazu ich talentu, ale jako „autentycznej służby wierze”. Wychodząc daleko poza zwyczajną biegłość techniczną, potrafili otworzyć się z uległością na tchnienie Ducha Świętego.

Splendor architektury i mozaik na chrześcijańskim Wschodzie i Zachodzie jest powszechnym dziedzictwem wierzących i niesie w sobie życzenie, powiedziałbym rękojmię, upragnionej pełni komunii w wierze i w celebracji. Zakłada to i wymaga, aby „Kościół był głęboko «eucharystyczny»” - jak na słynnej ikonie Trójcy Świętej Rublowa, na której dzielenie się tajemnicą Chrystusa włamanym chlebie jest jakby zanurzone w niezgłębionej jedności trzech Osób Boskich - czyniąc samego siebie «ikoną» Trójcy Świętej.
(Jan Paweł II, Ecclesia in Eucharistia 50)

Kościół modli się:

Święty, Święty, Święty Pan, Bóg potężny. Pełne są niebiosa i ziemia pochwał Jego (por. Iz 6,3) i substancji Jego bytu, i blasku Jego chwalebnego światła, jak pełne są mnie niebiosa i ziemia, mówi Pan. Święty jesteś, Boże, Ojcze prawdziwy, od którego bierze nazwę wszelkie ojcostwo na niebie i ziemi. Święty jesteś. Synu wieczny, przez którego wszystko się stało. Święty jesteś. Duchu Święty, początku, przez którego wszystko jest uświęcone.

Biada mi, biada mi, który popadłem w przerażenie, wszak jestem mężem o nieczystych wargach, mieszkam wśród skalanego ludu, a oczy moje oglądały Króla, Pana potężnego (Iz 6,5). Jak straszne jest dzisiaj to miejsce, ponieważ dzisiaj zobaczyłem oko w oko Pana i nie jest on niczym innym jak domem Bożym i bramą do nieba. A teraz niech będzie z nami Twoja łaskawość, Panie, oczyść nasze nieczystości, uświęć nasze wargi (por. Iz 6,6). Połącz, Panie, głosy naszej małości ze świętością serafinów i śpiewami archaniołów. Chwała za Twoje zmiłowania, ponieważ istoty ziemskie połączyłeś z duchowymi.
(Liturgia Wschodnia, Anafora Apostołów Addea i Mari)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Panie mój, jedyny Boże, „Deus meus et ognia”, obym nigdy nie szukał marności. ,,Vanitas vianitatum et omnia vaniitas.” Marnością i cieniem jest wszystko tu, na ziemi. Niechże niczemu tu nie oddaję mojego serca. Niechaj nic mnie nie odciągnie od Ciebie; o, zachowaj mnie dla siebie całkowicie i w pełni. Miej zawsze pod Boską pieczą Twoją to serce tak kruche i tę tak słabą głowę. Spraw, żebym szukał u Ciebie pociechy rano, w południe i wieczorem. Bądź moim światłem jasnym, w którym szukam drogi i pokoju. Niechże miłuję Ciebie, Panie Jezu, uczuciem czystym i uczuciem gorącym! Niech miłuję Ciebie taką żarliwością, tylko większą jeszcze, jaką ludzie z tego świata kochają istoty z tego świata. Niechże mam w miłości do Ciebie tę czułość i stałość, która tak wysoko jest ceniona wśród ludzi, gdy przedmiot miłości tylko z ziemi pochodzi. Obym przekonał się i odczuwał to zawsze, że Ty nawet spośród stworzeń, przeto kocham Cię szczególną miłością, jedną, jedyną, królującą miłością. Wszystko dokoła, Panie, szare będzie dla mnie i zamglone, skoro wpatrzyłem się w Ciebie. Nie ma na ziemi niczego, nawet wśród tych rzeczy, które w najbardziej naturalny sposób są mi drogie, co mógłbym kochać, jeśli to porównam z Tobą. I wolałbym raczej wszystko utracić niż Ciebie. Ty bowiem, Panie mój, jesteś moim najwyższym i jedynym władcą i moją miłością.
(J.H. Newman)

Sobota (II tydzień Adwentu)


Bóg poszukuje człowieka w człowieku (Syr 48,1–4.9–11; Ps 80; Mt 17,10–13)

Uczeni w Piśmie, jak oni lubili powoływać się na Słowo Pana, tak bardzo, że nawet nierozpoznanego w Jezusie Boga, chcieli nim pouczać. Ileż to razy rozmowy z Jezusem wyglądały mniej więcej tak: „Nauczycielu Mojżesz w Prawie kazał na tak i tak.... , a Ty co o tym sądzisz?” Rozmowy te, zwykle kończyły się konfuzją uczonych i dyskretnym, iście angielskim wymknięciem się... wciąż jednak po to, by przygotowywać dla Nauczyciela kolejna pułapkę ... i tak bez końca? Gdzie tkwi źródło ich porażek w niekończącym się sporze z Jezusem? Myślę, że w umysłowej płyciźnie, że w braku pracy nad dotarciem do najgłębszego sensu Bożego słowa, w złej woli mającej źródło w lęku przed utratą na rzecz Jezusa, swojej uprzywilejowanej pozycji nauczycieli Izraela. Uczeni w Piśmie nie potrafili uwolnić się od dosłowności, dla nich liczyła się litera i literalne rozumienie słów, które Bóg kierował do swojego ludu.

Słusznie spodziewali się przyjścia w czasach ostatecznych Eliasza, proroka, który mocą od Boga, potrafił przywracać religijno moralny porządek w narodzie zwodzonym pogańskie idee i ideologie. Mieli na to podstawę w Piśmie: „Jakże wsławiony jesteś, Eliaszu... O tobie napisano, żeś zachowany na czasy stosowne, by uśmierzyć gniew przed pomstą, by zwrócić serce ojca do syna, i pokolenia Jakuba odnowić” (Syr 48,4i10). Byli jednak tak przywiązani do wizji chwalebnego odejścia Proroka w ognistym wozie, że nie spostrzegli jak stanął pośród nich „prorok jak ogień, a słowo jego płonęło jak pochodnia” (Syr 48,1) ,w osobie Św. Jana Chrzciciela. Trudności w rozpoznaniu w nim Eliasza mieli także Apostołowie, w końcu dzieci swoich czasów, nauczani przez wspomnianych nauczycieli, ci jednak mieli szczęście być przy Chrystusie, Słowie Boga w jego najpełniejszym sensie i znaczeniu, tak, że poznali iż Pismo mówiło właśnie o Janie.

Historia jednak lubi się powtarzać i także nam, nasza niechęć do głębszej refleksji religijnej nad naszym tu i teraz, potrafi płatać nie lada figle. Nie zauważamy oto, że ludzie, których na naszej drodze stawia Bóg, bywają dla nas prorokami, znakami, zawsze wyzwaniami do odkrycia w nich przychodzącego ku nam Boga z jakimś konkretnym zadaniem. Jak Herod Jana lubimy ich słuchać, imponuje nam, że to nas Bóg nawiedza w nich niepokojem, który może przemienić nasze życie, dźwignąć je na wyższy, nadprzyrodzony poziom. W końcu jednak zapominamy ich słowa, przynosząc im ból i wstyd, że byliśmy ich słuchaczami (patrz Jan Paweł II). „Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał” (Mt 17,12).

Bóg nawiedza nas także w ludziach zwyczajnych, szerzej nieznanych, szczęśliwych i smutnych, pewnych swojej drogi i zagubionych, radosnych i uwikłanych w grzech, lęk... Wszyscy oni (Bóg w nich), czegoś od nas oczekują. Jedni chcą usłyszeć: twoje szczęście jest moim szczęściem, drudzy oczekują od nas zrozumienia, pociechy, dobrej rady, inni pragną, żeby ich pouczyć, przytulić, jeszcze inni, żeby być obok nich... tak po prostu, jak brat, siostra z odrobina ciepła.

To smutne, gdy w tych spotkaniach z nimi, oferujemy im ciągle mądrość źle zrozumianą, zgrabnie cytowaną z Pisma Świętego i Magisterium i nie stać nas ciągle na to, by dać im po prostu trochę siebie. Tak, w człowieku Bóg potrzebuje człowieka, czy nie o niego już niebawem zapyta w Betlejem?

Kościół naucza:

Czuję się zatem w obowiązku skierować gorący apel, ażeby podczas sprawowania Ofiary eucharystycznej normy liturgiczne były zachowywane z wielką wiernością. Są one konkretnym wyrazem autentycznej eklezjalności Eucharystii; takie jest ich najgłębsze znaczenie. Liturgia nie jest nigdy prywatną własnością kogokolwiek, ani celebransa, ani wspólnoty, w której jest sprawowana tajemnica. Apostoł Paweł był zmuszony skierować naglące słowa do wspólnoty w Koryncie z powodu poważnych uchybień w celebracji eucharystycznej, którą sprawowali podzieleni ("skísmata"), tworząc różne frakcje ("airéseis") (por. 1 Kor 11, 17-34). Również w naszych czasach posłuszeństwo normom liturgicznym powinno być na nowo odkryte i docenione jako odbicie i świadectwo Kościoła jednego i powszechnego, uobecnionego w każdej celebracji Eucharystii. Kapłan, który wiernie sprawuje Mszę św. według norm liturgicznych, oraz wspólnota, która się do nich dostosowuje, ukazują w sposób dyskretny, lecz wymowny swą miłość do Kościoła. Dla wzmocnienia tego głębokiego poczucia wartości norm liturgicznych poprosiłem odpowiednie dykasteria Kurii Rzymskiej o przygotowanie bardziej szczegółowego dokumentu, także z odniesieniami o charakterze prawnym na ten tak ważny temat. Nikomu nie można zezwolić na niedocenianie powierzonej nam tajemnicy: jest ona zbyt wielka, ażeby ktoś mógł pozwolić sobie na traktowanie jej wedle własnej oceny, która nie szanowałaby jej świętego charakteru i jej wymiaru powszechnego.
(Jan Paweł II, Ecclesia de Eucharistia 51)

Kościół modli się:

Bracia moi, módlcie się za mnie.

I z tymi mocami niebieskimi dzięki Tobie składamy, Panie, my także, słudzy Twoi pokorni, słabi i bezsilni, ponieważ okazałeś nam swoją wielką łaskawość, której nie można odpłacić. Ponieważ przywdziałeś nasze człowieczeństwo, by przez swą boskość dać nam życie, wywyższyłeś naszą niskość, podniosłeś nas z upadku, wskrzesiłeś naszą śmiertelność, darowałeś nasze winy, usprawiedliwiłeś nasze wykroczenie, oświeciłeś nasz rozum, potępiłeś, Panie Boże nasz, naszych przeciwników, a przez obfite zmiłowania Twojej łaskawości pozwoliłeś zatriumfować małości naszej słabej natury. A z powodu wszystkich Twoich pomocy i łask Twoich w stosunku do nas przynosimy Ci pieśń uwielbienia, cześć, wyznanie i pokłon, teraz i zawsze, i na wieki wieków.
(Liturgia Wschodnia, Anafora Apostołów Addea i Mari)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Boże mój, wiesz nieskończenie lepiej niż ja, jak słabo kocham Ciebie. W ogóle bym Ciebie nie kochał, gdyby nie łaska Twoja. To łaska Twoja otworzyła oczy mojego umysłu i umożliwiła, im widzenie Twojej chwały. To łaska Twoja dotknęła mego serca i poddała je wpływowi tego, co jest tak niezwykle piękne i jasne. Jakże to się może zdarzyć, żebym nie kochał Ciebie, Boże mój, jeśli nie przez jakąś straszliwą przewrotność, która przeszkodzi mi patrzeć na Ciebie? Boże mój, wszystko, co bliższe mi jest od Ciebie, rzeczy tej ziemi i rzeczy w bardziej naturalny sposób sprawiające mi przyjemność, na pewno będą przeszkadzać mojemu widzeniu Ciebie, jeśli mi łaska Twoja nie pomoże. Ustrzeż moje oczy, uszy i serce od jakiegokolwiek tego rodzaju nieszczęsnego jarzma. Rozerwij moje więzy - podnieś serce moje. Niech cała moja istota skupiona będzie na Tobie. Niechże nigdy nie utracę widzenia Ciebie; a podczas kiedy się w Ciebie wpatruję, niech moja miłość do Ciebie wzrasta z każdym dniem.
(J.H. Newman)

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Listopad 2024
N P W Ś C P S
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
Pobieranie... Pobieranie...