Dlaczego niedobrze? (Jon 3,1-5.10; Ps 25; 1 Kor 7,29-31; Mk 1,15; Mk 1,14-20)
Począł więc Jonasz iść przez miasto jeden dzień drogi i wołał, i głosił: „Jeszcze czterdzieści dni, a Niniwa zostanie zburzona”. I uwierzyli mieszkańcy Niniwy...„A ja księdzu nie wierzę” - naburmuszony nastolatek zyskał natychmiast aplauz w klasie. Z zaciekawieniem czekali, co w tej sytuacji zrobi katecheta. Uderzenie wydawało się celne. „To niedobrze” - powiedział spokojnie ksiądz. W klasie zapanowała cisza. „Dlaczego niedobrze? Mamy przecież wolność. Nikt nie musi wierzyć” - odezwał się z końca sali jakiś stały oglądacz telewizji. „Niedobrze, bo ja nie mówię we własnym imieniu.”
Właściwie dlaczego mieszkańcy Niniwy uwierzyli w to, co im zapowiadał Jonasz? Dlaczego ogłosili post i oblekli się w wory?
Być może wyczuli w głosie Jonasza, że nie ostrzega ich wcale z życzliwości. Być może wyłapali ten drobny akcent, charakterystyczny dla wszystkich, którzy mówią coś wbrew sobie. Bo Jonasz nie chciał ich ostrzegać. Uległ presji Boga.
Autor Księgi Jonasza daje odpowiedź na powyższe pytania. Niniwici nie uwierzyli Jonaszowi. Uwierzyli Bogu. To ogromna różnica.
Tak się składa, że nie wszyscy chcą wierzyć Bogu. Niektórzy wolą wierzyć księdzu. Niby to samo, a jednak...
Twoje pięć minut (2 Sm 5,1-7.10; Ps 89; 2 Tm 1,10b; Mk 3,22-30)
Jak długo można być człowiekiem, który się dobrze zapowiada? Jak długo można stać w drugim, a może w trzecim lub czwartym szeregu? Jak długo można czekać na życiowy sukces?
Zawsze była znakomita. W szkole zawsze najlepsza. Szefowa klasy. Kierowała samorządem szkoły. Potem studia - uczelnia się nią chlubiła. Kilka istniejących na uczelni organizacji i stowarzyszeń ubiegało się o jej przewodnictwo. Wróżono jej wielką karierę.
Poznała chłopaka. Nic szczególnego. Przeciętniak. Pokochała go. Wyszła za niego jeszcze przed końcem studiów. Dyplom broniła już w ciąży.
- Dziewczyno, co ty robisz. Życie sobie zmarnujesz - mówił jej promotor, dziekan, koledzy, znajomi.
Dziś ma pięcioro dzieci, które sama urodziła i troje, dla których jest matką zastępczą. Nie pracuje zawodowo. Kocha swego męża i dzieci. I oni ją kochają.
- Nie ma pani wrażenia, że coś pani przegrała? - zapytał ją ostatnio dziennikarz przygotowujący dla telewizji program o rodzinach wielodzietnych. - Mogła pani odnieść wielki życiowy sukces.
- Ależ ja odniosłam sukces. Kocham i jestem kochana.
W ostatnich wyborach samorządowych dała się namówić na kandydowanie do miejscowej rady. Zdobyła najwięcej głosów. W mieście mówią, że mogłaby zostać burmistrzem.
Radość z obecności (2 Sm 6,12b-15.17-19; Ps 24; Mt 11.25; Mk 3,31-35 (z dnia) lub Ef 3,8-12; Ps 37; J 15,15b; J 15,9-17)
Mnóstwo ludzi zmaga się z samotnością. Maja żony, dzieci, a są niesłychanie samotni. Nie potrafią sobie poradzić z poczuciem osamotnienia. Gdy się im powie, że nigdy nie są sami, bo w ich życiu nieustannie obecny jest Bóg, patrzą ze zdumieniem. „Ale ja nie czuję tej obecności” - mówią. Nie potrafią się tą Bożą obecnością cieszyć.
Dawid też tęsknił do obecności Boga. Dlatego postanowił sprowadzić Arkę Przymierza, znak obecności Boga wśród Ludu Wybranego, do Jerozolimy. Bliskość Arki wprawiała go w ogromna radość. Radość, której nie zamierzał ukrywać. Niektórzy z patrzących z boku na jego radość z pewnością mówili, że cieszy się jak głupi albo jak wariat. Cieszył się tak bardzo, że on, król, tańczył na oczach tłumu.
Czasami w kościele można zobaczyć ludzi, którzy klęczą w ławce przed tabernakulum i na ich twarzy jest uśmiech. Umieją być w obecności Pana. Umieją się tą Obecnością cieszyć.
Nie, nie trzeba im zazdrościć. Trzeba się od nich uczyć.
Przerabianie wroga (Dz 22,3-16 lub Dz 9,1-22; Ps 117; J 15,16; Mk 16,15-18)
Nie rozumiem, dlaczego Paweł, aby się nawrócić, musiał upaść. Nie rozumiem dlaczego Paweł, aby się nawrócić, musiał stracić wzrok. Nie rozumiem, dlaczego z nawróceniem musi się wiązać ból i cierpienie.
W ogóle co to za pomysł, żeby na Apostoła Narodów wybrać człowieka, który za cel życia wybrał niszczenie chrześcijan? Dlaczego nie któryś z tych, którzy odbyli „szkołę Jezusa”, chodząc za nim trzy lata po ziemi, którzy doświadczyli bez pośredniego spotkania z Bożym Synem, którzy widzieli na własne oczy Jego cuda, a przede wszystkim słyszeli na własne uszy Jego słowa?
Bóg w zdumiewający sposób „dobiera” sobie ludzi do pomocy. Przykład św. Pawła pokazuje, że w tych swoich wyborach Bóg jest zdumiewająco precyzyjny, a równocześnie delikatny. I stawia na skuteczność.
Bóg nie zniszczył Pawłowego zapału i oddania sprawie. Jedynie zmienił ich ukierunkowanie i cel. Dokonał swoistego „odwrócenia biegunów”. Przemienił zaciętego wroga w głosiciela.
Być może św. Paweł został Apostołem, bo w głębi ducha szukał prawdy i chciał jej służyć? Tylko początkowo szukał jej bardzo po omacku. Dlatego musiał upaść. Dlatego stracił wzrok. Aby powstał i aby zajrzawszy w siebie - przejrzał.
Łatwo nie będzie (2 Tm 1,1-8 lubTt 1,1-5; Ps 96; Łk4,18;Łk 10,1-9 lub 2 Sm 7,18-19.24-29; Ps 132; Ps 119,105; Mk 4,21-25 (z dnia))
Nikt rozsądny nie utrudnia sobie życia. Ani nie dodaje sobie roboty. Tym bardziej nie pomnaża swojego cierpienia. Nie, nie. Każdy stara się, żeby było łatwiej, wygodniej. Tysiące ludzi na świecie zajmują się wymyślaniem sposobów na zmniejszenie cierpienia innych.
Chrześcijaństwo idzie pod prąd tendencjom światowym. Jest rzeczywistym „znakiem sprzeciwu”. Nie obiecuje luksusowych warunków życia. Nie zapowiada tu na ziemi braku cierpienia. Nie kusi wygodami, nieróbstwem, technicznymi ułatwieniami życia.
„Weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według danej mocy Boga” - przynagla Paweł Apostoł Tymoteusza. Dlaczego? „Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia”.
No to ładnie wpadłem - pomyśli sobie niejeden chrześcijanin XXI wieku. - Świat coraz milszy w dotyku, a ja mam się wysilać? Po co?
Po to, żeby nie zmarnować życia. Tego doczesnego, a przede wszystkim tego wiecznego.
Co się odwlecze... (2 Sm 11,1-4a.5-10a.13-17.27c; Ps 51; Mt 11,25; Mk 4,26-34 (z dnia) lub Rz 12,3-13; Ps 16; J 10,14; Mt 9,35-38)
Kawał łotra z tego Dawida. Niby wielki król. Niby bohater narodowy. Niby Boży człowiek. Wybraniec Boży. A jak przyszło co do czego, to nie tylko to podjął odrobiny wysiłku, aby opanować pożądanie (właściwie lepiej byłoby napisać - chuć), ale nie zawahał się uknuć skomplikowanej intrygi, żeby zawłaszczyć czyjąś żonę.
Współcześni chrześcijanie nie za dobrze znają Stary Testament. Ale jak już go poznają, potrafią sprytnie wykorzystać opisywane tam okropności na swoją obronę. Tak właśnie postąpił pewien mężczyzna, który uwiódł żonę przyjaciela. Gdy znajomy ksiądz robił mu poważne wyrzuty, on odpowiedział: „Przynajmniej nie zabiłem jej męża, jak Dawid”.
Zanotowana w Drugiej Księdze Samuela pierwsza reakcja Boga na to, co zrobił Dawid wydaje się bardzo łagodna: „Postępek, jakiego dopuścił się Dawid, nie podobał się Panu”. Co prawda, wiemy, że później Dawid poniósł konsekwencje swego grzechu, ale ci, którzy usłyszą dzisiaj podczas Mszy pierwsze czytanie mogą być rozczarowani. Tyle łotrostwa i tylko jedno zdanie...
Wielu ludzi myśli, że jeśli natychmiast nie poniosą kary z ręki Boga za swoje grzechy, to jakoś im się uda. „Może Bóg zapomni?” - zdają się kombinować. Bóg nie zapomina. Przecież w ostateczność sami wydajemy na siebie sąd, stając w obecności Boga. Wydajemy go poznając dokładnie, czy Bogu podobały się nasze postępki czy nie.
Aluzju poniał (2 Sm 12,1-7a.10-17; Ps 51; Hbr 4,12; Mk 4,35-41 (z dnia) lub Mdr 7,7-10.15-16; Ps 19; Mt 23,9b.10.b; Mt 23-8-12)
Wschodnia był niesłychanie sympatyczny i gadatliwy. I bystry. „Aluzju poniał” - powiedział, gdy koło pierwszej w nocy zapytaliśmy go, na którą rano idzie na zajęcia. „Aluzju poniał” - - powtórzył i zaczął się zbierać do wyjścia.
Natan z pewnością nie był zachwycony misją, jaką otrzymał od Boga. Miał iść do króla i powiedzieć mu, że jest łobuzem. Ciekawe, jak długo myślał, w jaki sposób do tego podejść. W końcu wymyślił historyjkę o bogaczu, biedaku, gościu i jedynej owieczce biedaka. Pewnie opowiadał ją Dawidowi z drżeniem serca, nie wiedząc, czy król zrozumie aluzję i co zrobi, jeśli ją zrozumie. Znając porywczość Dawida i jego niekonwencjonalne rozwiązania...
Czy Dawid rzeczywiście nie pojął aluzji? Natan musiał wyłożyć kawę na ławę i jasno powiedzieć, że pozbycie się Uriasza, aby posiąść jego żonę, to grzech.
Trudno jest napominać ludzi. Trzeba wielkiej odwagi i determinacji, żeby pójść do szefa i powiedzieć mu wprost, że jest oszustem. Albo żeby szczerze wygarnąć swojemu ojcu, że niszczy rodzinę. Można próbować aluzjami. Ale wcześniej lub później przyjdzie moment, gdy trzeba będzie mówić bez ogródek.
A nie każdy zareaguje tak, jak Dawid. Nie każdy przyzna się do winy i przyjmie karę, jak coś należnego.