Zagubiony świadek (Dz 10,34a.37-43; Ps 118; Kol 3,1-4 lub 1 Kor 5,6b-8; Sekwencja; 1 Kor 5,7b-8a; J 20,1-9)
Wielka Sobota. Kilka godzin przed obrzędami Wigilii Paschalnej. W telewizji ksiądz ze swadą w pięknych okrągłych słowach opowiada o znaczeniu zbliżającej się liturgii. Mówi sporo o zmartwychwstaniu. Nagle dziennikarka pyta:
- Widział ksiądz zmartwychwstanie?
Ksiądz wyraźnie się pogubił. W jego oczach na zbliżeniu można dostrzec niepokój. Widać, że pytanie go bardzo zaskoczyło.
- Nie widziałem - mówi po dłuższej chwili ciszy. - Ale jestem jego świadkiem - dodaje nagle. Dziennikarka spogląda na niego bez przekonania. Nie widział? No to co to za świadek?
Święty Piotr miał łatwiej. Co prawda nie widział chwili Zmartwychwstania, ale przynajmniej wszedł do pustego grobu i mógł potem mówić, że jest świadkiem. Ale jak tu być świadkiem Zmartwychwstania dwa tysiące lat później?
Może wystarczy przełamać strach? Otworzyć szeroko oczy i zobaczyć? Jak święty Piotr? Jak Jan? Jak Maria Magdalena? Jest wokół tyle znaków zmartwychwstania. Tak samo wymownych, jak pusty grób Jezusa. Ale trzeba odwagi, żeby je dostrzec. Ujrzeć i uwierzyć.
Przewidzenie Boże (Dz 2,14.22-32; Ps 16; Ps 778,24; Mt 28,8-15)
...z woli, postanowienia i przewidzenia Bożego...Pytała natarczywie:
- Jak to jest, że Bóg wie wszystko? Jak to jest, że zna nie tylko teraźniejszość i przeszłość, ale również przyszłość? Dlaczego stworzył człowieka i umieścił go w raju, skoro wiedział, że człowiek zgrzeszy? Dlaczego pozwala na zło, skoro wie, że ono się zdarzy?
- Dał ludziom wolną wolę - usłyszała w odpowiedzi.
Pokręciła głową bez przekonania:
- Ale to jest nielogiczne! Dlaczego Bóg nie zapobiega złu?
- Ależ zapobiega, lecz Jego ingerencja w wolne decyzje ludzkie ma granice...
Wtedy sięgnęła po najcięższy argument:
- Dlaczego pozwolił zabić swojego Syna? Dlaczego pozwolił Mu cierpieć i umrzeć?
- Żeby mogło się dokonać zmartwychwstanie.
- Naprawdę nie dało się tego wszystkiego uniknąć? Nie rozumiem Boga.
- Nie wymagasz od siebie za dużo? Chcesz zrozumieć samego Boga? Wiesz co, lepiej Mu zaufaj. To wystarczy.
Ratunku!!! (Dz 2,36-41; Ps 33; Ps 118,24; J 20,11-18)
Czujemy się bezpieczni na tym świecie. Jesteśmy przekonani, że nad nim w pełni panujemy. Samoloty, Internet, szybkie pociągi i samochody, tysiące urządzeń ułatwiających życie, czyniących je wygodnym, dobrze zorganizowane społeczeństwa, z najprzeróżniejszymi służbami, zabezpieczenia socjalne...
Świat stał się dla nas globalną wioską, w której wszystko wydaje się takie znajome. I ludzie wydają się też znajomi. Potrafimy na czatach godzinami opowiadać o sobie najintymniejsze rzeczy ludziom, których nigdy nie widzieliśmy.
Nie czujemy zagrożenia. Myślimy sobie, że nic nam się nie może stać. Ufamy tysiącom śledzących nas kamer. Ufamy wojsku, policji, pogotowiu ratunkowemu, pogotowiu gazowemu, straży pożarnej, ratownikom górskim... Jesteśmy przekonani, że tysiące ludzi czuwają nad naszym bezpieczeństwem. Tak naprawdę nie boimy się terrorystów i ptasiej grypy. Oglądamy w telewizji nieustanne relacje z cudzych nieszczęść i uważamy, że nas one nigdy nie dotkną...
„Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia” - przestrzega święty Piotr.
Co go napadło? O co mu chodzi? Przecież niczego złego nie robimy. Tylko mościmy sobie na tej ziemi coraz wygodniejsze gniazdko.
Że bez Boga? Że bez Chrystusa? Bez myślenia o tym, co będzie po śmierci? Bez perspektywy życia wiecznego?
No cóż...
Ratunku!!!
Co ma, to da (Dz 3,1-10; Ps 105; Ps 118,24; Łk 24,13-35)
Ciekawe, czy ten człowiek uzdrowiony przez świętego Piotra przy Pięknej bramie świątyni naprawdę się ucieszył. Bo dostał coś, czego nie oczekiwał. Dostał coś, o co nie prosił. On chciał jałmużny, jakiegoś groszaka, a tymczasem dostał zdrowe nogi.
To niespodziewane uzdrowienie spowodowało całkowitą zmianę jego życia. Musiał wszystko na nowo ustawiać, porządkować, układać, wymyślać. A jeśli się już przyzwyczaił do swojego życia? Zwłaszcza, że był chromy od urodzenia i nie znał innego...
Bóg często zaskakuje swymi darami. Zmusza do gwałtownych przemeblowań. Na pierwszy rzut oka daje nie to, o co proszę. Ale czy to, co daje, nie jest mi potrzebne? Nie jest dla mnie najlepsze?
Głupio się przyznać, że nie zawsze cieszę się z Bożych darów... Bo wydaje mi się, że czasami są za duże, jak na moje potrzeby...
Wiara czyni cuda (Dz 3,11-26; Ps 8; Ps 778,24; Łk 24,35-48)
- Modlę się do Jana Pawła II, żeby zrobił cud - mówiła kobieta.
Proboszcz przytulił ją i dodawał otuchy.
- Na pewno będzie dobrze - powiedział. - Niech się pani modli.
Ksiądz wikary wyraźnie się jednak czymś zdenerwował. Niecierpliwie przestępował z nogi na nogę. Wreszcie, gdy kobieta uspokojona odeszła, nie wytrzymał:
- Co za pogaństwo! A ksiądz proboszcz nie zareagował - powiedział z przyganą w głosie.
- W czym problem? - zdziwił się proboszcz.
- Ta kobieta wierzy, że to Jan Paweł II uzdrowi jej męża. A to przecież Bóg czyni cuda, a nie święci...
- Ach, o to chodzi - z wyraźnym lekceważeniem mruknął proboszcz. - Ma ksiądz rację, ale czy naprawdę uważa ksiądz, że należało to właśnie teraz tłumaczyć tej zrozpaczonej kobiecie, której cały świat się wali z powodu choroby męża?
Święty Piotr po uzdrowieniu chromego w świątyni zrobił wykład, tłumacząc, jak doszło do cudu. „Przez wiarę w Jego imię temu człowiekowi, którego widzicie i którego znacie, Imię to przywróciło siły” - wyjaśniał.
Ciekawe, ilu wtedy go zrozumiało...
Oferma (Dz 4,1-12; Ps 118; Ps 118,24; J 21,1-14)
Jak daleko sięgam pamięcią, zawsze był uważany za ofermę. Wszyscy się z niego śmiali. Nie tylko my, dzieci. Także dorośli. Nawet nauczyciele. Pamiętam, jak matematyk kiedyś załamywał nad nim ręce i przed całą klasą mówił „Wacuś, Wacuś, Co z ciebie wyrośnie? Nigdy żadnego pożytku społeczeństwu nie przyniesiesz. Takie jednostki jak ty powinno się zawczasu eliminować...”.
Wacuś przyjmował wszelkie kpiny i szyderstwa z niezrozumiałym dla nad spokojem. Nie obrażał, się, nie walczył o swoje dobre imię. Jakoś przechodził z klasy do klasy, wreszcie skończył szkołę ku uldze nauczycieli i... zniknął.
Ostatnio pokazali Wacusia w telewizji. Choć minęło sporo lat, nikt nie miał wątpliwości, że to on. Ta sama nijaka twarz. Lekko sepleniąca wymowa. Tyle, że nikt się z Wacusia nie śmiał. Wszyscy słuchali go z wielką uwagą. Prowadził jakieś ekskluzywne szkolenie dla bankowców.
To był nasz Wacuś. Wacuś jest prezesem banku. Nie, nie w Polsce. W Szwajcarii.
Jak patrzę na Wacusia, wiem co miał na myśli św. Piotr, gdy mówił o Jezusie „On jest kamieniem, odrzuconym przez was budujących, tym, który stał się kamieniem węgielnym”.
Boga czy człowieka? (Dz 4,13-21; Ps 118; Ps 118,24; Mk 16,9-15)
Rozsądźcie, czy słuszne jest w oczach Bożych bardziej słuchać was niż Boga?Na pozór nie ma tu dylematu. Wiadomo, jaka powinna być odpowiedź na pytanie sformułowane przez Piotra i Jana. To oczywiste, że bardziej należy słuchać Boga. No tak, ale to, co oczywiste, nie zawsze jest „życiowe”.
Życie okazuje się bardziej skomplikowane. Czasami wszystko wskazuje na to, że bardziej opłaca się słuchać człowieka. Zwłaszcza, jeśli za człowiekiem stoi argument siły.
Zadziwiająca jest logika, jaką posłużyli się przełożeni, starsi i uczeni, którzy przesłuchiwali Piotra i Jana. Nie mogąc zaprzeczyć faktom, postanowili zakazać mówienia o nich. Myślenie magiczne: „Jeśli o czymś się nie mówi, tego nie ma”. To myślenie charakterystyczne dla ludzi słabych i tchórzliwych.
Fakty pozostają faktami. A jeśli zabrania się mówienia o nich, tym bardziej nabierają znaczenia.
Z faktami nie da się wygrać. Tym bardziej z Bogiem. Dzieje człowieka są pełne dowodów.