Pułapka (Mdr 2,12.17-20; Ps 54; Jk 3,16-4,3; 2 Tes 2,14; Mk 9,30-37)
Śpiewaliśmy „Panie, proszę Cię tylko o to, by moja wiara była czysta jak złoto”, ale gdy Pan Bóg posłuchał nas i zaczął w ogniu sprawdzać jakość naszego zawierzenia, zaczęliśmy cieniutko piszczeć.
Kolega w czasie modlitwy powiedział: „Panie, oddaję Ci moje dzieci”. Na drugi dzień jedna z jego pociech trafiła do szpitala. Po czasie okazało się, że to nic groźnego, ale mój znajomy na własnej skórze przekonał się, co znaczy słowo „oddaję”. Dotąd było tylko piękną metaforą. Skoro oddaję pieniądze, książkę, to tym bardziej dzieci, które są własnością Pana Boga.
Kiedyś w czasie audycji radiowej powiedziałem: „Panie, oddaję Ci chwałę”. Tuż po nagraniu jedna z osób pracujących w tej stacji zmieszała mnie kompletnie z błotem. Nie wiedziałem, dlaczego. Wróciłem do domu wściekły. A w progu powitała mnie żona: O co ci chodzi? Przecież sam powiedziałeś, że
oddajesz chwalę Bogu i nie chcesz jej przypisywać sobie?
– No, tak – wybąkałem – Ale, czy Pan Bóg musiał to zrozumieć dosłownie?
Dzisiejsze czytanie mówi o oczyszczeniu: Złośliwi mówili: „Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: Zobaczmy, czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zejściu”. Nawet jeśli zamiary nieprzyjaciół są zdradliwe, Pan Bóg posłuży się nimi, by nas oczyścić. „Pozwoliłeś nam wejść w pułapkę, włożyłeś na nasz grzbiet ciężar, kazałeś ludziom deptać nam po głowach, przeszliśmy przez ogień i wodę: ale wyprowadziłeś nas na wolność” – woła Psalm 67.
Bóg na naszej drodze zbawienia może posłużyć się nawet złem. W samym centrum ogrodu Eden umieścił drzewo, na którym siedział… wąż. Demon w sercu raju? Czy Pan Bóg się pomylił?
Przyjdź jutro! (Prz 3,27-35; Ps 15; Mt 5,16; Łk 8,16-18 (z dnia) lub 1 Kor 1,18-25; Ps 96; Łk 9,23; Mt 16,24-27)
Nie mów bliźniemu: Idź sobie, przyjdź później, dam jutro - gdy możesz dać zaraz.Znajomy kapłan opowiadał mi ze smutkiem: kiedyś pojechałem na ewangelizację na festiwal młodych do Jarocina. Przez cały dzień rozdawaliśmy chleb i rozmawialiśmy z ludźmi. Często na początku nas prowokowali, ale potem te rozmowy przeradzały się w szczere spowiedzi.
Był późny wieczór. Byłem już wykończony. Powieki kleiły mi się niemiłosiernie i marzyłem tylko o jednym: paść na łóżku i zasnąć. Myślałem o ciepłej kolacji. I wtedy przyszedł młody człowiek. W czarnej skórze, glanach. Miał na głowie irokeza i nieśmiało poprosił: czy mógłbym się wyspowiadać? To była ostatnia rzecz, jaką chciałem usłyszeć. – Dziś nie – odburknąłem – przyjdź jutro.
Chłopak odwrócił się na pięcie i odszedł. Spałem niespokojnie. Obudziłem się z wielkimi wyrzutami sumienia. Przez cały następny dzień czekałem na niego. Nie przyszedł. Nawet nie wiem, czy jeszcze żyje.
Nie mów bliźniemu: Idź sobie, przyjdź później– Jeśli jakąś wspólnota prosi was o duszpasterską opiekę nie odmawiajcie jej! – prosił śląskich kleryków o. Tomasz Alexiewicz, specjalista od sekt. „Biada pasterzom, którzy sami siebie pasą. Ich owce: służyły za żer wszelkiemu dzikiemu zwierzęciu”. Wiele wspólnot, którym ktoś powiedział: „Przyjdźcie jutro” odpadło od Kościoła. Z czyjej winy?
Bumerang (Prz 21,1-6.10-13; Ps 119; Łk 11,28; Łk 8,19-21)
Kto uszy zatyka na krzyk ubogiego, sam będzie wołał bez skutku.Jak bumerang wracają do nas konsekwencje naszych grzechów. Obgaduję kogoś? Niebawem sam zostanę obgadany. Taki mechanizm przeżyłem na własnej skórze już wiele razy.
Miałem ogromne problemy z agresją. Tłumiłem ją w sobie i na zewnątrz udawałem potulnego baranka. Opowiadałem kawały, byłem duszą towarzystwa, nieustannie zwracałem na siebie uwagę. Pan Bóg, widząc, że oszukuję samego siebie, dopuścił do tego, że w ciągu kilku miesięcy dwukrotnie zostałem pobity. Nigdy wcześniej mi się to nie przytrafiło. I wtedy wyszło szydło z worka...
Dziś się z tego śmieję, ale wtedy byłem przerażony. Okazało się, że drzemią we mnie tak wielkie pokłady niepogodzenia się ze swą słabością, gniewu i agresji, że by się o tym przekonać musiałem dotknąć konsekwencji tych grzechów. To było jak Boży zabieg chirurgiczny. Bolało, ale rozpoczęło proces uzdrowienia. Poznałem swą słabość, przestałem być duchowym supermanem.
Pan Bóg cudownie leczy nasz grzech. Pokazuje nam jego konsekwencje. A te powtarzają się tak długo, aż przeżyjemy historię „po Bożemu”.
„Co człowiek sieje, to i żąć będzie” – przypomina list do Galatów. Biblijny Józef wrzucony do studni, zamknięty przez nienawiść braci wierzga, krzyczy i protestuje. Ale zamknięty w lochu po raz drugi przeżywa już uwięzienie inaczej. I wychodzi z tej próby jako zarządca Egiptu.
Mojżesz po zabójstwie Egipcjanina ucieka na pustynię, gdzie kryje się aż 40 lat. Później przez kolejne 40 lat wyprowadza przez pustynię lud jako prorok.
Ani słowa więcej! (Prz 30,5-9; Ps 119; Mk 1,15; Łk 9,1-6 (z dnia) lub 1 Kor 1,26-31; Ps 112; J 10,14; Mt 9,35-38)
Do słów Jego nic nie dodawaj, by cię nie skarał: nie uznał za kłamcę.– Dziesięć lat temu byłem neofitą, fruwałem – opowiada muzyk Tomek Budzyński – Na początku wydaje ci się, że jeśli wyjdziesz na scenę i powiesz tłumom o Jezusie, to one padną na kolana. I ta presja, że musisz złożyć świadectwo w czasie koncertu, bo jeśli nic nie powiesz to... A co, Pana Boga nie ma?
Człowiek który jest dla mnie duchowym autorytetem powiedział: wy lepiej więcej grajcie, a mniej gadajcie (śmiech). Bardzo mądre słowa – śmieje się Budzyński.
Darek Malejonek, jego kolega z zespołu dopowiada: na koncertach śpiewam czyste Słowo Boże. Biblia mówi wyraźnie, że każde takie słowo krąży po świecie i nie wraca bezpowrotnie, dopóki nie nawodni ziemi. Dziś rzadko mówimy coś ze sceny, bo widzimy, że nasza gadanina mogłaby więcej zepsuć.
Na początku wydaje się, że zależy od nas niesamowicie dużo. Potem widzimy, że wszystko jest łaską. – Jeśli nie będzie Ducha Bożego, to możemy napinać się, modlić, śpiewać i tańczyć i nic się nie wydarzy. Ale jeżeli przyjdzie Duch Święty, to możemy czytać książkę telefoniczną i ludzie się nawrócą – śmiał się kiedyś pewien dominikanin. Miał rację.
Twój Bóg tęskni (Koh 1,2-11; Ps 90; J 14,6; Łk 9,7-9 (z dnia) lub 1 P 3,14-17; Ps 124; Mt 5,10; Mt 10,34-39)
Słońce wschodzi i zachodzi, i na miejsce swoje spieszy z powrotem.– Każdy wschód słońca Ciebie przypomina, nie pozwól nam przespać poranka” – śpiewa młodzież w piosence o. Jana Góry.
Czas ucieka, wieczność czeka. Taki napis na kościele w Wadowicach widział codziennie z okna młody Karol Wojtyła. Nauczył się żyć z dna na dzień. Wiedział, że „teraz jest chwila naszego zbawienia”. Nic dziwnego, że gdy umierał szepnął: „Amen”. Wypełnił swoja misję. Zanurzył się w wieczności.
– Wieczność czeka. Bóg jest bardzo stęskniony za nami. Gdyby tak nie było nie krzyknąłby: Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął! – opowiadał na rekolekcjach trapista Michał Zioło – Twój Bóg tęskni i wzrusza się tobą, rasowy teolog nigdy tak nie powie. Ale to prawda! . Wiem, to niemodne określenie. Ale tak jest! Bóg podchodzi do ciebie bardzo wrażliwy, łagodny, delikatny. Nie jest intruzem, nie może cię zgwałcić. Jest zbyt pokorny. Jest wiecznym żebrakiem, jak określiła Go Simone Weil. Stoi i jest tobą zafascynowany. Jest bardzo, bardzo bliski. Wkracza w twoje życie niespodziewanie. Istnieją piękne średniowieczne opowieści, w których Jezus zaskakuje cysterskich mnichów swoją mistyczną, rozpalającą serce obecnością w najbardziej zwykłych miejscach: w drewutni przy rąbaniu drzewa, w stajni, na pastwisku przy pilnowaniu wołów...
Dziwne imię anioła (Dn 7,9-10.13-14 lub Ap 12,7-12a; Ps 138; Ps 703,27; J 1,47-51)
Brat Ludwik, paulin z Bachledówki koniecznie chciał poznać imię swojego anioła stróża. I choć wiedział, że aniołowie rzadko zdradzają swoje imiona, gorąco się o to modlił. Kiedyś w czasie modlitwy przyszło olśnienie. W sercu usłyszał imię. Cyryl. Popędził do mistrza nowicjatu i w wypiekami na twarzy krzyczał: Wiem, wiem. To Cyryl! Przełożony sięgnął po słownik starożytnej greki i otworzył go na słowie „cyrylos”. Okazało się, że imię to znaczy tyle, co... „stróż”.
Aniołowie nie lubią zdradzać swoich imion. Kiedy Jakub zmagał się z aniołem nad potokiem Jabbok, zapytał: „Jak ci na imię?”, a ten odrzekł: „Czemu pytasz mnie o imię?” I nie odpowiedział. Dlaczego? „Aniołowie nie zdradzają imion, by swą tożsamością, blaskiem obecności nie odwrócić uwagi człowieka od czci imienia Bożego. Anielskie imiona to właściwie… komplementy prawione Panu” – opowiada o. Augustyn Pelanowski – „Potężny Michał woła «Któż jak Bóg!», Rafał: «Pan uzdrawia!», a Gabriel obwieszcza «Bóg jest mocą!»”.
Stoją przed samym tronem Najwyższego, lecz blasku, jaki je przeszywa nie przypisują sobie. To dopiero pokora!
Teraz! (Koh 11,9-12,8; Ps 90; 2 Tm 1,10b; Łk 9,43b-45 (z dnia) 2 Tm 3,14-17; Ps 19; Łk 24,32; Łk 24,44-49)
Więc usuń przygnębienie ze swego serca i oddal ból od twego ciała, bo młodość jak zorza poranna szybko przemija.Zawsze na coś czekam. A to na wakacje, a to na święta. Nie potrafię cieszyć się dniem dzisiejszym. Wciąż czekam na „lepsze jutro”. Nie potrafię błogosławić Boga
„teraz”.
Tymczasem św. Tereska z Lisieux wołała: „Każda chwila to wieczność. Czas jest tylko złudzeniem, snem. Bóg widzi nas już w chwale i cieszy się z naszej wiecznej szczęśliwości”.
Teraz jest chwila naszego zbawienia. Nie jutro, za tysiące lat.
Teraz.
Wieczność. Brzmi pięknie. Ale jakoś mało konkretnie – wzdychamy. – Można jej dotknąć już
teraz – zapewniał mnie Moris, Mały Brat Jezusa. – Jestem przekonany, że Jezus siedzi
teraz między nami – powiedział i wskazał na tapczan z taką wiarą, że przeszedł mnie dreszcz. Nikogo nie widziałem. Przede mną stało tylko puste, posłane łóżko. A jednak. Wiara pozwoliła nam zasmakować tego, jak będzie wyglądała wieczność.