27. tydzień zwykły

Przeczytaj i rozważ


Rozpal na nowo (Ha 1,2-3; 2,2-4; 2 Tym 1,6-8.13-14; Łk 17,5-10)

Pamiętam wspomnienie pewnej starszej zakonnicy. „Gdy składałam śluby wieczyste – pisała – byłam jak owca, która położyła się na ołtarzu w ofierze. Teraz, gdy się zestarzałam, często zastanawiam się, jak z tego ołtarza zeskoczyć.” To doświadczenie jest obecne na drodze każdego człowieka, kroczącego drogą wiary. Radość pierwszych decyzji i entuzjazm pierwszych dzieł apostolskich. Zachwyt współmałżonkiem czy pełne optymizmu spojrzenie na nowe obowiązki. Nawet przesadzenie morwy w morze jest śmieszną błahostką, choć z czasem morwa okazać się może maleńkim bratkiem. Co więcej. Ta radość i ten entuzjazm nie są – jak zwykło się sądzić – słomianym ogniem. Są przygotowaniem. Na czas, gdy trzeba będzie z deszczu pod rynnę, gdy upał zacznie doskwierać, gdy podróż przydługa męczyć zacznie, gdy nogi drogą obolałe zaczną odmawiać posłuszeństwa.

Właśnie wtedy rodzi się modlitwa. „Przymnóż mi wiary.” To ona rozpala na nowo charyzmat. To z niej, nie z pierwszego entuzjazmu, wyrastają dzieła największe i najtrwalsze, choć – pozornie – stoją za nimi słudzy nieużyteczni.


Bardzo ważne pytanie (Jon 1,1-2,11; Łk 10,25-37)

Ze zdziwieniem odkryłem, że wśród nadesłanych na konkurs różańcowy rozważań nie ma medytacji do tajemnic chwalebnych. W jednej z rozmów zaczęliśmy zastanawiać się, czy są za trudne, czy za mało doczesne. Niestety, wszystko wskazuje na to, że nasze zainteresowania ograniczone są bardzo mocno do „tu” i „teraz”. Zastępy psychologów i duchowych mistrzów czuwają, by człowiek zaakceptował SIEBIE, wyraził SIEBIE, pokochał SIEBIE, zrealizował SIEBIE. Wszystko to oczywiście jest bardzo ważne. Chrześcijanin nie może być zakompleksioną kurą, żyjącą w nieustannym strachu, paraliżującym jego umysł i serce. Nasuwa się jednak pytanie. Jeśli już zaakceptuję siebie, wyrażę siebie, pokocham siebie, zrealizuję siebie – to co dalej?

Jezus nie po to przyszedł na ziemię, by „tu” i „teraz” uczynić z nas lud doskonały. On kluczem krzyża, przez swoją śmierć i zmartwychwstanie, na oścież otworzył bramę życia wiecznego. „Przygotował nam miejsce”, do którego wchodzi gromada „kalek, ślepców, trędowatych, ciał niemocą naznaczonych”. Chrześcijaństwo nie głosi człowieka doskonałego. Chrześcijaństwo obwieszcza zwycięstwo Boga.

Nawrócenie nie zaczyna się w momencie zerwania z kolejnym grzechem. Zaczyna się dokładnie wtedy, gdy pytanie o siebie zostaje zastąpione pytaniem o Boga, o życie wieczne.


Lepsza cząstka (Jon 3,1-10; Łk 10,38-42)

Jednym z bohaterów naszych wakacyjnych reportaży był osiemnastoletni ministrant ze Zduńskiej Woli. Krzysiek, zapytany o motywy podjęcia posługi przy ołtarzu, opowiedział krótką historię. Przez wiele miesięcy obserwował swojego starszego kolegę, czytającego na niedzielnej Mszy św. Słowo Boże. I…strasznie mu zazdrościł, że może robić coś, czego inni nie mogą. „Możesz – usłyszałem podczas modlitwy przed Najświętszym Sakramentem. Możesz być moimi ustami. Wystarczy się zgłosić. Więc się zgłosiłem” – zakończył z uśmiechem.

Słuchając tej historii myślałem o jego rówieśniku. Tomek, czemu przestałeś służyć? Zmieszał się. „Bo się ze mnie śmieją, że trzymam się księżowskiej sukienki i jak stara babka mówię paciorki, zamiast zająć się czymś pożytecznym, jak na prawdziwego chłopaka przystało.” Tomek nie jest wyjątkiem.

W sondażach prawdopodobnie Maria by przegrała. Znając cięty język internautów jestem w stanie wyobrazić sobie ich komentarze pod newsem z wynikami.

Być może „tu i teraz” po raz kolejny wygrywa ze „słowami życia wiecznego”.


Modlitwa nowo narodzonych (Jon 4,1-11; Łk 11,1-4)

Ojcze nasz – Wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi (Rz 8,14).
Któryś jest w niebie – Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują (1 Kor 2,9).
Święć się imię Twoje – Nie mam, Panie, lecz Twemu imieniu daj chwałę za Twoją łaskawość i wierność (Ps 115,1).
Przyjdź królestwo Twoje – A Duch i Oblubienica mówią: „Przyjdź”. A kto słyszy niech powie; „Przyjdź!” (Ap 22,17).
Bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi - Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie (Mt 7,21).
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj - Utrapił cię, dał ci odczuć głód, żywił cię manną, której nie znałeś ani ty, ani twoi przodkowie, bo chciał ci dać poznać, że nie samym tylko chlebem żyje człowiek, ale człowiek żyje wszystkim, co pochodzi z ust Pana (Pwt 8,3).
I przebacz nam nasze grzechy - Wszystko zaś to pochodzi od Boga, który pojednał nas z sobą przez Chrystusa i zlecił nam posługę jednania (2 Kor 5,18).
Jako i my odpuszczamy – Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar twój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! (Mt 5,23-24).
I nie dopuść, byśmy ulegli pokusie – Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi. Bóg bowiem ani nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi (Jk 1,13).

„Jezus podaje nam nie tylko słowa naszej synowskiej modlitwy, ale równocześnie daje Ducha, przez którego stają się one w nas ‘duchem i życiem’ (KKK 2766; J 6,63).


O ileż bardziej (Ml 3,13-20a; Łk 11,5-13)

„Proście, a będzie wam dane.” Kto by nie skorzystał z takiej oferty. Więc prosiłem.
Na początku – jak każde dziecko – o zdrowie dla mamy i taty. Potem o trąbkę na prezent pierwszokomunijny. W ósmej klasie miałem nadzieję, że przekona moich rodziców i zgodzą się, bym został kolejarzem. I zaczęły prośby ustawiać się w długą kolejkę. Grzechy i słabości, ludzkie nieszczęścia, akcje duszpasterskie i wyjazdy rekolekcyjne, zagubieni i wyruszający w drogę, kościelne remonty i budowy. Ile tego wszystkiego było. O złotą rybkę tylko nie prosiłem, choć czułem, że i ona by się przydała.

Pewnego dnia usłyszałem pytanie:
- Dlaczego nie prosisz?
- Przecież cały czas proszę i cierpliwie czekam – odparłem zdumiony.
- Dlaczego nie prosisz o Ducha Świętego?
...............................

„O ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą.”


Dom wymieciony (Jl 1,13-15; 2,1-2; Łk 11,15-26)

Przed laty wielkie wrażenie zrobiła na mnie niewielka książeczka pani Marii Braun-Gałkowskiej. Na początku lat dziewięćdziesiątych autorka próbowała zrozumieć i opisać ruch satanistyczny. Zaprezentowane badania kończą się zaskakującymi wnioskami. „Wynika z nich, że ruch satanistyczny, (…) dla rozpowszechnienia nie wymaga żadnych specjalnie rzadkich, czy bulwersujących okoliczności. Jak dla innych złych duchów, takich jak narkomania czy alkoholizm, wystarczy mu puste miejsce. Tym pustym miejscem stać się mogą domy nie zapełnione wzajemną miłością, czułością i ciepłem, i sale katechetyczne, jeśli będzie się w nich tylko uczyć religii, zamiast głosić Dobrą Nowinę. (…) Na tym właśnie polega zasadzka czarta, nie potrzeba mu nic nadzwyczajnego, wystarczy mu to nie zajęte miejsce – miejsce puste.”

Najwyższy czas przejść od myślenia o standardzie życia do myślenia o jakości życia. „Miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” nie są owocem ślęczenia przed – nawet najwyższej klasy – komputerem. Te owoce dojrzewają w promieniach ciepła wspólnoty, głebokich więzi i wiary, przeżywanej jako doświadczenie obecności Zmartwychwstałego.


Zachowują wiernie (Jl 4,12-21; Łk 11,27-28)

Lecz co to znaczy wiernie? Ten, kto patrzy na niegodziwość ludzi Kościoła i wybiera słuchanie Słowa poza Nim, powołuje się na wierność Słowu. Idący „z postępem” przedkładają wierność duchowi nad wierność literze Słowa. Zwolennicy „tradycji” twierdzą, że wierność oznacza niezmienność rytów, postaw i gestów, bo „prawo modlitwy jest prawem wiary”. I tak można wymieniać kolejnych, każdemu przyznając odrobinę racji, gdyby nie to, że taka „konsekwentnie zawężona” wierność prędzej czy później zaczyna wykluczać. Jednostki, grupy, wspólnoty. Zaczyna kwestionować obecność Ducha Świętego w społeczności nawracających się grzeszników, w orzeczeniach i aktach wykonawczych soborów, w postawach niekoniecznie politycznie poprawnych, czyli niepostępowych.

Więc co to znaczy wiernie?

Myślę w tym momencie o całej rzeszy anonimowych świętych, należących jeszcze do Kościoła pielgrzymującego. Potrafiących wygospodarować każdego dnia kilkanaście minut na medytację Słowa Bożego. Robiących w południe rachunek sumienia szczegółowy a wieczorem ogólny. Systematycznie przystępujących do sakramentu pojednania i korzystających z kierownictwa duchowego. Wbrew porażkom i zniechęceniu na nowo powstających ze starych grzechów. Bijących się w piersi własne, nie cudze. Usiłujących każdego dnia przełożyć słowo życia na miłość życia. Nikogo nie wykluczających. Ogarniających wszystkich miłosiernym spojrzeniem.

Zaiste, oni są błogosławionymi.
«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Kwiecień 2024
N P W Ś C P S
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
Pobieranie... Pobieranie...