Refleksja na dziś - 10. tydzień zwykły

Przeczytaj i rozważ


Jestem chory (Oz 6,3-6; Rz 4,18-25 Mt 9,9-13)

Można gorszyć się, patrząc na kręcącą się wokół ołtarza młodzież wątpliwej reputacji. Można patrzeć z podziwem na Kiko, księży Szpaka i Guy Gilberta, i tylu innych, pracujących z tzw. marginesem (choć ks. Sierański twierdzi, że miłość jest bez marginesu). Można nawet dać ofiarę na ich działalność i cieszyć się z udziału w ratowaniu zaginionych owieczek. Jednak ani zgorszenie, ani tym bardziej podziw, nie chroni nikogo przed zadufaniem we własną sprawiedliwość. Choroba, nawet do końca życia, w subiektywnym odczuciu może pozostać rzeczywistością „obok”.

„Ty bowiem mówisz: ‘Jestem bogaty’ i ‘wzbogaciłem się’, i ‘niczego mi nie potrzeba’, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny, i ślepy, i nagi (Ap 4,17). Nie menel spod sklepu, nie machająca przyjaźnie na skraju lasu panienka, nie pokazany w telewizji recydywista, nie bijący żonę sąsiad, nie…

Jeżeli nie uznam, że to ja jestem chory, że to moja miłość podobna jest do chmur na świtaniu, że to moja zainfekowana krew potrzebuje transfuzji z boskiego krwiobiegu – Dobra Nowina pozostanie złudzeniem, a Jezus poprawiającą samopoczucie maskotką.


Krucze błogosławieństwo (1 Krl 17,1-6; Mt 5,1-12)

Za każdym razem, gdy czytałem o pobycie Eliasza na pustyni, wpadałem w zachwyt. Jak wspaniały musi być Bóg, w przedziwny sposób troszczący się o codzienne potrzeby człowieka. Trwało tak do momentu, gdy moja myśl zatrzymała się na słowie „kruk”. By uzyskać pewność sięgnąłem do encyklopedii zwierząt. „Najchętniej (kruki – p.a.) zamieszkują skały, w zagłębieniach których budują gniazda, ale gnieżdżą się też na drzewach. Jest wszystkożerny, zjada również padlinę; jest bardziej zbieraczem, niż łowcą.” Nie trudno domyśleć się, jaki pokarm otrzymywał Eliasz na pustyni. Jeszcze trudniej w tych odrażających bądź co bądź scenach znaleźć sens i Boże błogosławieństwo.

Czytanie ciągłe w liturgii dni powszednich ma jedną zaletę. Przypadkowo zestawione teksty często w kapitalnych sposób wyjaśniają siebie nawzajem. Chyba podobnie jest dzisiaj. To, co Jezus proponuje jako drogowskaz życia, już dawno przez świat zostało wyrzucone na śmietnik. Ileż razy słyszałem rozpaczliwe „przecież wszyscy tak robią, dlaczego ja mam być inny”? To, co zostało uznane za śmieci, niegodną nowoczesnego człowieka padlinę zamierzchłych czasów, Boski Ptak przynosi dziś jako błogosławiony pokarm. Trzeba wielkiej pokory i żarliwej modlitwy, by uwierzyć, że właśnie te odpady zaspokajają najgłębsze pragnienia i tęsknoty człowieka, a budzący odrazę ptak zwiastuje Boże błogosławieństwo.


Światełko z nieba (1 Krl 17,7-16; Mt 5,13-16)

Od pewnego czasu panuje moda na światełko do nieba. W kulminacyjnym momencie spotkania zapalamy świece, wznosimy ku górze jarzące się telefony komórkowe, rozświetlamy ciemną przestrzeń barwami sztucznych ogni. Przyznać trzeba, że są to chwile wzruszające. Tak było choćby w sobotę, nad Lednicą. Nie ukrywam, że sam uległem urokowi chwili i na prośbę ojca Jana, na znak duchowej łączności, zapaliłem świecę w oknie. Tym jednak, co buduje moją wiarę i daje mi nadzieję nie jest światełko do nieba, ale światełko z nieba.

Takim światełkiem w sobotni wieczór była dla mnie para zakochanych. Najpierw, w parku pod drzewem, opowiadająca o swojej miłości. Potem biegnąca Drogą Trzeciego Tysiąclecia przez pola lednickie. Wreszcie, pod bramą, dająca świadectwo swojego jakże pięknego i trudnego wyboru trwania do czasu zawarcia małżeństwa w czystości. Ileż w ich twarzach było piękna, autentyzmu, światła…

Dla Eliasza światełkiem z nieba była uboga wdowa z Sarepty. Dla mnie para zakochanych.

Bóg nie jest skąpcem. Dla ciebie również zaświecił na niebie światełko. Rozejrzyj się, patrz uważnie…


Tajemnica sukcesu (Dz 11,21b-26; 13,1-3; Mt 10,7-13)

Socjologowie przeprowadzają badania. Wysokiej klasy specjaliści poddają je wnikliwej analizie. Na biurka decydentów wędrują raporty. Następnie zwoływane są konferencje, sympozja, narady, zakończone opasłymi tomami wniosków, dyrektyw, zaleceń. Te ostatnie po jakimś czasie wędrują na biurka podmiotów, bezpośrednio odpowiedzialnych za wykonanie powierzonych im z góry zadań. Potem okazuje się, że wyskoczył kolejny kryzys, słabnie więź dzieci i młodzieży z parafią, postępuje laicyzacja, a kolejne wskaźniki lecą w dół.

Czy to oznacza, że Kościół może obyć się bez badań, analiz, prognoz i programów? Ależ skąd. Rezygnacja z intelektualnego zaplecza to pozbawienie ptaka jednego skrzydła. Co zatem jest drugim, brakującym skrzydłem? „Wtedy po poście i modlitwie oraz po włożeniu na nich rąk, wyprawili ich.”

Jeżeli myślisz, że to refleksja dla pracowników wydziałów duszpasterskich, jesteś w błędzie.


Modlitwa o deszcz (1 Krl 18,41-46; Mt 5,20-26)

Na polu przysychają pędy jarych zbóż. Susza. Szczególnie dotkliwa na słabych ziemiach. Od kilku dni w kościele, podczas nabożeństw czerwcowych, śpiewamy „Boże Abrahamów”. Tłoku jednak nie ma. Rodzina, która zamówiła Mszę św. i kilku stałych bywalców. Przy okazji trochę wspomnień. Jak w suche lata chwytano za krzyż procesyjny i chorągwie, i pielgrzymowano do świętego Rocha. Bywało, że wracali i deszcz szedł za nimi. A ze wszystkich wsi – ktoś dodaje – szli do proboszcza, by Msze o deszcz odprawiał.

Nie wiem, w co bardziej uwierzyliśmy. W skuteczność prognoz pogody czy w bezsilność Boga?

Podobno twarz Boga łagodnieje na wołanie człowieka. Dlatego dalej będę klękał przed Najświętszym Sakramentem i wołał słowami starych suplikacji:
”Boże Abrahamów,
Boże, Królu nieba.
Użycz nam deszczu, bo nam go potrzeba.
Nie karz nas suszą, ani głodnym czasem.
By lud Twój wiedział, żeś jest Bogiem naszym.”

Nie będę oglądał się za siebie. Ale mam nadzieję, że kącie kościoła, z głową wtuloną między kolana, będzie modlił się ze mną Eliasz.


Wyjdź z tej groty (1 Krl 19,9a.11-16; Mt 5,27-32)

Do opisu spotkania Eliasza z Bogiem na Horebie chętnie wracają ci wszyscy, dla których szmer łagodnego powiewu jest celem życia wewnętrznego. Przeczekasz wszystkie wichry, burze i trzęsienia ziemi, czymkolwiek by były i – na końcu – Bóg przyjdzie w świętym spokoju. Tymczasem uważna lektura fragmentu pozwala pozbyć się złudzeń.

Bo Eliasz znalazł się w grocie właśnie dlatego, że szukał spokoju. Atakowany przez króla, przez fałszywych proroków, przestraszył się i uciekł. Być może miał dość walki z wiatrakami. Właśnie w takiej sytuacji został odnaleziony przez Boga i usłyszał najpierw „wyjdź”, potem „wyrusz”.

Nigdy nie znajdziesz groty, chroniącej przed samym sobą, bliźnimi i Bogiem. Nawet w środku pustyni, w najciemniejszym miejscu, dopadną cię i twoje problemy, i Pan Bóg. Możesz jedynie uciekać dalej, słysząc, jak rozlega się za tobą głos: „Co ty tu robisz?”

Ale zawsze znajdziesz miejsce, gdzie Pan daje poznać swe oblicze. Tam nabierzesz odwagi, by wrócić do swojego Damaszku, gdzie czekają na ciebie Chazael, Jehu, Elizeusz i inni.


Zarzuć na niego płaszcz (1 Krl19,19-21; Mt 5,33-37)

Przez wiele lat w mojej rodzinnej parafii nie było ogłoszeń o naborze do ministrantów. Opiekun uważnie przyglądał się ewentualnym kandydatom na katechezie, obserwował ich w kościele, potem szedł i rozmawiał z rodzicami. W ten sposób stworzył grupę nie tylko odpowiedzialną i zdyscyplinowaną. Wszyscy mieliśmy (bo i ja byłem w tym gronie) przede wszystkim świadomość, że zostaliśmy wybrani. Chyba właśnie dlatego nikt się nie wykruszył i do dziś w mniejszym lub większym stopniu każdy czuje się odpowiedzialny za Kościół.

Podobno w Kościele starożytnym przestrzegano pobożnych młodzieńców przed pięknymi kobietami i biskupami. O ile zrozumieć można pierwsze, drugi przypadek sprawia trudność. Bynajmniej nie chodziło o modny dziś problem nadużyć. Biskup, sprawując swoją misję apostolską, oznajmiał temu człowiekowi, że Bóg powołuje go do posługi kapłańskiej i tak długo nad nim pracował, aż wyraził zgodę. Wielu – bywało – z tego powodu przez szereg miesięcy skrywało się przed swoim pasterzem.

Eliasz nie ogłaszał, że szuka następcy. Nie czekał też, aż Elizeusz sam odkryje powołanie. Po prostu poszedł, odszukał go i narzucił na niego swój płaszcz. Na wszelki wypadek dodał: „Idź i wracaj, bo po co ci to uczyniłem?”

Kościół nie potrzebuje dyskusji o kryzysie powołań. Potrzebuje Eliaszów.


«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Listopad 2024
N P W Ś C P S
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
Pobieranie... Pobieranie...