Moje roraty

Był 20 grudnia 2006 roku. Środa. Za cztery dni mieliśmy usiąść do Wigilii. Usiąść i podzielić się opłatkiem, ale bez mojego męża. Mój mąż był w areszcie. O godz. 13.30 dowiedziałam się, że mój mąż może wyjść z aresztu za kaucją. Nie zastanawiałam się ani minuty. Pojechałam do banku i dokonałam potrzebnych operacji. Niestety, to trochę trwało. Wykonałam tysiąc telefonów, ale nic nie wskazywało na to, że coś można będzie jeszcze załatwić tego dnia. Minęła godzina 15.00. Urzędy nie działają. Trzeba czekać. Do jutra. Może do piątku.

Byłam zmęczona, wręcz „przygnieciona” tym wszystkim, co wydarzyło się w ostatnich tygodniach. Chwilami czułam się, jakbym przez przypadek trafiła na plan zdjęciowy do jakiegoś horroru lub tragikomedii. Niestety, ujęcia nie były powtarzane. Wszystko działo się szybko. Bez prób. Bez suflerów. Bez sensu... Ale działo się naprawdę.

Wróciłam do domu. Pustego, zimnego domu. Nie czekał na mnie nikt. Dochodziła godzina 16.00. Pomyślałam, że marzę tylko o jednym - położyć się na chwilę, usnąć, a potem obudzić się wreszcie z tego złego snu. Wtedy zobaczyłam przez okno mojego sąsiada. Staruszek jechał właśnie rowerem na roraty do pobliskiego kościółka. Zawsze o 16.00 w czasie Adwentu spotykały się w nim dzieci na roratach. Do kościoła parafialnego mamy kilka kilometrów, więc mój sąsiad często jeździ na mszę do kościółka, bo ma po prostu bliżej.

To był impuls. Pomyślałam, że nie mogę zostać w domu. Że przecież mam za co dziękować. Wsiadłam do samochodu. Za chwilę byłam w kościele. Właśnie zaczynała się msza święta. Na początku mszy ksiądz podchodził do każdego. To był ten moment, kiedy uczestnicy mszy mogli głośno powiedzieć, o co przyszli prosić. Ja modliłam się za mojego męża, za nasze wspólne święta. Płakałam prawie całą mszę. Płakałam, gdy szłam do Komunii Świętej. Płakałam, gdy ksiądz na koniec mszy, po rozdaniu nagród dla najwytrwalszych „roratowiczów” wręczył wszystkim uczestnikom mszy małą figurkę Jezusa. „Gdy przyjdziecie do domu, przyłóżcie figurkę do światła. A potem, gdy będziecie już iść spać i zgasicie światło, sprawdźcie, jak pięknie świeci.” Tuliłam te figurkę chyba mocniej niż dzieci, które były w kościele. Tak bardzo potrzebowałam jej ciepła i światła.

Zmęczenie minęło. Smutek zamienił się w ufność, że wszystko będzie dobrze. Pogodzona z wydarzeniami ostatnich dni, usiadłam w fotelu i ... usnęłam. O 18.00 obudził mnie telefon. Odebrałam go. Ktoś do mnie coś mówił, tłumaczył, gdzie się spotkamy...Minęła dobra chwila, zanim poznałam, że to mój mąż. Ktoś zadzwonił do aresztu po 17.00, że może wyjść jeszcze dzisiaj. Znowu płakałam, ale tym razem ze szczęścia. Nie wiem, jak to zrobiłam, ale już po chwili siedziałam w samochodzie. Jeszcze godzina i znów będziemy razem.

Ustaliliśmy, że się spotkamy w katedrze. Okazało się, że mój mąż nie miał czym dojechać do centrum miasta, komórka się rozładowała, więc nie mieliśmy kontaktu. Potem mi opowiedział wszystko. Gdy zorientował się, że autobus MZK będzie jechał dopiero za godzinę a ja będę się martwić, gdy nie spotkam go w umówionym miejscu, poszedł po prostu do pierwszego napotkanego domu i poprosił o pomoc. Chciał zapłacić za przewóz do miasta, ale ten mężczyzna po wysłuchaniu jego opowieści zawiózł go nie biorąc ani grosza i życząc na koniec „Wesołych Świąt”.

Długo rozmawialiśmy. Bardzo długo. W końcu tak długo czekaliśmy na ten moment. Gdy wreszcie zgasiliśmy światło, stwierdziłam z radością, że moja figurka naprawdę świeci. Już nie byłam sama. Byli ze mną ci, których najbardziej kocham.

Nigdy nie zapomnę tego dnia. Nigdy nie zapomnę tej mszy. Nieraz zastanawiam się, jakby to się wszystko potoczyło, gdybym wtedy nie pojechała na te roraty. Tyle razy uczestniczyłam w roratach jako dziecko, potem razem z moimi dziećmi, a okazało się, że moje najważniejsze roraty przeżyję dopiero w 2006 roku.

Ula


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Listopad 2024
N P W Ś C P S
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
Pobieranie... Pobieranie...