Wtorek 1. tygodnia Adwentu.
Podziękował Panu Bogu za miniony dzień. Kładąc się spać pobłogosławił swoją parafię. Jeszcze nie naszedł go pierwszy sen, gdy rozległ się przeraźliwy dźwięk domofonu. Pewnie ktoś do chorego, pomyślał. Tymczasem stojący z drugiej strony przedstawił się. Eryk, moglibyśmy porozmawiać?
O tej porze! – zdziwił się ojciec Adam. Nie można tego przełożyć na rano? Przecież dochodzi północ! Ale głos z dołu nie ustępował. Ojcze, to sprawa życia i śmierci. Proszę…
Z mieszanymi uczuciami schodził po schodach. Eryk… Ileż krwi mu napsuł na lekcjach religii. Zresztą innym nauczycielom też. Czego on może chcieć o tak później porze?
- Ojcze, zaczął chłopak, wyrzucą mnie ze szkoły.
- Też mi nowina, przestrzegałem cię po pierwszym semestrze.
- Tak, ale wtedy to do mnie nie docierało. Dopiero teraz, gdy uświadomiłem sobie, że wraz z wyrzuceniem ze szkoły nie mam prawa do praktyk. Osiemnaście lat skończone, a ja bez niczego. Tylko ojciec może mnie uratować.
- Trochę późno o tym pomyślałeś. Jutro rada pedagogiczna, a ty zdaje się z kilku przedmiotów zagrożony.
- Z dziewięciu.
- I co, masz nadzieję, że każdego z tych nauczycieli przekonam, by warunkowo postawił ci ocenę dostateczną?
- Błagam, niech mi dadzą szansę!
Zapadła długa cisza. Ojciec Adam czuł na sobie spojrzenie Eryka. Walczył ze sobą, zastanawiał się. Przypomniał sobie jedno z ostatnich, wygłoszonych do młodych kazań. Eryk wtedy stał gdzieś w kącie ze spuszczoną głową. Mówił im, że Pan Bóg do końca wierzy w człowieka i zawsze daje mu szansę. Więc co, ma teraz zaprzeczyć własnym słowom? Z drugiej strony nauczyciele. Nikogo w szkole nie mieli tak dość, jak Eryka.
- Dobrze, spróbuję. Ale niczego nie mogę obiecać…
Rozmowy, co można było przewidzieć, nie były łatwe. Ale, choć z trudem i nie wiadomo jakim sposobem, ojciec Adam zdołał dziewięciu nauczycieli przekonać. Tymczasem Eryk na kilka dni zniknął mu z oczu. Pojawił się po dwóch tygodniach. Już nie w godzinach nocnych. Jakoś po wieczornej Mszy świętej.
- Ojcze, chcę jechać z wami na rekolekcje wakacyjne.
Zakonnik przetarł oczy ze zdumienia.
- Ty? Przecież nie dasz rady. Piętnaście dni, codziennie wspólne modlitwy, Msza święta, rozmowy ewangeliczne… Nie wytrzymasz tego wszystkiego.
- Wytrzymam. Skoro Pan Bóg dał szansę, to i resztę da.
_____________________________________
Adwent: komu dziś dasz szansę?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |