Tajemnice radosne, światła, bolesne i chwalebne.
Modlitwa w Ogrójcu
Jeśli to możliwe, niech mnie ominie to cierpienie. Ale nie moja, ale Twoja wola niech się stanie – modli się Jezus. Żaden z uczniów nie rozumie. Śpią, choć ich prosił o czuwanie. Jest sam. I będzie w zasadzie sam, bo choć garstka stanie pod Jego krzyżem, to przecież ból będzie taki sam. Dlaczego Ojciec chce, bym cierpiał? Pewnie po to, byśmy nie mówili, że posłuszeństwo, przez które Jezus przynosi nam zbawienie, nie kosztowało zbyt wiele. Kosztowało bardzo dużo. W Ogrodzie Oliwnym trzeba było na przekór przerażającemu strachowi zostać i czekać na oprawców.
Mnie też wierność Bogu czasem może kosztować. Wyśmianie, wyszydzenie, może i utratę pracy. To nic nadzwyczajnego. Nikt nie obiecuje, że chrześcijanin będzie miał życie radosne, pogodne, wolne od wszelkich udręk. Ale to wtedy najbardziej widać, czy moja wiara jest autentyczna, czy jest jedynie pustą deklaracją.
Biczowanie
Skoro chcieli zabić, bić nie musieli. Po co było sprawiać ten dodatkowy ból? Po co były policzkowania, poszturchiwania, razy? Po co przed ukrzyżowaniem jeszcze to straszne biczowanie? Tak, Piłat, który kombinował jak uwolnić Jezusa myślał, że w ten sposób wzbudzi w Jego oskarżycielach litość. Pomylił się. I tylko dodał Mu cierpienia.
Może się zdarzyć, że i mnie będą biczować. Słowem, śmiechem, drwiną. Za moją wierność Bogu. Za to, że nie zdobędę się na „nowoczesność” przekręcania tego, czego uczył Jezus. Ale wierność Bogu jest ważniejsza, niż uznanie i poklask. To wierność, choćby wiele kosztowała, prowadzi do zbawienia. Mnie, a przez mój przykład, może także innych.
Cierniem koronowanie
„Oto człowiek” – powie Piłat patrzącym na ukoronowanego cierniem Jezusa. „Oto król wasz” – doda nieco później. Ale tłum, poburzony przez przywódców, już wydał wyrok. „Precz, precz, ukrzyżuj Go”!
Zobaczyć w umęczonym i wydrwionym nie tylko człowieka, ale i króla. To coś, co i dziś niejednego oburza. Także porządnych chrześcijan przyzwyczajonych do myślenia, ze jeśli król, to zwycięski i panujący. Nigdy odrzucony, podeptany i wyśmiany. A przecież ukoronowany cierniem Jezus naprawdę był i ciągle jest królem. I wskazuje, że prawdziwym zwycięstwem nie jest pokonanie jakichś ludzi, ale diabła, który sam nieposłuszny Bogu, zaraził ludzkość swoim nieposłuszeństwem. Pokonać go można w zasadzie tylko przez to, że nie będzie się go naśladowało. Wiernością Bogu nawet wtedy, gdy wszystko krzyczy, żeby zdradzić. Wtedy, jak Jezus, jest się królem.
Niesienie krzyża
Ciężko było pobitemu skazańcowi nieść krzyż, na którym miano go ukrzyżować. Ale w duchu posłuszeństwa Ojcu przyjmując wszystko, co zgotował Mu los – doniósł go na Golgotę. By dać nam zbawienie.
Swoim uczniom mówił kiedyś: „Kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie i niech Mnie naśladuje” (Mt 16,24), a wcześniej, przy innej okazji: „Kto nie niesie swojego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien” (Mt 10,18). Zadaniem ucznia jest nieść krzyż. Niekoniecznie krzyż cierpienia. Zawsze jednak krzyż posłuszeństwa Bogu, krzyż wierności Ewangelii. To droga prowadząca do zbawienia. Jeśli komuś wydaje się, że można iść za Jezusem bez tego krzyża wierności Bogu, Jego prawu, jest w wielkim błędzie.
Śmierć na krzyżu
To umieranie było straszne. Jak straszna byłą cała męka naszego Pana. Ale On wytrwał na krzyżu do końca. Aż do śmierci. Przez to otworzył nam źródło życia. Życia wiecznego. Tak, z tej śmierci dla nas wytrysnęło życie. „Na drzewie rajskim śmierć wzięła początek, na drzewie krzyża powstało nowe życie, a szatan, który na drzewie zwyciężył, na drzewie również został pokonany. Chrystus zwyciężył. Zakrólował. Na drzewie krzyża.
To też nasze powołanie. Przecież „jeśli z Nim umieramy, z Nim też żyć będziemy, z nim śpiewać będziemy: Alleluja!”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |